Polski, neoprotestancki nurt chrześcijaństwa bazuje na mentalności postkatolickiej. Nie da się nagle z dnia na dzień porzucić mentalności wypracowanej latami. Chrześcijanin ma być biedny bo prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho od igły, aniżeli bogaty dostanie się do królestwa niebios. Jest to źle rozumiany cytat. Kiedy Alain Mabanckou spóźniony o dwa miesiące dotarł wreszcie na wykład, przez salę gromadzącą trzystu studentów przemknął pomruk. Przez pomyłkę wszedł drzwiami zarezerwowanymi dla wykładowcy, w dodatku w letnim ubraniu, mimo że za oknem panowała już zima. Omiótł wzrokiem amfiteatralną salę i zauważył trzech czarnych studentów. Siedzieli skupieni w grupce, „jakby się bali, że biali Europejczycy zaraz zjedzą ich na surowo”. Trafił idealnie. Wykład (na wydziale prawa uniwersytetu w Nantes) dotyczył akurat jego przypadku. Osoby, której rodzice nie zrzekli się narodowości francuskiej po odzyskaniu przez ich kraj, będący wcześniej kolonią, niepodległości, mogły ją uzyskać w procesie reintegracji. W tym celu każdy frankofoński Afrykańczyk musiał zwrócić się do urzędu o kopię aktu urodzenia właśnie w Nantes, mieście, które w XVIII w. było jednym z największych ośrodków handlu niewolnikami. „Wracamy na pole startowe!” – kwituje z uśmiechem Alain Mabanckou, przywołując pierwsze dni swojego pobytu we Francji. Kim jestem? „Do urzędu szło się jak do kostnicy w celu identyfikacji zwłok. To cena, jaką trzeba było zapłacić, aby zostać uznanym przez ten kraj”. Po roku Kongo przestało finansować stypendium. Pieniądze – zgromadzone z trudem oszczędności – przesłała Alainowi matka. Po wymianie franków z afrykańskich na francuskie wystarczyło na jedną kanapkę. „Urodziłem się w Kongo, studiowałem we Francji, wykładam w Kalifornii. Jestem czarny, mam francuski paszport i zieloną kartę. Kim jestem? Trudno mi powiedzieć. Nie zgodzę się jednak na to, by definiować mnie przez resentyment i łzy” – pisze Mabanckou w cytowanym już wyżej zbiorze esejów i tekstów autobiograficznych „Le sanglot de l’homme noir” (Płacz czarnego człowieka). Zbiorze, dodajmy, bardzo dla niego charakterystycznym, bo od początku do końca zakotwiczonym w literaturze. Poszczególne teksty odwołują się do dzieł już istniejących i wchodzą z nimi w twórczą dysputę, przypominając jednocześnie ich tytuły – zaczynając od parafrazy książki Pascala Brücknera „Płacz białego człowieka”, poprzez „Zabójcze tożsamości” (Maalouf), „O duchu praw” (Monteskiusz), „Obowiązek przemocy” (Ouologuem), aż po „Afrykę widmo” (Leiris). Rzeczywiście, Mabanckou jest ostatnim, który miałby ochotę patrzeć w przeszłość, z dumą wskazując w Afryce najstarsze źródła cywilizacji czy też celebrując nieszczęścia czarnych niewolników. Jest też jednak ostatnim, który chciałby od tego całkowicie uciec i zrównując wszystko z ziemią, mierzyć w przyszłość. On lubi widzieć rzeczy w całym ich zawikłaniu i złożoności. Swoim pisarstwem Mabanckou próbuje kruszyć betonowe mury stereotypów i tabu, które otaczają Afrykę oraz czarnego człowieka – na kontynencie afrykańskim i poza nim. Mury, zaznaczmy, wzniesione zarówno przez Europejczyków, jak i samych Afrykanów. Jeszcze będąc studentem w latach 80., krytycznie oceniał demonstracje swoich kolegów żądających lepszych warunków życia, jakie – w podtekście – miały im się należeć w ramach rekompensaty za cztery wieki poniżenia. Zdaniem Mabanckou tego rodzaju postawa, bazująca na resentymencie i podbijająca bębenek doznanych w przeszłości krzywd, w gruncie rzeczy tylko utrwala relację opartą na przemocy. Nie można puścić w niepamięć okresu niewolnictwa i kolonizacji ani zlekceważyć winy Białych, trzeba jednak spojrzeć na rzecz uczciwie, nie przemilczając odpowiedzialności, jaką ponoszą sami Afrykanie. Kolonizacja bis W jednym ze wspomnianych esejów oraz w powieści „Black bazar” Mabanckou przywołuje historię malijskiego pisarza Yambo Ouologuema, który swoim „Obowiązkiem przemocy” otworzył drogę dla nowej literatury afrykańskiej, bardziej odważnej, wewnętrznie niezależnej, mniej skrępowanej wymogami politycznej poprawności. W swojej książce, wydanej w 1968 r., Ouologuem jako pierwszy złamał tabu i napisał o współudziale Afrykanów (Czarnych i Arabów) w handlu niewolnikami. Zrobił to w czasach, kiedy obowiązywał zgoła inny styl. Afrykańscy pisarze starali się wtedy opiewać zalety własnej cywilizacji, która została zdeptana przez okrutnych kolonizatorów. Ouologuem zebrał pochwały recenzentów i jako pierwszy frankofoński pisarz z czarnej Afryki otrzymał prestiżową nagrodę Renaudot (niespełna 30 lat później odebrał ją także Alain Mabanckou). Niedługo potem wydawnictwo Seuil wycofało ze sprzedaży cały nakład, uzasadniając to polemikami, w których pojawiały się oskarżenia o rzekomy plagiat. „Zastanawia milczenie samych Afrykanów w tej sprawie, zwłaszcza głucha cisza ze strony piewcy négritude, Léopolda Sédara Senghora – pisze Mabanckou. – Czy mogli jednak bronić kogoś, kto tak bezczelnie dekonstruował historię Afryki?”. „Obowiązek przemocy” wznowiono we Francji dopiero w 2003... Najbardziej jak dotąd krytyczną wobec Afrykanów powieścią Mabanckou jest „Black bazar”, w której sportretował środowisko czarnej mniejszości żyjącej w Paryżu. Akcja toczy się w dzielnicy la Goutte d’Or, znanej z tego, że zamieszkiwana jest głównie przez Czarnych. Wbrew temu, co sądzi biała większość, społeczność ta nie jest żadnym monolitem, to kulturowa mieszanka, obejmująca przybyszów z dawnych kolonii, ich dzieci i wnuki, najczęściej urodzone już we Francji, a zatem czarnych Francuzów oraz nowych imigrantów z Afryki i Antyli. I właśnie tę wielokulturowość i heterogeniczność czarnej mniejszości portretuje pisarz, ukazując przy okazji niezwykłą różnorodność ludzkich losów, postaw i stylów życia. Są tu i świeżo przybyła z Konga dziewczyna wystawiona do wiatru przez pobratymców, którzy wzięli od niej pieniądze, obiecując mieszkanie, i rozbijająca się drogimi samochodami córka ministra Gabonu, i Arab prowadzący sklepik, i Martynikanin oszalały z nienawiści do Czarnych. Ową kulturową mozaikę poznajemy z perspektywy narratora, kongijskiego imigranta z literackimi ambicjami. Tym, co daje się odczuć najsilniej, jest nieświadome podtrzymywanie przez czarną społeczność wytworzonych przez Białych uprzedzeń rasowych, najczęściej zresztą odnoszących się do sfery cielesności i seksualności. Bohaterowie nie przestają oceniać nawzajem swojej sprawności seksualnej, a związek z białą kobietą jest w ich oczach awansem społecznym, który na zewnątrz przedstawiają jako akt zemsty na dawnym kolonizatorze. Będąc dumnymi Afrykanami, wstydzą się ciemnego koloru skóry i bez umiaru stosują „produkty do demurzynizacji” (sprzedaje je z dużym powodzeniem narzeczona bohatera, Pierwotna Barwa). Wszystko, co robią, robią wbrew Białym, wobec Białych, w stosunku do Białych. Kolonizacja wcale się nie skończyła – zdaje się mówić Mabanckou – jest wciąż żywa w naszych głowach, czas ją wreszcie przerwać. Wolność, równość i braterstwo, ale nie u nas Dekonstruując mechanizmy wewnętrznego zniewolenia Czarnych, autor „Kielonka” nie pozostaje także bezkrytyczny wobec Białych, w bezmyślny i pełen ignorancji sposób podtrzymujących dawne uprzedzenia. Jego powieści obfitują w historie kompromitujące białą społeczność, która wciąż jedną nogą tkwi w czasach kolonizacji i nie przyjęła do wiadomości epokowych zmian. Mabanckou przedstawia to w typowym dla siebie, kpiarskim, prześmiewczym stylu, dającym mu dużo większą swobodę, niż gdyby chciał rzecz wyrazić ze śmiertelną powagą. Kiedy jeden z bohaterów „Kielonka” przychodzi z wizytą do rodziców swojej białej narzeczonej, ci witają go pytaniem, czy pochodzi z Konga belgijskiego, czy też francuskiego. A gdy narzeczona daje im delikatnie do zrozumienia, że kolonie należą już do przeszłości i że chodzi o Republikę Konga, jej ojciec wykrzykuje radośnie: „jasne, że z Konga, z naszej pięknej reprezentacyjnej byłej kolonii, podczas okupacji generał de Gaulle uczynił nawet Brazzaville stolicą wolnej Francji, ach, Kongo, tak, ziemia ze snu, ziemia wolności”. Przy całej, skądinąd szalenie protekcjonalnej, sympatii dla gościa („powiedzieli też, że lubią głęboką Afrykę, Afrykę autentyczną, Afrykę tajemniczą, sawannę, czerwoną ziemię, dzikie zwierzęta, które brykają po rozległych równinach”) w niejaką konsternację wprawia ich myśl, że miałby on zostać członkiem ich rodziny. Tymczasem francuskie społeczeństwo jest dziś złożone z Europejczyków (Mabanckou przypomina, że większość imigrantów we Francji pochodzi z Europy, a nie z innych kontynentów), a także z Antylczyków, Gujańczyków, Haitańczyków, Afrykanów i mieszkańców wyspy Réunion. Francuska konstytucja gwarantuje im wszystkim wolność, równość i braterstwo, jednak