W królestwie zwierząt posiadanie dłuższej kości prącia wiąże się z wydłużeniem trwania stosunku – dlaczego więc zanikła ona u ludzi? Kości prącia niedźwiedzia brunatnego. wikipedia Jednym z najbardziej dziwnych produktów ewolucji jest kość prącia czyli baculum. Baculum jest dodatkowym elementem szkieletu kostnego, co oznacza, że nie jest przyłączona do reszty szkieletu, lecz zwisa delikatnie na końcu penisa. W zależności od zwierzęcia zakres baculum waha się od mniej niż milimetra długości do prawie metr, a kształtem przypomina najróżniejsze formy od kolca igły do widelcowatego zęba. Baculum morsa stanowi około jednej szóstej długości jego ciała (ok. 60 cm), podczas gdy u lemura tylko około 1/40. Kość występuje u niektórych gatunków ssaków, w tym prawie u większości samców naczelnych. Jej brak u człowieka, jest więc nietypowy. W nadzwyczajnych przypadkach mężczyźni wytwarzają kość w tkance miękkiej na zakończeniu penisa jest to jednak rzadka nieprawidłowość a nie baculum. Kość prącia rozwinęła się po rozdzieleniu linii ssaków łożyskowych i niełożyskowych około 145 milionów lat temu, ale zanim wyewoluował ostatni wspólny przodek naczelnych ssaków oraz drapieżników jakieś 95 milionów lat temu. Badania wykazują, że wspólny przodek ssaków naczelnych i drapieżników posiadał już rozwinięte baculum. Tak więc jakikolwiek gatunek z tych dwóch grup nie posiadający baculum utracił je w drodze ewolucji. Do czego zwierzętom potrzebna jest kość w penisie? Naukowcy mają do zaproponowania kilka teorii do czego może być ona przydatna. W przypadku niektórych gatunków zwierząt, na przykład kotów, ciało samicy nie uwalnia jajeczka regularnie (jak u ludzi), lecz dopiero po stosunku z samcem. Niektórzy argumentują, że kość ma dodatkowo pobudzić samice do wywołania owulacji. Inna teoria nazwana “hipotezą tarcia waginy”, zakłada, że kość miała służyć podobnie jak łyżka do butów aby sforsować drogi rodne samicy, pozwalając pokonać samcowi ewentualne przeszkody i opór. Trzecia koncepcja zakłada, że kość miała pomóc w przedłużeniu penetracji. Nie tyle po to by milej spędzić czas, lecz by samica nie uciekła w do innego samca, zanim dojdzie do zapłodnienia. Koncepcję tę wspiera również fakt, że w trakcie całej ewolucji naczelnych posiadanie baculum wiązało się z przedłużeniem penetracji. Dlatego też wśród samców naczelnych te, które mają dłuższe baculum mogą pochwalić się również dłuższym czasem stosunku (na pewno więcej niż 3 minuty). Ponadto samce zwierząt, u których występuje większa rywalizacja seksualna, odznaczają się dłuższymi kośćmi niż w przypadku tych, u których konkurencja jest niewielka. A jak jest w przypadku ludzi? Skoro kość w penisie jest tak istotna do przedłużenia stosunku dlaczego mężczyźni jej nie mają? Przeciętny czas od penetracji do wytrysku u mężczyzn wynosi mniej niż dwie minuty. Jednak bonobo kopuluje przez 15 sekund a mimo to posiada baculum (skromne bo liczące zaledwie 8 mm ale jest). Dlaczego więc w naszym przypadku jest inaczej? Prawdopodobnie dlatego, że przyjęliśmy inne strategie godowe. Wśród ludzi występuje niższy poziom rywalizacji, ponieważ kobieta przeważnie uprawia seks tylko z jednym partnerem w danym czasie. Być może przyjęcie takiej strategii współżycia w połączeniu z krótkim czasem potrzebnym do wytrysku zadecydowało o zaniku baculum. Naukowcy zaczynają dopiero poznawać i rozumieć funkcję tej niezwykłej kości. To co wydaje się na razie oczywiste to, że zmiany u naczelnych napędzane są przynajmniej częściowo przez strategie godowe. Drugi wniosek jest taki, że przy dużej konkurencji seksualnej… większe jest lepsze.