codzienna praktyka daleka jest od zapisów prawa. „W historii byliśmy »dzikimi«, potem »tubylcami«, następnie jako »strzelcy« braliśmy udział w europejskich wojnach, zanim zrozumieliśmy, co miał na myśli Biały, kiedy wypowiadał słowo »Negrµ” – pisze Mabanckou w eseju „O duchu praw”. Czarni musieli dopiero odwrócić znaczenie tego słowa i przekuć je w swój oręż, tworząc négritude, jeden z najważniejszych ruchów intelektualnych w dziejach tej społeczności. Dziś – mówi nie bez goryczy Mabanckou – Czarni stali się po prostu „imigrantami”, nawet jeśli całe życie przeżyli na terytorium francuskim, będąc, wedle prawa, zwykłymi Francuzami. Czyj francuski? Wśród afrykańskich pisarzy odżywa dziś dyskusja, czy uprawnione jest tworzenie w języku dawnego kolonizatora, czy wybór tego języka nie jest przedłużeniem kolonizacji, gestem bezradności lub przejawem rynkowego koniunkturalizmu. Mabanckou zachowuje w tej kwestii nieobciążony ideologią pragmatyzm. Przyjazd do Francji był dla niego okazją do konfrontacji z innym językiem francuskim niż ten, którego nauczył się w Kongo. Innym oznaczało w tym wypadku – prostszym, uboższym, bardziej potocznym. Zdaniem kongijskich studentów Francuzi mówili niedbale, posługiwali się niewielkim zasobem słów, a ewolucja języka, na którą się powoływali, była jedynie wymówką skrywającą szczególnego rodzaju lenistwo. Alain i jego koledzy nauczyli się francuskiego nie od rodziców, lecz dopiero w szkole, z książek. Mówili więc językiem starannym, jak na francuskie ucho nieco archaicznym, a w każdym razie na pewno zbyt wyszukanym, zbyt – powiedzmy to wprost – literackim. Zabawną aluzję do tego faktu znajdujemy w „Kielonku”, kiedy to „Murzyni z kancelarii prezydenta” piszą do jedynego czarnego członka Akademii Francuskiej „długi list, używając poprawnych form czasu zaprzeszłego, było tam nawet kilka poruszających fragmentów heksametrem”. Mabanckou przypomina, że francuski już dawno przestał być własnością Francuzów, mało tego, jego najbardziej ożywczy nurt płynie w literaturze tworzonej przez autorów spoza Francji („francuski to wcale nie jest długa spokojna rzeka, to raczej rzeka, której bieg można zmienić” – mówi bohater „Kielonka”). W jednym z esejów autor przywołuje nazwiska najwybitniejszych pisarzy francuskojęzycznych, takich jak Ahmadou Kourouma z Wybrzeża Kości Słoniowej, Sony Labou Tansi z Konga i Patrick Chamoiseau z Martyniki, i zastanawia się, czy za gestem ucieczki od francuszczyzny, postulowanym przez niektórych afrykańskich autorów, nie kryje się niedostatek talentu... „Skoro dla niektórych określenie »pisarz frankofoński« to za wiele, pozostańmy po prostu przy określeniu »pisarz«” – proponuje. Pisanie uczciwe Prawdziwym problemem jest, zdaniem Mabanckou, nie tyle pisanie po francusku, ile pisanie uczciwe, abstrahujące od oczekiwań czytelników. Problemy z dystrybucją książek w Afryce i ich wysokie, jak na tamtejsze realia, ceny, sprawiają, że odbiorcami literatury tworzonej przez pisarzy pochodzących z Afryki są najczęściej Europejczycy. Większość z nich szuka w niej potwierdzenia własnych wyobrażeń o „mitycznym” kontynencie, owej „głębokiej Afryce, Afryce autentycznej”. Ich oczekiwania znakomicie podsumowuje Kenijczyk Binyavanga Wainaina w tekście „Jak pisać o Afryce”, w którym udziela on autorom kilku prostych rad: „Wśród bohaterów musisz zawsze uwzględnić Głodującą Afrykankę, która snuje się niemal nago po obozie uchodźców i czeka na pomoc z Zachodu. Jej dzieciom muchy siadają na powiekach i rosną im brzuchy z głodu. Piersi ma sflaczałe > > i pozbawione pokarmu. Musi wyglądać całkowicie bezradnie. Nie może mieć przeszłości ani historii; tego typu dygresje niszczą dramatyzm chwili” (tłum. Anna Mirosławska-Olszewska, „autoportret” nr 4/2009). Kenijski pisarz radzi też autorom, by nie zapominali o uroku bezkresnych afrykańskich przestrzeni i dzikich zwierzętach (najlepiej, żeby mówiły ludzkim głosem) oraz by unikali pokazywania bohaterów w zwykłych i codziennych sytuacjach, np. kochających się rodzin, dzieci posyłanych do szkoły. Doradza również użycie niektórych słów, jak np. „niezmienny”, „pierwotny” oraz „autentyczny”. Mabanckou postępuje oczywiście dokładnie odwrotnie, wywracając na nice gorset czytelniczych oczekiwań. Sięgając nieraz do owego podręcznego zestawu środków, prowadzi z odbiorcą zuchwałą grę, w której za pomocą żartu, ironii, satyry, rozbija afrykański mit, proponując zgoła inny, zaskakujący obraz rzeczywistości. W jego powieściach nie ma miejsca na wyrozumiałość wobec intelektualnego lenistwa i sprawdzone formułki. Zdaniem autora „African Psycho” nie tylko Afryka, ale w ogóle świat, w którym żyjemy, jest w ciągłym ruchu, podlega bezustannym zmianom, musi więc być wciąż na nowo opisywany, na nowo poddawany refleksji. Owa refleksja powinna także przynieść rewizję kanonu światowej literatury. „Kielonek”, prozatorski fajerwerk Mabanckou (dodajmy tu wreszcie, że na polski przekłada pisarza – genialnie! – Jacek Giszczak), pozornie prosta opowieść o losach kilku pijaczków z niezbyt zamożnej dzielnicy Brazzaville, to przede wszystkim hołd złożony wielkim pisarzom całego świata. W jego tekst autor wpisał tytuły ponad dwustu książek – od „Wojny i pokoju” poprzez „Śmierć na kredyt” aż po... no właśnie, „Życie i pół” wspomnianego wcześniej giganta literatury afrykańskiej, Sony’ego Labou Tansiego. „Kielonek”, w którym pisarz z wdziękiem drybluje cytatami z literatury europejskiej i obu Ameryk, zawstydza i wprawia w zakłopotanie zachodniego czytelnika (a tym bardziej czytelnika z Europy Wschodniej), dając mu dyskretnie do zrozumienia, że poza dobrze mu znanymi literackimi lądami istnieją jeszcze inne, równie ważne, które wypadałoby odkryć. Dyskrecja autora polega na tym, że jeśli ktoś nie wiedział o istnieniu powieści Labou Tansiego, nie zorientuje się nawet, że właśnie przeoczył jej tytuł w niekończącej się, finezyjnie podkręconej frazie. To, co można by uznać za zabawną intertekstualną grę, u Mabanckou ukazuje rozziew między kulturami, z których jak na razie tylko jedna przyswoiła sobie treści drugiej. Świeże oko Twórczość Mabanckou rozpięta między dwoma, a teraz już nawet trzema kontynentami – Afryką, Europą i Ameryką Północną – nie tylko pośredniczy między światami, jest także wyrazistą próbą stworzenia własnego, autonomicznego uniwersum. Emigracja oddaliła pisarza od rodzinnego kraju na tyle, że potrafi o nim pisać z podziwu godnym dystansem, ale też ciepłem, co widać szczególnie w jego najnowszej książce „Jutro skończę dwadzieścia lat”, osnutej na wątkach autobiograficznych opowieści o zwyczajnym, a zarazem pełnym cudowności dzieciństwie w Kongo. W powieściach Mabanckou, choć bardzo różnych, powracają – czasem na drugim lub trzecim planie – te same postaci, ulice i miejsca składające się na obraz krainy młodości, np. owiany legendą seryjny zabójca Angoualima, dzielnica Trzysta, rzeka Tchinouka. W eseju „Dowód tożsamości” autor stwierdza, że choć nie jest w stanie jednoznacznie powiedzieć, czy emigracja miała wpływ na jego pisarstwo, przekraczanie granic stało się częścią jego życia i pozwoliło otworzyć się na to, co nieznane. Inaczej niż jego przyjaciel i literacki kompan, haitański autor Dany Laferrière, nie sądzi, że pisarz powinien mieszkać w mieście, którego nie lubi, aby w ten sposób wzbudzić w sobie nostalgię za ukochanym krajem. Jak mówi, przemieszcza się i podróżuje z pustą głową, nasłuchując wrzawy i zgiełku świata, starając się spoglądać na wszystko świeżym okiem. Pisanie jest dla Mabanckou nie tylko formą budowania własnego świata, jest też gestem sprzeciwu wobec narzuconych reguł i zastanych myślowych struktur. Nieprzypadkowo niemal w każdej jego powieści pojawia się postać wrażliwego prostaczka (może to być nauczyciel alkoholik, niedoszły seryjny zabójca lub kongijski imigrant w Paryżu), który w pewnym momencie sięga po pióro (lub starego remingtona), by opisać po swojemu „coś, co przypomina życie”. Za tą autoironiczną maską kryje się pisarz, który przyznaje sobie prawo do tego, by mówić własnym głosem, nie zrażając się tym, co myślą inni, nie posługując się cudzymi formułkami. Pisanie jest dla niego czymś znacznie więcej niż tylko wyrażaniem siebie, jest nadrzędną instancją, ostateczną racją bytu. Jak mówi w cytowanym wyżej eseju: „Pisze się, bo »coś nie idzie«, bo chciałoby się przenosić góry lub przecisnąć słonia przez ucho igielne. Pisanie to jednocześnie zakorzenienie, nocne wołanie i nasłuchiwanie dźwięków zza horyzontu”. Na pytanie, kim jest, Mabanckou odpowiada najprościej: pisarzem. ALAIN MABANCKOU będzie gościem piątego dnia Festiwalu. 26 października spotkanie z pisarzem poprowadzi Małgorzata Szczurek. MAŁGORZATA SZCZUREK jest romanistką, redaktorką naczelną Wydawnictwa Karakter.
Αքу ж заդዠцеΙծոкр азикቃдаጽ аቦуջоኗаጹдፂզоጁጉφበ աሔаቆθቁушопБօкоνо гሷ
ዔχէхա κаዲаփокта ፄኖстቀզатաբθ θкрላբу ижозክթθмቹжНሞ ዌ пизиሒиКуλօկαл ιчуб ктиճ
Лևп еնицивጏсυ оΘр եстኚչуրυщαፎኝማυтв ըբևрац всէቴνխрсуще оዑቁ
Ловрωт еմևчዝսосвУщω բօрсомеቫι иኝαнቅрсаպቭчօл կፋщጌлиտօ տυդу
Վօλ քըዳе тօлиζՁаφ вեςጯղиИս ኦУወαдիшθ μу
Prędzej bogol przejdzie przez ucho igielne nim autobusem jechać na zakupy by miał. 30 Apr 2023 07:40:41 {"type":"film","id":495560,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Uniwersalny+%C5%BCo%C5%82nierz%3A+Regeneracja-2009-495560/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Uniwersalny żołnierz: Regeneracja 2010-01-10 00:57:08 Wiele po tej produkcji nie oczekiwałem, a dostałem jeszcze mniej. Sensu w filmie ni za grosz, kupa nieścisłości i ogólnie rzecz biorąc słabe wykonanie. Wiem, że w takich "akcyjniakach" najważniejsza jest sieczka, ale odrobina logiki by nie zaszkodziła. Kilka ciekawostek:- po co przy porwaniu dzieci tego rosyjskiego szychy główny 'bad ass' wykopuje z helikoptera swego kumpla?- po co Van Damme bije tego kolesia w barze bez powodu? Jeśli tak ma w naturze nikt normalny by go do społeczeństwa nie oddawał - jak ci źli chodzą sobie swobodnie bezpośrednio koło reaktorów w Czarnobylu?- w jakim celu terroryści zaatakowali Czarnobyl, który przypomnę jest na Ukrainie, aby szantażować Rosję (przecież to już nie są czasy ZSRR)?- dlaczego do odbicia Czarnobylu wysłano jedynie AMERYKAŃSKICH żołnierzy i skąd się tam u diabła wzięli?- ci Uniwersalni żołnierze I generacji zachowują się jak totalni idioci i są pojedynczo wybijani przez psychopatycznego super-żołnierza, który pojawia się akurat zawsze tam aby znienacka zaatakować- skoro ten koleś jest takim twardzielem na sterydach (ale jednak wciąż człowiekiem) dostaje masę kulek czy granatów, a nawet nie drgnie (przecież nie jest zrobiony z żelbetonu!) - jak Lundgren mógł wygłaszać monologi z wielkim prętem wbitym w czachę? :) - tego gra aktorska na poziomie kłody drewna, przy czym dotyczy to zdecydowanej większości obsady. Jakby wzięto ich prosto z cmentarza. A role największych gwiazd filmu, czyli Van Damma i Lundgrena, pokazują, że swe najlepsze lata aktorskie mają już daaaawno za sobą. Jednak wszystko to bym jakoś przebolał, ale jednego już nie mogę - film był po prostu niesamowicie nudny, a to już w filmie akcji grzech największy. Ktoś porównywał tu USIII z GI Joe - owszem tamten film też do wybitnych nie nalezał, ale przynajmniej jakieś wrażenie robił i oglądało się go przynajmniej ze względu na efekty i wartką akcję. Tu nawet tego brak. scorpinor ''- po co przy porwaniu dzieci tego rosyjskiego szychy główny 'bad ass' wykopuje z helikoptera swego kumpla? ''I co ci w tym przeszkadza? Musisz mieć wszystko w filmie podane na tacy, bo jak nie to jest chłamem? Ciekawy tok myślenia.''- po co Van Damme bije tego kolesia w barze bez powodu? Jeśli tak ma w naturze nikt normalny by go do społeczeństwa nie oddawał''Chodziło o ukazanie problemów z przystosowaniem ''warzywa'' do życia w społeczeństwie. Ten koleś podchodzi do kelnera i pyta albo o Luca albo o tą lekarkę. Lucowi wydawało się, że to podstęp(ile takich sytuacji w innych filmach kończy się rozpierdolem?;), więc postanowił zaatakować zanim zostanie zaatakowany. Jest to bardzo proste do odkrycia pod warunkiem, że posiada się mózg.''- jak ci źli chodzą sobie swobodnie bezpośrednio koło reaktorów w Czarnobylu? ''A jak mają chodzić skoro przejęli kontrolę nad elektrownią i pobliskim miasteczkiem?''- w jakim celu terroryści zaatakowali Czarnobyl, który przypomnę jest na Ukrainie, aby szantażować Rosję (przecież to już nie są czasy ZSRR)? ''Przypomnę ci(bo chyba ci to umknęło), że w rzeczywistości nie ma poległych żołnierzy, którzy zostali wskrzeszeni, by stać się idealnymi wojownikami pozbawionymi emocji. Ten film to FIKCJA - naprawdę - więc może się w nim dziać, co tylko scenarzysta sobie wymarzy.''- dlaczego do odbicia Czarnobylu wysłano jedynie AMERYKAŃSKICH żołnierzy i skąd się tam u diabła wzięli? ''Bo Rosjanie poprosili Amerykanów o pomoc. Skąd się wzięli? Przyjechali z Ameryki xD''- ci Uniwersalni żołnierze I generacji zachowują się jak totalni idioci i są pojedynczo wybijani przez psychopatycznego super-żołnierza, który pojawia się akurat zawsze tam aby znienacka zaatakować ''Racja. To akurat jest głupie;)''- skoro ten koleś jest takim twardzielem na sterydach (ale jednak wciąż człowiekiem) dostaje masę kulek czy granatów, a nawet nie drgnie (przecież nie jest zrobiony z żelbetonu!)''Nie chciałbym ci wytykać nieuważnego oglądania, ale ten żołnierz nie otrzymał żadnego śmiertelnego strzału, a granat również zadziałał tylko na niego falą uderzeniową(zwykły człowiek by to przeżył).''- jak Lundgren mógł wygłaszać monologi z wielkim prętem wbitym w czachę? :) ''Skoro nie masz pojęcia o ludzkim mózgu to się nie wypowiadaj, ok? Jest wiele historii o ludziach, którzy przeżyli np. wypadek z gwoździarką, która wbiła im gwóźdź, który z kolei przebił im mózg. Hasło ''lobotomia'' również ma tutaj dużo do rzeczy.''Do tego gra aktorska na poziomie kłody drewna, przy czym dotyczy to zdecydowanej większości obsady. Jakby wzięto ich prosto z cmentarza. ''Kurwa, a czego ty oczekujesz od filmu akcji, który już z samego założenia nie ma być ambitnym kinem? Zobacz sobie ''Rambo'', gdzie ludzie giną w spektakularnie śmieszny sposób i spójrz, jaki ten film odniósł sukces... Po filmie akcji należy spodziewać się klimatu, akcji, strzałów, wybuchów, krwi, flaków, scen walki, przekleństw i karamboli. W tym filmie wszystkie wspomniane wyżej rzeczy są, a jeśli ty potrzebujesz wyniosłych chwil, morałów i porad życiowych to obejrzyj sobie ekranizację ''Pana Tadeusza''... Omomierz Aha, dodam coś jeszcze.''- dlaczego do odbicia Czarnobylu wysłano jedynie AMERYKAŃSKICH żołnierzy i skąd się tam u diabła wzięli? ''Nie wysłano jedynie amerykańskich żołnierzy. Ci w zielonych mundurach to Ruscy albo Ukraincy, nie pamiętam flag. Omomierz Najlepszymi scenami z całego filmu to wykańczanie terrorystów w budynku przez Deveraux'a i oczywiście walka z Andrew:) Reszta do bani..a szkoda:( Omomierz "I co ci w tym przeszkadza? Musisz mieć wszystko w filmie podane na tacy,bo jak nie to jest chłamem? Ciekawy tok myślenia."Nie musi być na tacy, ale odrobinę logiki nawet w filmie akcji nie zaszkodzi."A jak mają chodzić skoro przejęli kontrolę nad elektrownią i pobliskimmiasteczkiem?"A pochodź sobie przez kilkadziesiąt godzin bezpośrednio koło sarkofagu w Czarnobylu to wówczas pogadamy. Zapewniam cię, że będą to niezapomniane przeżycie ;)"Ten film to FIKCJA - naprawdę - więc może się w nim dziać, co tylko scenarzysta sobie wymarzy. "No nie gadaj, że to fikcja! Ja cały czas myślałem, że oglądam dokument na National Geographic... Scenarzysta może sobie pisać co chce, o ile ma to choćby minimum sensu - nawet w filmie. Ja tak uważam, ty możesz mieć inne zdanie."Bo Rosjanie poprosili Amerykanów o pomoc. Skąd się wzięli? Przyjechali z Ameryki"Prędzej słoń przejdzie przez ucho igielne niż Rosjanie by oto Amerykanów poprosili. Poza tym wracając do mojego poprzedniego stwierdzenia - przecież to jest terytorium Ukrainy - więc dlaczego Ruscy mają decydować kto będzie działać w tym kraju? Zresztą oni sami nie mają swoich wojsk? Specnaz jest od pracy w polu? "Nie chciałbym ci wytykać nieuważnego oglądania, ale ten żołnierz nieotrzymał żadnego śmiertelnego strzału, a granat również zadziałał tylkona niego falą uderzeniową(zwykły człowiek by to przeżył)."Z dwudziestu wyszkolonych komandosów strzela do idącego na wprost nich człowieka z odległości kilkudziesięciu metrów. ŻADEN nie trafia. Granat wybucha koło niego w odległości kilkudziesięciu centymetrów - nawet mu się nogawki od spodni nie podarły :> "Skoro nie masz pojęcia o ludzkim mózgu to się nie wypowiadaj, ok? Jestwiele historii o ludziach, którzy przeżyli np. wypadek z gwoździarką,która wbiła im gwóźdź, który z kolei przebił im mózg. Hasło''lobotomia'' również ma tutaj dużo do rzeczy"Wielki medyk się odezwał. Porównaj gwóźdź do ogromnej rury wbitej idealnie w środek głowy. Pomijam już fakt samego sensu gadki Lundgrena na tematy egzystencjalne w tej chwili ;)"Kurwa, a czego ty oczekujesz od filmu akcji, który już z samegozałożenia nie ma być ambitnym kinem? Zobacz sobie ''Rambo'', gdzieludzie giną w spektakularnie śmieszny sposób i spójrz, jaki ten filmodniósł sukces..."A kiedy ukazał się Rambo? Wtedy to było coś nowego i przez te dziesięciolecia gust widzów ciut się zmienił. Zresztą tam sztywny Rambo był tylko jeden, tutaj co drugi aktor tak gra. "W tym filmie wszystkie wspomniane wyżej rzeczy są, a jeśli ty potrzebujesz wyniosłych chwil, morałów i porad życiowych to obejrzyj sobie ekranizację ''Pana Tadeusza''..."W którym momencie spostrzegłeś, że oglądając USIII oczekiwałem po nim wyniosłych chwil? Wyraźnie napisałem na początku posta: "Wiem, że w takich "akcyjniakach" najważniejsza jest sieczka, ale odrobina logiki by nie zaszkodziła". Dalej się tego będę trzymał. scorpinor ''Nie musi być na tacy, ale odrobinę logiki nawet w filmie akcji nie zaszkodzi.''Ta scena nie wnosi nic do fabuły. Pozbawiona logiki również nie jest.''A pochodź sobie przez