Kobiety w tej materii w ogóle dostarczają nowego spojrzenia. Jednym z odkryć Jacka Masłowskiego, którym dzieli się w wywiadzie dla tygodnika "Polityka" , było to, że mężczyźni łączyli korzystanie ze wsparcia z przyznaniem się do słabości, natomiast kobiety z rozwojem: "jestem w porządku, ale rozwijam się".
29 niedziela zwykła, A; IIz 45, Ps 96, 1Tes 1,1-5b; Mt 12,21; Mt 22,15-21 ; Winnica 22 października 2017 Siedziałem kiedyś w konfesjonale, to nie była Winnica, i dokładnie naprzeciw mnie, w ławce siedział… siedziała… No właśnie… do tej pory nie wiem kto. Zobaczyłem najpierw chłopaka. Problem był taki, że ten chłopak – nastoletni – siedział w czapce, w bejsbolówce. Nie na tym polega zbawienie świata, ale trzymamy się tej tradycji, że jednak mężczyźni w kościele zdejmują nakrycie głowy. Od dziecka uczymy chłopców: „zdejmij czapkę, w kościele jesteś”. I już się szykowałem do dyskretnej reprymendy, ale olśniło mnie, że to nie chłopak, ale jednak dziewczyna. Zatem czapka zupełnie legalna. Chwilę potem jednak znowu ogarnęły mnie wątpliwości – jak nic to chłopak. Chwilę potem, nie byłem jeszcze taki ślepy jak teraz, odkryłem jednak w uchu osobnika kolczyk. A zatem to dziewczyna. Przyszła jednak myśl, że żyjemy w czasach, że po kolczykach nie rozróżnia się płci, bo i kobiety, i mężczyźni przekłuwają sobie uszy. Zatem kto tam siedzi? Chłopak czy dziewczyna? Dwadzieścia pięć lat mija od tej chwili a ja dalej nie wiem. Historia jak historia, ale dobrze ilustruje problem jaki rzeczywiście mamy. I nie chodzi tu o bejsbolówkę w kościele. Mężczyźni stają się coraz bardziej podobni do kobiet a kobiety coraz bardziej do mężczyzn. Mężczyźni niewieścieją a kobiety chłopieją. I nie jest to dobry proces. Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę. Zatem mężczyzna powinien stawać się coraz bardziej męski a kobieta coraz bardziej kobieca. Dzieje się tak dlatego, że kobieta i mężczyzna są sobie wzajemnie potrzebni – dopełniają się. Mężczyźnie potrzebna jest kobieta. Nie „prawie kobieta”, nie „coś w rodzaju kobiety”, ale kobieta w całej pełni swej kobiecości. Tak samo kobiecie potrzebny jest mężczyzna a nie jakiś ersatz, „prawie facet”, „produkt męczyznopodobny”. Kryzys jest po obu stronach, jeśli jednak go zważyć, to wydaje się, że bardziej dotyka on świata mężczyzn. To prawda, że kobiety umiłowały spodnie, ale nie czepiajmy się garderoby. Ważna ona jest, ale nie istotna. Chodzi o serce, wnętrze, środek. Już dawno temu Danuta Rinn śpiewała: „Gdzie te chłopy?” To kategoria muzyki rozrywkowej, ale wczytajmy się w tekst – bardzo smutny: „Dookoła jeden z drugim / jak nie nerwus, to histeryk, / drobny cwaniak, skrzętna mrówa, / niepoważne to, nieszczere. / Jak bezwolne manekiny / przestawiane i kopane, / gęby pełne wazeliny, / oczka stale rozbiegane. / Bez godności, bez honoru, / zakłamane swoje racje / wykrzykuje taki w domu / śmiesznym szeptem po kolacji.” Mężczyzna jest wojownikiem, powołany jest do walki, do tego, by bronić swojej kobiety, swojej rodziny, swojego państwa. Daliśmy sobie wmówić jakieś