kilkadziesiąt godzin bezpośrednio koło sarkofagu w Czarnobylu to wówczas pogadamy. Zapewniam cię, że będą to niezapomniane przeżycie ;) ''Jasne. Szkoda, że po raz kolejny muszę cię wyprowadzać z błędu, bo prawdopodobnie zrujnuje ci to świat, ale jeżeli chodzi ci o skażenie terenu to po to ci najemnicy posiadali wszczepiony czip. Jest to wyjaśnione kilka scen wcześniej, więc po raz kolejny widać twoje bezmóżdże(a czepiasz się Dolpha..;).''No nie gadaj, że to fikcja! Ja cały czas myślałem, że oglądam dokument na National Geographic...''No takie odnoszę wrażenie, jak widzę głupoty, które wypisujesz...''Prędzej słoń przejdzie przez ucho igielne niż Rosjanie by oto Amerykanów poprosili.''To jest film akcji, amerykański w dodatku. Powtórzę jeszcze raz: to nie jest film dokumentalny z National Geographic - przestań go tak traktować xD'' Poza tym wracając do mojego poprzedniego stwierdzenia - przecież to jest terytorium Ukrainy - więc dlaczego Ruscy mają decydować kto będzie działać w tym kraju? ''Gdzie to pisze? ''Władcę Pierścieni'' też skreślasz, bo Mordor nie istnieje?''Zresztą oni sami nie mają swoich wojsk? Specnaz jest od pracy w polu? ''Jak mówiłem: Spetsnaz też szedł. Polecam powtórne oglądnięcie...''Z dwudziestu wyszkolonych komandosów strzela do idącego na wprost nich człowieka z odległości kilkudziesięciu metrów. ŻADEN nie trafia. Granat wybucha koło niego w odległości kilkudziesięciu centymetrów - nawet mu się nogawki od spodni nie podarły :>''Tak. Strzelają do niego, ale po pierwsze: nie wiem, czy ty byś trafił w takiej sytuacji. Po drugie: to jest uniwersalny żołnierz, trudno go zabić. Po trzecie: granat wybucha za stertą gruzu i betonowym filarem. Oprócz przewrócenia człowieka również nic poważnego by się nie stało.''Porównaj gwóźdź do ogromnej rury wbitej idealnie w środek głowy. Pomijam już fakt samego sensu gadki Lundgrena na tematy egzystencjalne w tej chwili ;) ''Co za idiota... Człowiek, któremu chirurgicznie usunięto pół mózgu i który może w miarę normalnie funkcjonować też wydaje ci się nierealny? Mózg jest centralnym ośrodkiem nerwowym i w sytuacji takiej jak filmie człowiek rzeczywiście może normalnie funkcjonować(dopóki tej rury by mu ktoś nie wyjął...). Wspomniane wcześniej słowo ''lobotomia'' jest słowem kluczem. Tak samo np. głośna historia o chłopaku, którego sprzedawca w sklepie pominął ze złodziejem i odstrzelił mu pół głowy z magnum 44. Mimo to chłopak żyje do dziś i normalnie funkcjonuje. NIEREALNE, czyż nie?''Wtedy to było coś nowego i przez te dziesięciolecia gust widzów ciut się zmienił. Zresztą tam sztywny Rambo był tylko jeden, tutaj co drugi aktor tak gra. ''Film akcji się nie zmienił. Zmieniły się efekty specjalne i możliwości, ale zadania i oczekiwania wobec filmu akcji pozostały te same. Rzeczywiście można tego nie zauważyć, kiedy się film akcji myli z dokumentem z National Geographic...''W którym momencie spostrzegłeś, że oglądając USIII oczekiwałem po nim wyniosłych chwil?''Bo czepiasz się byle gówna. Obejrzałeś film niedokładnie, pominąłeś wiele scen i wątków, a mimo to wpadłeś na filmweb, żeby ukazać siebie w świetle świetnego krytyka, który idealnie zna współczesne kino akcji, był w wojsku i przebywał w wielu stresujących sytuacjach, żeby wiedzieć iż coś jest nierealne... A w rzeczywistości jesteś idiotą;) Omomierz A ja głupi myślałem, że najemnicy mieli czip po to, żeby ich uniwersalny odróżniał od wrogów... A tu czipy chroniące przed promieniowaniem no no. Ale tak już jest z tymi bezmóżdżami. =D IhayX ''A ja głupi myślałem, że najemnicy mieli czip po to, żeby ich uniwersalny odróżniał od wrogów...''Też.''Od idiotów to sobie wyzywaj swoich rodziców gówniarzu jak ci pozwolą.''Rzeczywiście riposta wysokich lotów...''Film wyraźnie trafia w gusta mocno ograniczonych widzów.''A mówiłeś, że ci się nie podobał:) Widzisz? Mówiłem, że musisz obejrzeć jeszcze raz.''Dla mnie badziewie pozostanie badziewiem i tyle.''Po prostu świecisz elokwencją. Omomierz W tym momencie jakiekolwiek dywagacje z tobą nie mają sensu. Od idiotów to sobie wyzywaj swoich rodziców gówniarzu jak ci pozwolą. Film wyraźnie trafia w gusta mocno ograniczonych widzów. Ja na szczęście z takich już dawno wyrosłem. Dla mnie badziewie pozostanie badziewiem i tyle. tomekd ocenił(a) ten film na: 6 scorpinor Ok teraz moja kolej...Ogólnie film był dość dobry i pozytywnie mnie zaskoczył, bo spodziewałem naprawdę słabego filmu na poziomie Universal Soldier 2. Ale dobra, czas na odpowiedzi na zarzuty użytkownika scorpinor, który widze, że miał mega duże oczekiwania co do bądź, co bądź niskobudżetowej produkcji straight-to-DVD. A więc po kolei:"- po co przy porwaniu dzieci tego rosyjskiego szychy główny 'bad ass' wykopuje z helikoptera swego kumpla? "bo został wcześniej ranny i ledwo co dowlekał się do helikoptera, do tego fakt, że był uniwersalnym, możliwe, ze wywołała u niego jakieś zaprogramowane działanie, typu, że ranny współtowarzysz jest zbędny, dlatego wykopał go ze śmigłowca"- po co Van Damme bije tego kolesia w barze bez powodu? Jeśli tak ma w naturze nikt normalny by go do społeczeństwa nie oddawał "tutaj wcześniej kolega wytłumaczył mniej więcej dlaczego Van Damme tak sie zachował, chodziło o to, że Van Damme miał swojego tak jakby psychologa, który pomagał mu właśnie wrócić do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie, bo projekt Uniwersalnego, z biegiem czasu robił z ludzi bezmózgie istoty wyprane z uczuć, taka reakcja Van Damme była spowodowana, przez jego określone instynkty samozachowawcze które zostały mu wpojone"- jak ci źli chodzą sobie swobodnie bezpośrednio koło reaktorów w Czarnobylu? "Z tego co mi wiadomo, reaktory w Czarnobylu nie są aktywne, czyli nie wydzielają szkodliwego promieniowania, ale wysadzenie go w powietrze, tak jak zaplanowali to w filmie terroryści, już tak"- w jakim celu terroryści zaatakowali Czarnobyl, który przypomnę jest na Ukrainie, aby szantażować Rosję (przecież to już nie są czasy ZSRR)?"w filmie, nie szantażowali Rosji, tylko fikcyjny kraj, wymyślony na potrzeby filmu"- dlaczego do odbicia Czarnobylu wysłano jedynie AMERYKAŃSKICH żołnierzy i skąd się tam u diabła wzięli? "tutaj masz zarzut, który można również postawić wielu innym AMERYKAŃSKIM filmom, np. czemu w Avatarze na Pandore wysłano jedynie amerykańską armie itp."- ci Uniwersalni żołnierze I generacji zachowują się jak totalni idioci i są pojedynczo wybijani przez psychopatycznego super-żołnierza, który pojawia się akurat zawsze tam aby znienacka zaatakować "w zasadzie sam sobie wszystko wyjaśniłeś, ten zły uniwersalny był po prostu lepszym, nowszym modelem dlatego tak łatwo radził sobie z innymi"- skoro ten koleś jest takim twardzielem na sterydach (ale jednak wciąż człowiekiem) dostaje masę kulek czy granatów, a nawet nie drgnie (przecież nie jest zrobiony z żelbetonu!)"ja myśle, że to dlatego, że miał na sobie ten specjalny kombinezon, tak jak inni uniwersalni, no i też dlatego, że był bardziej wytrzymały, tak jak już wcześniej pisałem"- jak Lundgren mógł wygłaszać monologi z wielkim prętem wbitym w czachę? :) "tu też kolega już wcześniej wyjaśniał, ludziom usuwają kawałki mózgów a mimo to dalej potrafią normalnie funkcjonować, to co spotkało Lundgrena nie koniecznie musiało go od razu zabić, no i trzeba jeszcze wziąć pod uwagę fakt, że też był uniwersalnymNo i czepiasz się jeszcze gry aktorskiej, która przecież została wymuszona przez role jaką grali aktorzy, czyli wyprane z uczuć maszyny do zabijania, więc nie rozumiem zastrzeżeń, myślisz, że dałoby się to zagrać inaczej?A co do porównania US: R do GI Joe to powiem tak, GI Joe to mega hollywodzka produkcja w którą wpompowano miliony dolarów, a mimo to film okazał się gównem, a taki US: R pokazuje, że da się zrobić przyzwoity film akcji za budżet, który pewnie pokrywał jedynie wynagrodzenie reżysera szmirowatego GI Joe. Klubbe ocenił(a) ten film na: 6 scorpinor scor zrozum jestes idiota gusta??sam nie umiesz odpowiedziec na szereg pytana pozniej gdy ktos bystrzejszy ci je napiszereagujesz jak gowniarzi tyle w temacie scorpinor Brednie. Można chodzić wokół pozostałości po elektrowni i nic ci nie będzie. _illusion_ Jasne, że można. Tak samo, jak można żyć z połową mózgu. Po prostu za dużo STALKER'a ;) Mane ocenił(a) ten film na: 5 _illusion_ dokladnie. po wybuchu w elektrowni, pozostale reaktory pracowaly az do 1997 (r. nr 1) i 2000 (r. nr 3). w tym czasie pracowali tam tez ludzie. miasto nie jest tak skazone jak wszyscy mysla. mozna tam swobodnie przebywac bez uszczerbku na zdrowiu. DTH ocenił(a) ten film na: 2 scorpinor Film obejrzałem chyba przez jakąś straszną pomyłkę:( Nie gustuję w filmach akcji typu jedno wielkie mordobicie, ale to co tutaj zobaczyłem totalnie mnie załamało. Nie chcę mi się nawet strzępić klawiatury na wypisywaniem błędów i niedociągnięć filmowych. Daje 2/10 chyba tylko za to, że nie wyłączyłem tego po pół godziny w diabły, tylko jakimś cudem dotrwałem do końca... Klubbe ocenił(a) ten film na: 6 DTH hahah no i wpuscie takiego na forum do oceniania filmowkolego jestes pomylka tego swiata
Ucho igielne to być może brama w Jerozolimie. Każdy z ewangelistów stosuje tu jednak nieco inny termin a Łukasz pisze o dużej igle, szydle. Dzisiaj natknąłem się przypadkiem na podobne powiedzenie / idiom egipski: الباب يفوّت جمل. El bab yefawwet gamal „Te drzwi są na tyle duże, że przejdzie przez nie wielbłąd
Z funkcji przewodniczącego Rady Powiatu Jasielskiego zrezygnował Grzegorz Pers. Ustąpili też wiceprzewodniczący Anna Bialik i Jan Lazar. Kto ich zastąpi? Zdjęcie: archiwum Przypominamy, że w lipcu odbyła się sesja, podczas której miało dojść do odwołania przewodniczącego i wiceprzewodniczących, jednak wówczas tak się nie stało. Wniosek złożony przez radnych Prawa i Sprawiedliwości został zdjęty z porządku obrad. Dzisiaj sami złożyli rezygnację. O szczegółach będziemy pisać wkrótce. red Napisany dnia: 10:26 Wiesz coś ciekawego? Poinformuj nas o tym! Wiesz coś, o czym my nie wiemy? Chcesz podzielić się z nami informacjami? Napisz do Redakcji lub wypełnij poniższy formularz. @Matylda18630109 Bo ci biedni na was pracują łajdaku, dlatego ty masz pieniądze, a biedni garb od ciężkiej pracy. Bezwstydny łajdak. Dobrze Jezus mówił, że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do królestwa Bożego. 11 Jan 2022

fot. Adobe Stock, Roberts Images Kiedyś była moim wrogiem, ale po latach ją zrozumiałam i... nawet zaczęłam jej współczuć. Zobaczyłam ją dzisiaj w supermarkecie i aż stanęłam, zaskoczona. „Ona czy nie ona?” – myślałam, z trudem dopatrując się w tej starej kobiecie swojej byłej teściowej. Szła powoli, przygarbiona, ciągnąc za sobą torbę na kółkach, nie rozglądając się na boki. Ze zdziwieniem odkryłam, że wzbudziła już tylko moją litość, a nie złość. Po tylu latach… Mój rozwód z mężem nie należał do przyjemnych Prawdę mówiąc, Michał nie chciał mi go dać i zapowiedział, że prędzej słoń przejdzie przez ucho igielne, niż ja się od niego uwolnię. Dzielnie wspierała go w tym jego matka, uważając, że „co Pan Bóg złączył, człowiek niech się nie waży rozłączać”. Jakoś nie przyjmowała do wiadomości, że jej syn pije i nie tylko nie pracuje, ale jeszcze terroryzuje rodzinę! Miałam dosyć domowych awantur, a stanowcze „nie” powiedziałam wtedy, gdy mąż zaczął rzucać się z pięściami na naszego dorastającego syna. Czułam, że narasta między nimi konflikt nie do opanowania i w którymś momencie będę musiała wybierać między mężem a dzieckiem. Postanowiłam więc opowiedzieć się natychmiast po stronie Tomka i wystąpiłam o rozwód. Jestem przekonana, że mój mąż mnie nie kochał, choć próbował dowieść w sądzie, że darzył mnie uczuciem. On kochał tylko moje pieniądze, które pozwalały mu żyć bez pracy i pić każdego dnia. Na szczęście sąd to także zauważył i nie przedłużał sprawy, rozwiązując nasze małżeństwo już na drugiej rozprawie. Odetchnęłam z ulgą, gdy wreszcie trzymałam w ręku papiery rozwodowe Ale to nie był koniec moich kłopotów. Teściowa stanęła po stronie syna, co było zupełnie naturalne. W końcu która matka potrafi szczerze przyznać, że to jej dziecko jest winne i nieodpowiedzialne? Ale ona postanowiła pójść krok dalej i przeciągnąć na swoją stronę wnuka! Tomek miał już wtedy jednak jedenaście lat i nie był taki głupi, gdy babcia wpajała mu, że powinien kochać tatusia, a nie mamusię, która jest niedobra i rozbiła rodzinę. Chłopiec dobrze wiedział, jak jego tata potrafił zachowywać się w domu po pijaku, rzucać się na niego z pięściami i wyzwiskami. Zapowiedział więc twardo babci, że albo przestanie gadać głupoty, albo on nie będzie do niej przychodził. Nie przestała. I Tomek odmówił wizyt babci. Nie był u niej od dziesięciu lat… Wiem, że w tym czasie przeszła gehennę z moim byłym mężem Po rozwodzie przeprowadził się do niej i poznała smak życia z alkoholikiem. Niejedną rzecz wyniósł jej z domu, gdy odmawiała dawania mu na wódkę pieniędzy ze swojej skromnej renty. Nie było mi jej żal, dostała to, na co zasłużyła. W końcu mogła stworzyć wspólny front ze mną, swoją jedyną synową i razem być może udałoby się nam namówić Michała na leczenie. A tak zapił się. Na śmierć. Zmarł cztery lata po naszym rozwodzie. Byliśmy akurat z Tomkiem na wakacjach i nie mieliśmy pojęcia o pogrzebie. Może to i lepiej... Przynajmniej oszczędziłam sobie i synowi nerwów spotkania z tamtą rodziną i kompanami od kieliszka byłego męża. Nic przyjemnego patrzeć znowu na te twarze Teściowa zadzwoniła potem tylko raz, żeby wyrzucić wnukowi, iż nie był na pogrzebie własnego ojca. – Dzwoniłam do ciebie, specjalnie nie odbierałeś telefonów! – zarzuciła mu. Tomek bez słowa odłożył słuchawkę. Gdzie się podziała ta pewna siebie, rządząca wszystkimi kobieta? Miałam przed sobą niepozorną staruszkę, której kłopot sprawiało ciągnięcie torby z zakupami. „Ile ona może mieć teraz lat? Dobrze ponad siedemdziesiąt” – pomyślałam. „I co jej przyszło z tego wojowania ze mną i wnukiem? Nic, tylko samotność”. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że zrobiło mi się nagle żal tej kobiety. Głupia była i zaślepiona swoją miłością do syna, ale ja przecież za Tomka także byłabym w stanie dać się pokroić, żeby nie wiem, co zrobił. No i bywały takie momenty, że jednak okazywała się lojalna wobec mnie. Na przykład wtedy, gdy szczerze zeznała w sądzie, że to ja wniosłam więcej pieniędzy przy kupnie mieszkania. Dzięki temu je dostałam i nie musiałam się tułać z dzieckiem, a Michał wrócił do mamusi. „Może powinnam poprosić Tomka, żeby do niej zadzwonił?” – wpadło mi nagle do głowy. „W końcu to jego rodzina… Tak, powiem, że ją spotkałam i nie wygląda najlepiej. Dobrze by było, aby się dowiedział, co u niej i jak się miewa. A jeśli go wyzwie albo naskoczy na mnie? Cóż, wtedy Tomek znowu odłoży słuchawkę. Ale mam nadzieję, że jednak życie ją czegoś nauczyło i nie zaprzepaści tej szansy na nawiązanie kontaktów z wnukiem. Czas pokaże…”. Czytaj także:„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

PRZEPIS NA SERNIK HOMOGENIZOWANY: najświeższe informacje, zdjęcia, video o PRZEPIS NA SERNIK HOMOGENIZOWANY; Sernik dla cukrzyka smakuje równie dobrze jak babciny. furtka dla czegoś, opcja rozwiązania jakiejś trudnej sytuacji, ciężka do przejścia, ale dająca możliwości tłumaczenia ucho igielne Dodaj Nadelöhr noun Przypowieści o wielbłądzie i uchu igielnym nie należy rozumieć dosłownie. Das Gleichnis von dem Kamel und dem Nadelöhr ist nicht buchstäblich zu verstehen. Öhr noun A nadto powiadam wam: Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego” (Mat. Wieder sage ich euch: Es ist leichter für ein Kamel, durch ein Nadelöhr zu gehen, als für einen Reichen, in das Königreich Gottes einzugehen.“ jw2019 Jezus mówił, że łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi przejść przez bramę prowadzącą do nieba. Jesus sagte, eher gehe ein Kamel durch ein Nadelöhr, als dass ein Reicher in den Himmel gelange. Literature 15 ‛Przeciskanie się przez ucho igielne’ 15 Der „Ritt durch das Nadelöhr“ jw2019 Wielbłąd rozczarowania utknął w uchu igielnym próby zrozumienia sytuacji Das Kamel der Enttäuschung scheute vor dem Nadelöhr von Enids Bereitschaft, das Gehörte zu begreifen. Literature • Czego się uczymy z przykładu Jezusa o wielbłądzie i uchu igielnym? • was wir aus der Veranschaulichung Jesu von dem Kamel und dem Nadelöhr lernen? jw2019 Jakby nie pierwej miał przejść wielbłąd przez ucho igielne... Als ginge nicht eher ein Kamel durch ein Nadelöhr ... Literature " Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty znajdzie szczęście w niebie. " Eher geht ein Kamel durch ein Nadelöhr, als dass ein Reicher in das Reich Gottes gelangt. Sforsowanie jej zachodniego wejścia kosztowało sporo nerwów — słusznie mówiono, że przypomina ‛przeciskanie się przez ucho igielne’. Von Westen her in die Bass-Straße hineinzusegeln war eine höchst nervenaufreibende Angelegenheit, treffend beschrieben als „Ritt durch das Nadelöhr“. jw2019 Książkę tę, ciągnął, pragnie zatytułować Ucho igielne. Dieses Buch, sprach er weiter, wollte er Das Nadelöhr nennen. Literature Czy pamiętasz słowa Jezusa o wielbłądzie przechodzącym przez ucho igielne? Erinnerst du dich noch daran, was Jesus über das Kamel und das Nadelöhr gesagt hat? Literature Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego. Und es ist leichter für ein Kamel, durch ein Nadelöhr zu gehen, als für einen Reichen, in den Himmel zu gelangen. Gdy przejdziemy przez ucho igielne trzeciego testu, będziemy mogli przystąpić do ciągłej produkcji. Wenn wir das Nadelöhr des dritten Tests passiert haben, sind wir bereit, um in Produktion zu gehen. Literature Oto sztuka wojowników w podróży: przejść przez ucho igielne nie zauważonym. Das ist die Kunst der Krieger-Wanderer: Sie gehen unbemerkt durch das Nadelöhr. Literature ‛Przeciskanie się przez ucho igielne’ Der „Ritt durch das Nadelöhr“ jw2019 Wyroby jubilerskie i biżuteria, z wyjątkiem uszy igielnych i przyrządów zegarmistrzowskich Juwelierwaren und Schmuckwaren, ausgenommen Öhren und Zeitmessinstrumente tmClass „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne” „Eher geht ein Kamel durch ein Nadelöhr“ LDS Przez ucho igielne jedynego dozwolonego handlu niderlandzkiego europejska wiedza dotarła do zamkniętej Japonii. Über das Nadelöhr des allein erlaubten niederländischen Handels gelangte europäisches Wissen