głupie równouprawnienie. Nie ma równych praw, kobieta ma większe prawa, kobieta ma przywileje. W chwili zagrożenia nie krzyczymy „mężczyźni do środka”, tylko „kobiety do środka”. Gdy na tonącym okręcie wchodzimy do szalup to nie ma suwaczka – kobieta, mężczyzna, kobieta, mężczyzna. Krzyczy się wtedy „najpierw kobiety i dzieci”. A jak pcha się jakiś jełop bez kolejki to strzela mu się w ten pusty łeb. Strzela się bez satysfakcji, ze smutkiem, bo mordowanie dla mordowania obce jest mężczyźnie, ale strzela się bez wahania. Wróćmy do szkolnych lektur. Czytaliśmy w „Pustyni i w puszczy”? Na końcu książki Staś Tarkowski rozmawia ze swoim ojcem: „Staś zdawał ze wszystkiego sprawę szczegółowiej i dokładniej. Stało się przy tym, że przy opowiadaniu o podróży z Faszody do wodospadu, spadł mu z serca wielki ciężar, albowiem gdy mówiąc o tym, jak zastrzelił Gebhra i jego towarzyszów, zaciął się i jął niespokojnie spoglądać na ojca, pan Tarkowski zmarszczył brwi, pomyślał chwilę, a potem rzekł poważnie: – Słuchaj, Stasiu! Śmiercią nie wolno nikomu szafować, ale jeśli ktoś zagrozi twej ojczyźnie, życiu twej matki, siostry lub życiu kobiety, którą ci oddano w opiekę, to pal mu w łeb, ani pytaj, i nie czyń sobie z tego żadnych wyrzutów.” Henryk Sienkiewicz, W pustyni i w puszczy. (końcówka) Zapytałem kiedyś dzieci w przedszkolu: „Co zrobiłby twój tata, gdyby do waszego domu zakradł się w nocy jakiś bandyta?” Jedno z dzieci odpowiedziało: „Zadzwoniłby na 112!” Tak! Niech dzwoni, niech czeka, i niech patrzy jak mu mordują żonę i dzieci. Dziecko niewinne, ale jest świadectwem naszej cywilizacji – patrzeć i czekać. W proroctwie Izajasza Bóg mówi do Cyrusa: „Przypaszę ci broń!” (Iz 45,5c) To samo dzisiaj Bóg chce powiedzieć tobie bracie. Bóg chce przypasać ci broń. Masz stać się mężczyzną. Masz bronić żony, dzieci, rodziny, ojczyzny i kościoła. Nie chodzi mi o to, by zaraz wszystkich uzbroić i zacząć strzelać się na ulicach, choć jeśli uznamy prawo do obrony koniecznej, to musimy uznać też prawo do bronienia się czymś więcej niż zwiniętą gazetą. Oręż u boku jest tutaj pewną alegorią – obrazem zdolności mężczyzny do walki. Bądźmy szczerzy, ale bandyta w nocy będzie rzadkim wypadkiem. Częściej mężczyzna będzie walczył z czymś innym. Przede wszystkim z własnymi słabościami, wadami, nałogami. Będzie walczył, by zapewnić byt rodzinie, zapracować na to własnymi rękami a nie stawać w kolejce po zasiłek. Będzie walczył o miłość swojej żony i wychowanie swoich dzieci. Będzie toczył bój o lepszy porządek tego świata. Chciałbym, by mężczyźni w naszej parafii zjednoczyli się wokół tej idei. Zaczęli świadomie pracować nad tym, by w mężczyźnie było więcej mężczyzny. I jest konkret do zrobienia. Czwartego listopada, na Jasnej Górze odbędzie się męskie spotkanie: „Oblężenie Jasnej Góry. Mężczyźni u tronu Królowej”. ( Bardzo ciekawe spotkanie z inicjatywy różnych męskich środowisk, które powstają w Polsce, by pomagać mężczyznom odkrywać własną tożsamość. Będą tam bardzo ciekawi goście i prelegenci. A przede wszystkim cenne