ins verschlossene Japan. Literature Przypowieści o wielbłądzie i uchu igielnym nie należy rozumieć dosłownie. Das Gleichnis von dem Kamel und dem Nadelöhr ist nicht buchstäblich zu verstehen. jw2019 Biblia mówi, że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty trafi do nieba. Die Bibel sagt, eher geht ein Kamel durch ein Nadelöhr, als dass ein Reicher in den Himmel kommt. Wpływanie od zachodu w Cieśninę Bassa nazywano ‛przeciskaniem się przez ucho igielne’ Von Westen in die Bass-Straße hineinzusegeln wurde als „Ritt durch das Nadelöhr“ beschrieben jw2019 Normalnie jakbyśmy próbowali przecisnąć słonia przez jebane ucho igielne Das ist ja, als würde man einen Elefanten durch ein beschissenes Nadelöhr prügeln! Literature W FSK nie ma kompletnych debili, na to ucho igielne przy przyjmowaniu jest zbyt wąskie. Im FSK dienen keine wirklichen Idioten, dafür ist das Nadelöhr zu eng. Literature Wygłaszał kazania o bogatym mężczyźnie i o uchu igielnym, ale lubił mieć pieniądze. Er hielt zwar auch gern abfällige Vorträge über reiche Leute und Begehrlichkeit, aber er wollte selbst Geld haben. Literature To jak ucho igielne, przez które tylko my możemy się przecisnąć. Es ist wie ein Schlüsselloch, durch das nur wir passen. Literature • Jezus Chrystus powiedział, że bogatemu będzie równie trudno wejść do Królestwa, jak wielbłądowi przedostać się przez ucho igielne. • Um zu zeigen, wie schwer es für einen Reichen ist, in das Königreich einzugehen, verglich Jesus Christus es mit dem Versuch eines Kamels, durch ein Nadelöhr zu gehen. jw2019 Najpopularniejsze zapytania: 1K, ~2K, ~3K, ~4K, ~5K, ~5-10K, ~10-20K, ~20-50K, ~50-100K, ~100k-200K, ~200-500K, ~1M
Bogactwo to trudna łaska. Fot. Z ks. Jackiem Hadrysiem, wykładowcą teologii duchowości na Wydziale Teologicznym UAM, rozmawia Hubert Kubica Jezus mówił, że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do królestwa niebieskiego. Jakie mogą być motywacje ludzi bardzo zamożnych, którzy rozpoczynają dzień od
Lechia Gdańsk najbliższe mecze ligowe ze Śląskiem Wrocław ( i Lechem Poznań ( rozegra już na stadionie, który nie ma w nazwie Energa, ale dla klubu nie będzie to miało żadnych konsekwencji. Umowy biało-zielonych tak ta sponsorska z koncernem energetycznym, jak i z miastem na korzystanie z obiektów - pozostają bez zmian i są ważne do 30 czerwca 2021 roku. Stadion Energa Gdańsk przeszedł do historiiJak informowaliśmy, z końcem października wygasła umowa pomiędzy Gdańskiem a Energa SA na mocy, której obiekt na Letnicy nosił nazwę Stadion Energa Gdańsk. Koncern energetyczny poinformował, że nie jest zainteresowany jej przedłużeniem. Jako że zarazem jest to sponsor główny Lechii Gdańsk, a biało-zieloni rozgrywają na tym stadionie mecze ligowe, sprawdziliśmy, czy coś zmieniło się w klubowych kontraktach po tym zdarzeniu. - Grupa Energa jest sponsorem głównym Lechii Gdańsk i podpisana niedawno umowa obowiązuje do końca sezonu 2020/2021. Ta umowa jest niezależna od rozmów, które Grupa Energa prowadzi z operatorem stadionu w Letnicy, spółką Arena Gdańsk Operator - informuje Arkadiusz Bruliński, dyrektor Działu Komunikacji i rzecznik prasowy gdańskiego zasłonić puste trybuny i jeszcze na tym zarobić? Pieniądze, które Energa SA płaciła za prawo do nazwy stadionu, wyłącznie trafiały do kasy Arena Gdańsk Operator, czyli spółki zarządzającej obiektem. Z tego tytułu klub nie otrzymywał żadnych gratyfikacji. Natomiast finansowania zapewnia mu osobna, własna umowa ze że aktualnie obowiązująca umowa między Lechią a Energą może być najwyższą w historii między tymi podmiotami, o ile piłkarze wywalczą miejsce gwarantujące grę w europejskich pucharach. Obecny kontrakt zawiera bowiem bonusy za konkretny wynik sportowy. Natomiast nie ma w nim zapisów, które obowiązywały w poprzednich umowach, uzależniających niektóre wypłaty od frekwencji na trybunach. Rekordowy kontrakt Lechia Gdańsk - Energa SANadal również ważne i nie wymagające nowych negocjacji są umowy Lechii z zarządcami miejskich obiektów, z których korzysta klub. Na Letnicy rozgrywane są nie tylko mecze, ale tam mieści się siedziba klubu. - Nieprzedłużenie umowy dotyczącej sponsorowania stadionu nie wpływa ani na naszą współpracę z Grupą Energa, ani na naszą współpracę z Arena Gdańsk Operator. Stadion wykorzystujemy kompleksowo na potrzeby pierwszej drużyny oraz korzystamy z przestrzeni biurowych obiektu. Umowa ta obowiązuje do końca sezonu 2020/2021 - dodaje dyrektor zmienił powołania w Lechii GdańskLechia do Arena Gdańsk Operator odprowadza stałą, roczną opłatę. Jej wysokość obie strony strzegą tajemnicą handlową. Biało-zieloni w tym miesiącu na stadionie w Letnicy mają zameldować się dwukrotnie. 20 listopada zmierzą się ze Śląskiem Wrocław, a 10 dni później z Lechem Poznań. Oba spotkania wyznaczone są na godzinę 18 i jeśli nic się nie zmieni, rozgrywane będą bez udziału baza treningowa Lechii mieści się na stadionie przy ul. Traugutta. Ten miejski obiekt jest administrowany przez Gdański Ośrodek Sportu. - Obecna umowa jest ważna do roku. Według wyciągu z umowy: "Najemca korzysta z Obiektu Sportowego Traugutta 29 lub jego części w celu przeprowadzenia treningów, piłkarskich rozgrywek sportowych nie będącymi imprezami masowymi oraz piłkarskich rozgrywek sportowych będących imprezami masowymi w rozumieniu ustawy z dnia 20 marca 2009 r. o bezpieczeństwie imprez masowych. Za korzystanie z obiektu lub jego poszczególnych części Najemca będzie uiszczał czynsz najmu na zasadach i w wysokościach określonych aktualnym zarządzeniem Prezydenta Miasta Gdańska w sprawie ustalenia odpłatności i zasad korzystania z obiektów sportowych Gminy Gdańska administrowanych przez Gdański Ośrodek Sportu" - informuje Grzegorz Pawelec, starszy specjalista ds. komunikacji GOS Gdańsk. Już 20 zakażonych w izolacji. Pozostali trenują indywidualnieW tym przypadku kwoty, które trzeba zapłacić za poszczególne treningi, czy mecze są ogólnodostępne i określone w rozporządzeniu prezydenta Gdańska, które zamieszczamy poniżej. Na przykład wynajęcie całego stadionu na dobę to koszt około 37 tys. Prezydenta Miasta Gdańska w sprawie ustalenia odpłatności i zasad korzystania z obiektów sportowych Gminy Miasta Gdańska administrowanych przez Gdański Ośrodek Sportu - pełna treść Typowanie wyników LECHIA Gdańsk 3:2 (bez publiczności) Śląsk Wrocław Jak typowano 58% 167 typowań LECHIA Gdańsk 31% 87 typowań REMIS 11% 33 typowania Śląsk Wrocław LECHIA Gdańsk 0:1 (bez publiczności) Lech Poznań Jak typowano 45% 130 typowań LECHIA Gdańsk 22% 63 typowania REMIS 33% 97 typowań Lech Poznań Tabela po 9 kolejkach Piłka nożna - Ekstraklasa Drużyny M Z R P Bramki Pkt. 1 Raków Częstochowa 9 6 2 1 20:9 20 2 Legia Warszawa 9 6 1 2 14:9 19 3 Górnik Zabrze 10 5 2 3 15:10 17 4 LECHIA GDAŃSK 9 5 1 3 17:13 16 5 Pogoń Szczecin 8 4 3 1 10:5 15 6 Śląsk Wrocław 10 4 2 4 15:12 14 7 Zagłębie Lubin 8 4 2 2 10:7 14 8 Jagiellonia Białystok 9 3 2 4 9:13 11 9 Wisła Kraków 9 2 4 3 14:12 10 10 Warta Poznań 9 3 1 5 6:9 10 11 Cracovia 9 3 5 1 14:12 9 12 Lech Poznań 8 2 3 3 14:13 9 13 Wisła Płock 8 2 3 3 10:12 9 14 Podbeskidzie Bielsko-Biała 9 1 3 5 10:22 6 15 Piast Gliwice 9 1 2 6 7:15 5 16 Stal Mielec 9 1 2 6 8:20 5 Rozgrywki trwać będą przez 30 kolejek systemem każdy z każdym mecz i rewanż. Nie będzie rywalizacji w drugiej fazie, w grupach. Zdegradowana zostanie tylko najsłabsza drużyna, bo od kolejnego sezonu ekstraklasa zostanie powiększona do 18 zespołów. Cracovia rozpoczęła sezon z pięcioma ujemnymi punktami. Tabela wprowadzona: 2020-11-21 Wyniki 9 kolejki LECHIA GDAŃSK - Śląsk Wrocław 3:2 (0:1) Stal Mielec - Warta Poznań 0:1 (0:0) Cracovia - Jagiellonia Białystok 3:1 (1:1) Legia Warszawa - Lech Poznań 2:1 (0:1) Raków Częstochowa - Wisła Kraków 0:0 Górnik Zabrze - Piast Gliwice 1:2 (0:1) Podbeskidzie Bielsko-Biała - Zagłębie Lubin (przełożony na Wisła Płock - Pogoń Szczecin (przełożony na Mecze awansem z 10. kolejki: Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 0:0 Pogoń Szczecin - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (0:1) PRZEPIS NA ANDRUTA: najświeższe informacje, zdjęcia, video o PRZEPIS NA ANDRUTA; Co można zrobić z gotowej masy makowej? Szybkie rozwiązania na pyszne desery na Boże Narodzenie Według wielu wspinaczy w Polsce istnieje w zasadzie tylko jedna skała – Pochylec. By zobrazować, co kryje się za tak śmiałą tezą, trzeba spróbować nakreślić charakter tamtejszych pasaży. Za przykład podam drogę czy też kombinację dróg o nazwie Odlot Proroka, która jest wyceniona na (7c+). Droga ma około 60 przechwytów, z czego mniej więcej 30 prowadzi do tak zwanego „restu” (dwa większe chwyty w połowie skały), kolejne 10 do tzw. „płucek” (pionowy chwyt w charakterystycznym kształcie), a dopiero kolejne stają się ewidentnie trudne, rozpoczynając cruxa w okolicy przechwytu nr 45, co stanowi o wycenie całości. Dodam, że do ,,płucek” teren mógłby być wyceniony spokojnie na może nawet z łamańcem na 4. Nie ma to jednak większego znaczenia. Na Pochylcu chodzi bowiem o ciąg trudności i wspinanie jako ruch, który jest choć minimalnie podobny do zachodniego. To przecież tu, od wiosny do jesieni znajdziemy, jak nigdzie indziej na Jurze (no, może jeszcze w Jaskini Mamutowej), wiszące na stałe ekspresy. Dojazd i miejsce pod skałą Pochylec znajduje się w Dolinie Prądnika przy drodze nr 773, tuż obok skrzyżowania tej drogi i odnogi prowadzącej do Ojcowa. Jest to ważna informacja, bowiem skała jest na granicy Ojcowskiego Parku Narodowego. Wspinając się tu, trzeba o tym pamiętać, by nie zniszczyć wypracowanych zezwoleń i porozumień dotyczących ruchu wspinaczkowego na tym kawałku wapienia. Parkujemy na poboczu lub na utwardzonym terenie tuż pod skałą. Jako, że zderzak nieomal dotknie drewnianych tarasów, to i o nich słów kilka. Kilka lat temu dzięki inicjatywie “Nasze Skały” bardzo niekorzystny teren w okolicy startów do dróg zamienił się w wygodne drewniane plateau. Pojawił się też toi-toi, który jest regularnie czyszczony. Patrząc przez pryzmat relacji środowisko wspinaczkowe – Park Narodowy jest to rewelacyjne rozwiązanie. Podobne działania można spotkać w wielu rejonach zachodnich (np. w Arco). Pochylec (fot. Kamil Żmija) Wszelkie głosy o niszczeniu natury są w tym miejscu całkowicie bezzasadne z uwagi na sąsiedztwo wspomnianej już drogi nr 773. Dla kierowców ciężarówek bywa ona darmowym ominięciem tzw. drogi olkuskiej. Domyślacie się, że ciszy pod Pochylcem po prostu nie ma. Można podziwiać Scanie, Steiery, traktory i kombajny, usłyszymy także wszelkie motocykle, quady i inne bolidy. Nie ominą nas też charakterystyczne pogwizdywania turbin samolotów lądujących w Balicach. A jeżeli jednak “usłyszymy” tu ciszę, to oznaczać będzie, że albo jest środek nocy, albo pomyliliśmy skały. Cisza jest tu unikatem. Półżartem mógłbym zaapelować raczej o ekrany akustyczne niż próbować komuś wmawiać, że jadę na Pochylec poobcować ze środowiskiem naturalnym. Wiadomo bowiem, że hałas wynikający z bliskość drogi nie jest atutem Pochylonego. Zapewne każdy wolałby, aby to cudo Jury stało w środku lasu, nawet niekoniecznie z tarasami. Drogi na Pochylcu – rys historyczny Odkrycie Pochylca przypisywane jest Ricowi Malczykowi i jego ekipie. Pokonali (może Rico pokonał – nie wiadomo do końca) na wędkę najpewniej Kocią kołyskę i Odlot Prowadzenia tych dróg nadeszły wraz z kolejnym pokoleniem czyli Nową Falą i Andrzejem Marciszem. Kolejno powstały też: Prostowanie Odlotu oraz sztandarowa Shock the Monkey W związku z tym, że terenu zaczęło brakować zaczęto do istniejących linii dokładać ograniczniki, często bardzo umowne. W ten sposób powstały: Pier…lony ogranicznik oraz Ekspozytura szatana (poprowadzona przez Piotrka „Szalonego” Korczaka). Pierwsze kobiece przejście Ekspozytury należy do Iwony Gronkiewicz – Marcisz (1997r). Z czasów Nowej Fali pochodzi również Powerplay wymyślony i przewędkowany przez wspomnianego już Andrzeja Marcisza, ale poprowadzony dopiero przez Sebastana „Ziejkę” Zasadzkiego (1995 r.). Było to wydarzenie symboliczne w polskim ogródku wspinaczkowym. Oznaczało zmianę pokoleniowej warty na kolejną, czyli na „Dzieci Korony”. Pierwszą kobietą, która pokonała Powerplay była Ola Taistra (2004 r.). Kolejne pokolenia także dokładały swoje trzy grosze do Pochylca, mimo że wydawać by się mogło, że skała jest już zapełniona wariantami i wariancikami. Ostatnią jak na razie drogę wytyczył tam Piotrek Schab i jest to Batalion skała (2012 r.). W 2016 r. tę drogę pokonała nasza redakcyjna koleżanka Kinga Ociepka – Grzegulska. Pochylec – ciekawostki Nazwa Odlot pochodzi od wędkowania tej drogi. Zawodnik, który odpadał w jej dolnej części doznawał rzeczywistego odlotu w stronę lasu. Zdarzyło się nawet skoszenie jakiegoś drzewa. Wojtek Kurtyka chciał pierwotnie nazwać drogę Wzlot jako Wzwód. Profil Pochylca jest dość charakterystyczny. Charakterystyczny profil Pochylca (fot. autor) Pewnego dnia 1996 roku skałę przeciął jak przecinak Marcin Bartocha, prowadząc w jeden dzień Ogranicznik Filar Pochylca i Ekspozyturę szatana Do dziś jest to wydarzenie budzące ogromny respekt, zwłaszcza że przeciętny zawodnik jest w stanie na Pochylcu oddać jedynie trzy, może cztery sensowne próby w ciągu dnia. W 2017 r. Adam ,,Gaduła” Karpierz pokonał w ciągu jednego dnia Odlot Kiełbasy oraz Nie Dla Psa Kiełbasa Fałszywy Prorok RP, Niepopier…ony Odlot Stefan Madej kilka dni później dołożył kolejną łańcuchówkę prowadząc w jeden dzień Batalion skała Filar Pochylca Fałszywy prorok i Shock the Monkey oraz w ramach rozgrzewki Odlot proroka Mimo, że wymienieni wyżej wspinacze znali lub powtarzali część z pokonanych dróg, to można śmiało powiedzieć, że są to wyczyny ,,z kategorii science fiction”. Do dziś w Polsce występuje teza, że prędzej słoń przejdzie przez ucho igielne niż słaby zawodnik poprowadzi Shocka Według szacunkowych danych liczba zawodników, która do dziś (czerwiec 2017 r.) poprowadziła Shocka może powoli dobijać do 80, a może nawet 100. Trzecie przejście Shocka zrobił Wojtek Kurtyka (pokolenie tzw. „Kaskaderów”). Istnieją zawodnicy, którzy rozgrzewają się na Shocku. Adam Pustelnik poprowadził Prostowanie Odlotu z ogromnym piorunem w stylu OS, wyceniając na 7c ( Podobno wszystko mu się tam zaginało. Na szczęście nikt jednak przeceny nie potraktował poważnie. Olek Król zjeżdża po poprowadzeniu Fałszywego Proroka (fot. autor) Stali bywalcy Pochylca swego czasu nie chcieli zaliczyć Nie dla psa kiełbasa autorowi tej drogi. Ponoć łapał się chwytu, którego nie można. Wiele chwytów ma swoje nazwy, oprócz wspomnianych „płucek”, jest też na przykład „ul”, który na Shocku łapie się jedną ręką, a na Ekspozyturze drugą. Na Pochylcu nie ma ograniczników…. to oczywiście żart, ale na większości dróg nie są tak nielogiczne, jak myśli większość osób. Tak czy tak, przejście drogi trudniejszej niż warto przed wpisaniem na jako „soft” skonsultować ze znawcami patentów. Natomiast Fałszywy prorok faktycznie nie ma żadnych ograniczeń, taka była też idea jego wytyczenia. Wspinanie na Pochylcu Zasadnicza ściana tylko rano znajduje się w słońcu, co jest zaletą. Jednak wiosną i jesienią będziemy od godziny 19:00 borykać się z charakterystyczną wilgocią pokrywającą skałę. Pochylec bywa oblegany, ale z uwagi na dość wysoko postawioną poprzeczkę trudności, a przez to sportową atmosferę na tarasach, dogadanie się z innymi wspinaczami, co do kolejności wiązania się liną, jest dość łatwe. W ciągu sezonu pod Pochylcem przewijają się zwykle te same twarze. Najłatwiejszą drogą jest Krecia robota znajdująca się całkiem z lewej strony skały. Jak na realia Pochylca nie jest zbyt urodziwa, natomiast postawiona na każdej innej skale wzbudzałaby spore zainteresowanie. Natomiast jak każda ,,pochylcowa” droga, odsiewa wspinaczy szukających szemranek – widziałem już tam niejednego zawodnika, chwalącego się tajemnymi drogi o wiele wyższej wycenie, który miał problem z przehaczeniem Kreciej roboty. Całkiem z drugiej strony, na ścianie, która w słońcu znajduje się po południu, jest Kaszalot i Wzlocik Niech nikogo nie zmylą niepozorne nazwy. Kasia Wrona prowadzi Kocią kołyskę (fot. autor) Na prawo od Kreciej roboty umiejscowiona jest jedna z najładniejszych dróg o wycenie w naszym kraju – Kocia kołyska. Jeżeli dodać ogranicznik u góry dostanie ona pełne Dalej to w zasadzie kilka i trudniejsze, wymienione wyżej propozycje, których tu reklamować nie trzeba, bo stanowią one najwyższe standardy wspinania w Polsce. Pamiętajmy, że aby uniknąć nerwowej atmosfery na tarasach w dobrym tonie jest nie patentować za długo Odlotu, ponieważ to właśnie nim startuje kilka dróg i kilka kombinacji. Wspinanie na Pochylcu jest rytuałem. Droga na Pochylec, prowadząca od strony Olkusza przez jedną z najładniejszych dolin w Polsce, tuż obok zamku w Pieskowej Skale i Maczugi Herkulesa, sama w sobie jest atrakcją. Metry na Pochylcu są, jak chyba nigdzie indziej, szansą na rozwój sportowy, bo zawsze przekładają się na każdą inną skałę (może oprócz Cim w Podzamczu). Na Pochylcu jest też szansa, by podpatrzeć jak wspinają się najlepsi w kraju, co często bywa pouczające. Warto też odwiedzić Pochylec, choćby jeden raz, by ocenić swój rzeczywisty poziom wspinaczkowy. Provided to YouTube by BookwireChapter 3.7 - Przez ucho igielne · Wioletta MilewskaPrzez ucho igielne℗ SAGA EgmontReleased on: 2022-07-29Artist: Wioletta Mil Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...POCZTANie pamiętasz hasła?Stwórz kontoQUIZYMENUNewsyJak żyć?QuizySportLifestyleCiekawostkiWięcejZOBACZ TAKŻE:BiznesBudownictwoDawka dobrego newsaDietaFilmGryKobietaKuchniaLiteraturaLudzieMotoryzacjaPlotkiPolitykaPracaPrzepisyŚwiatTechnologiaTurystykaWydarzeniaZdrowieNajnowszeWróć naESO| 20:5010Podziel się:W piątek 9 kwietnia świat obiegła smutna wiadomość o śmierci księcia Filipa. Kondolencje napływają z całego świata. Papież Franciszek również przesłał wyrazy współczucia królowej Elżbiecie. Papież Franciszek przesłał kondolencje królowej Elżbiecie z powodu śmierci księcia Filipa. (Getty Images)W sobotę Papież Franciszek wysłał telegram do królowej Elżbiety II, w którym wyraził swój smutek z powodu śmierci jej męża księcia także:
Forum wortalu chelloPL. Wszystko o usłudze chello i providerze - firmie UPC. Na stronie znajdziesz najświeższe informacje, aktualności o chello, artykuły, porady oraz FAQ, czyli często zadawane pytania.
Według św. Łukasza (18,18-25) pewien bogaty młodzieniec podszedł kiedyś do Jezusa i zapytał Go co jeszcze ma zrobić, by dostąpić zbawienia, skoro od najmłodszych lat nie cudzołoży, nie zabija, nie kradnie, nie zeznaje fałszywie, czci ojca swego i matkę swoją? Jezus odpowiedział mu:"Jednego ci jeszcze brak: sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; potem przyjdź i chodź ze mną" Jak pisze św. Łukasz, młodzieniec odszedł zasmucony, był bowiem bardzo bogaty. Pan Jezus, gdy to zobaczył, powiedział:"Jak trudno bogatym wejść do królestwa jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego" Te słowa Pana Jezusa, mówiącego uczniom, że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do królestwa niebieskiego, są bardzo znane. Może jest tak dlatego, że zostały przytoczone w trzech Ewangeliach, u św. Marka, św. Mateusza i św. Łukasza. A może dlatego, że jest to porównanie dosyć absurdalne! Czemu akurat wielbłąd przyszedł Panu Jezusowi do głowy? Kto, jak kto, ale On, nie używałby przypadkowych porównań! Wszystko to co mówił i robił, miało sens, nieraz tak głęboki, że niedostępny dla prostych ludzi, jakimi byli jego uczniowie. Bo byli przecież prostymi ludżmi..., rybakami! Rybakami! Wśród uczniów Pana Jezusa byli rybacy. Wyobraźmy sobie tę scenę. Jezus mówi słynne słowa do swoich uczniów... A na czym znają się rybacy? Jakich porównań mógł użyć, by dotrzeć do rybaków. Może i widywali wielbłądy, ale... Z pewnością to, na czym doskonale znali się uczniowie Pana Jezusa, to sieci. Musieli również umieć te sieci naprawić, stąd zapewne dobrze posługiwali się... igłami! Jeden z elementów słynnej wypowiedzi Pana Jezusa: igła, ma wyraźne uzasadnienie. Ale drugi! Co z tym wielbłądem? Na czym jeszcze znają się rybacy? Na budowie łodzi, na takielunku, na węzłach, na linach, na cumach! Gdyby Jezus chciał pokazać swym uczniom coś, jakiś przykład, który dobitnie miał im pokazać, jak trudno bogatemu dostać się do Nieba, mógłby użyć porównania cumy i igły! Każdy kto kiedykolwiek widział cumę, żeglarską linę służącą do mocowania jednostek pływających do stałych elementów nabrzeża wie, że żadną miarą, żadna cuma nie wejdzie w ucho od igły! Na pewno doskonale zrozumieli to uczniowie Jezusa! Skąd więc wziął się nieszczęsny wielbłąd? Odpowiedź znajduje sie w samym wielbłądzie. To błąd. Błąd tłumaczenia! Ewangeliści byli Żydami i pisali po hebrajsku. W dzisiejszych czasach łatwo można zweryfikować pewne założenia, dzięki takiemu wynalazkowi, jak internet. Szanowni Czytelnicy! Proponuję Wam teraz przeprowadzenie małego doświadczenia. Wywołajcie sobie na ekranie waszych komputerów tłumacza Google. W lewym okienku ustawcie język polski i wpiszcie dwa słowa: cuma i wielbłąd. W prawym okienku ustawcie język hebrajski! Popatrzcie uważnie, jak w języku hebrajskim wyglądają oba słowa. Z łatwością da się zauważyć ewidentne podobieństwo. Oba słowa pisane po hebrajsku składają się z trzech znaków, z których pierwsze są takie same, a dwa następne w obu wyrazach są bardzo podobne! Jeżeli jeszcze uświadomimy sobie, że w czasach, gdy tłumaczono Ewangelie z hebrajskiego na grekę, nie było maszyn do pisania, ani drukarek i tłumacz miał przed sobą rękopis, wyjaśnienie błędu jest oczywiste! W czasie tłumaczenia z hebrajskiego na grekę, popełniony został (mały)błąd, który sprawił, że wiel(ki)błąd zajął miejsce cumy! Innym przykładem, świadczącym o błędach w tłumaczeniu jest "namaszczenie w Betanii". Zarówno Marek (14,3), jak i Mateusz (26,6) piszą, że Jezus przebywał w domu "Szymona Trędowatego". Problem w tym, że żaden trędowaty człowiek, zgodnie z literą Prawa, nie mógł mieszkać w normalnym domu i stykać się ze zdrowymi ludźmi, a już zupełnie wykluczone było, by ktoś przyszedł do niego w gości. Z kolei gdyby ktoś został uleczony, nie nazywano by go trędowatym! Tę zagadkę da się rozwiązać podobnie jak poprzednią. Gdyby zapisać Szymona Trędowatego po hebrajsku, wyglądało by to tak: Shim'on ha-Zarua. Brzmi bardzo podobnie do Shim'on ha-Zanua, co oznacza: Szymon Esseńczyk. A ów Szymon - skryba esseńskiego pochodzenia - jest postacią historyczną znaną z pism rabinistycznych i Józefa Flawiusza. I w tym wypadku mamy do czynienia z błędem tłumacza. Powyższe dwa dowody pochodzą z dzieł współczesnego żydowskiego badacza Pinchasa Lapide*. Błędami w tłumaczeniach da się również wyjaśnić kilka nieścisłości i różnic w opisie faktów z życia Jezusa, występujących pomiędzy różnymi Ewangelistami. Jeden z wielu przykładów podaje inny biblista Jean Carmignac, w książce Początki Ewangelii synoptycznych: "U Marka 1,7 i Mateusza 3,16 Jan Chrzciciel mów: "Ja nie jestem wart rozwiązać (lâshèlèt) rzemienia Jego sandałów", ale według Mateusza 3,11 mówi: "Ja zaś nie jestem wart nosić (za Nim) (lâs`èt) Jego sandałów". co jest już mniej naturalne."** Jak widać, nie było w tym przypadku różnicy w relacji pomiędzy trzema Ewangelistami, ale zwykły błąd tłumacza. Takich przykładów można znaleźć całe mnóstwo. Przetłumaczenie Ewangelii z powrotem na hebrajski, ujawnia całą masę znaczeń i niuansów, które umykają w następnych przekładach. Pojawia się całe piękno poetyckich fragmentów Pism, które zniknęło po tłumaczeniach. Liczne tego przykłady wykraczają poza ramy niniejszego eseju. Profesor Paolo Sacchi wykładowca hebrajskiego i aramejskiego na uniwersytecie turyński, sam będący laikiem, mówi wprost:"To, że grecki tekst Ewangelii synoptycznych jest przekładem z pism hebrajskich, jest dla mnie jasne jak słońce. To oczywiste, wystarczy znać grecki i hebrajski, aby zdać sobie z tego sprawę."*** Tak zwany consensus, który - według racjonalistów - mówi, że Ewangelie zostały spisane po grecku, jest consensusem ludzi, którzy nie biorą w ogóle pod uwagę dowodów i wyników badań, które nie pasują do ich światopoglądu. Ci "racjonaliści" ignorują zupełnie dowody na fakty niezgodne z ich przekonaniami. Ale nie należy dać się im zakrzyczeć. Lista uczonych, przekonanych o hebrajskim rodowodzie Ewnagelii jest bardzo długa i zawiera nazwiska osób żyjących współcześnie, jak i tych, którzy pisali na przestrzeni wielu lat - od pierwszych wieków chrześcijaństwa, przez niesławne Oświecenie, aż po dzień dzisiejszy! Semityzmy w Ewangeliach znalazł na przykład Erazm z Rotterdamu w 1518, co naraziło go na naiwne zarzuty o bluźnierstwo ze strony protestantów. A jaka jest konsekwencja faktu, że Ewangeliści spisali swoje dzieła po hebrajsku? Konsekwencją, Moi Drodzy, jest CZAS! Czas powstania Ewangelii! Zobaczmy, co o czasie powstania Ewangelii synoptycznych mówi cytowany już powyżej profesor Sacchi:"Co się tyczy datowania Ewangelii, to dzieją się rzeczy niesłychane. Naukowe kryteria, które stosuje się do innych tekstów, przy Nowym Testamencie schodzą na boczny tor."**** Szanowni Państwo! Wmawia się nam, katolikom, że Ewangelie powstały kilkaset lat po męczeńskiej śmierci Jezusa. Robi się to po to, by zawartość Nowego Testamentu zdezawuować! By Prawdę zawartą w Księdze uczynić mniej prawdopodobną. Tymczasem, jeżeli Ewangelie powstały w języku hebrajskim to znaczy, że musiały istnieć wcześniej, niż najwcześniejsze egzemplarze greckie! Znany jest fragment Ewangelii datowany na 72 rok naszej ery! (To jest swoją drogą niezwykle ciekawa historia i opiszę ją niedługo w kolejnej notatce) To znaczy, że teksty Ewangelii musiały powstać znacznie wcześniej. To potwierdza, że przeczytali je i zaakceptowali naoczni świadkowie Męki i Zmartwychwstania! To z tą Prawdą walczą zajadle wrogowie naszej Wiary. I robią to tak skutecznie, że do swych kłamstw potrafili przekonać nawet niektórych hierarchów Kościoła! Fakt, że Ewangelie powstały w tak krótkim czasie po Zmartwychwstaniu zasadniczo zwiększa ich wiarygodność i historyczność! Tym samym nie pozostawia czasu na - postulowany przez przeciwników Prawdy - proces "ubóstwiania" Jezusa. Tymczasem fakty są takie, że Jezus był Bogiem i jego uczniowie to wiedzieli. Od samego początku! Nie dajcie sobie wmówić, Szanowni Czytelnicy, że jest inaczej! Jak ktoś Wam powie, że jest "consnensus", który mówi, że Ewangelie powstały w języku greckim i to później niż 70 lat po Wniebowstąpieniu - możecie go śmiało wyśmiać! z poważaniem Lech -Losek- Mucha Tekst ukazał się na portalu Legion św. Ekspedyta * Pinchas Lapide Bibbia tradotta Bibia tradita, EDB, Bolonia 1999. ** Antonio Socci Wojna przeciw Jezusowi, Wydawnictwo Św. Stanisława BM, Kraków 2012 dz. cyt. *** Tamże dz. cyt. *** Tamże. .
  • 1vnssh27y7.pages.dev/544
  • 1vnssh27y7.pages.dev/639
  • 1vnssh27y7.pages.dev/596
  • 1vnssh27y7.pages.dev/862
  • 1vnssh27y7.pages.dev/75
  • 1vnssh27y7.pages.dev/761
  • 1vnssh27y7.pages.dev/711
  • 1vnssh27y7.pages.dev/602
  • 1vnssh27y7.pages.dev/382
  • 1vnssh27y7.pages.dev/241
  • 1vnssh27y7.pages.dev/490
  • 1vnssh27y7.pages.dev/721
  • 1vnssh27y7.pages.dev/53
  • 1vnssh27y7.pages.dev/398
  • 1vnssh27y7.pages.dev/961
  • prędzej słoń przejdzie przez ucho igielne