będzie doświadczenie męskiej wspólnoty. Jeśli ktoś teraz oczekuje, że podam o której pod kościół podjedzie autokar i ile to będzie kosztować, to jest w błędzie. Takie rzeczy to się organizuje dzieciom. Zorganizujcie się i jedźcie. Wiem, że potraficie. A naprawdę warto. Jeśli chcecie to pojedzie z wami ksiądz. Jeśli chcecie być sami, to będziecie sami. Chętnie oczywiście pomogę – udostępnię parafialne ogłoszenia i stronę, by łatwiej się zorganizować. Jestem do dyspozycji. Kobiety w tym wszystkim też mają swoje zadanie. I wiedzą jakie. W przyszłym roku w naszej parafii rekolekcje dla małżeństw prowadzić będzie p. Jacek Pulikowski. Znany mówca, autor wielu książek, ekspert problematyki małżeńskiej. Będzie on także gościem i prelegentem Oblężenia Jasnej Góry. W zapraszającym na to wydarzenie wideo powiedział tak: „Przyszłość ludzkości idzie przez rodzinę. A przyszłość rodziny idzie przez jakość i wierność małżeństw. A jakość małżeństw zależy w ogromnej mierze od mężczyzn.” To prawda. Nie składajcie broni. Przeciwnie – pozwólcie Bogu przypasać ją sobie. Piosenka Danuty Rinn miała też i drugą zwrotkę w którym zawarła tęsknotę za prawdziwym mężczyzną. Śpiewała: „Bojownicy spraw ogromnych, / owładnięci ideami / … / Nieprzekupni, prości, zacni, / wielkoduszni i szlachetni.” Twoja żona potrzebuje ciebie – mężczyzny. Twoje dzieci potrzebują ciebie – mężczyzny. Bóg potrzebuje ciebie – mężczyzny. Sprostasz ich oczekiwaniom? Staraj się, masz szansę! Liczę na to, że wpiszesz swój komentarz… I udostępnij to innym!
Z wielkim wzruszeniem patrzyłam na matki z małymi dziećmi i ludzi pozdrawiających pielgrzymów. Mężczyźni zdejmują nakrycia z głów, a dzieci witają kwiatami. Mieszkańcy wsi i miast czekają na pątników. Mają nie tylko otwarte drzwi, ale i serca. Wychodzą po pielgrzymów, zabierają na posiłki i noclegi. Widać radość w ich
Jestem kulturalny, wiecie? Ustępuję drogi tym, co się spieszą. Otwieram drzwi tym, dla których to problem. Przepuszczam w przejściu tego, który na siłę nie próbuje się przeze mnie przebić. Nie kładę torby na siedzenie obok w autobusie, żeby ktoś obcy przypadkiem ze mną nie usiadł. Staram się witać ze znajomymi, nawet jeśli nie widziałem się z nimi bardzo długo. Ach, jednak nie. Jestem zupełnie niekulturalny, wiecie? Bo nie zdejmuję czapki z głowy. Siadamy w klasie, już kilka minut po dzwonku. Nie ułożyłem włosów, bo nie miałem czasu, więc na głowię zaciągnąłem czapkę z daszkiem, żeby nie straszyć wyglądem. Poza tym, bez ułożonych włosów czuję się zakłopotany, a wręcz nawet zawstydzony. Dobrałem kolorystycznie nakrycie głowy, aby nie odstawało od reszty ubioru i stanowiło jeden z jego elementów. Chciałem, aby to wszystko wyglądało po prostu dobrze, pomimo braku fryzury. - Zdejmij czapkę - mówi nauczyciel. No nie. - Dlaczego? - pytam. - Na ścianie wisi godło. Czerwony kawałek plastiku, wiszący na ścianie, z której zsypuje się farba, z ułomnie wykonanym, a raczej odlanym z równie tandetnego plastiku orzełkiem na środku. Mam honorować ten kawałek śmiecia? - Nie jestem patriotą - mówię zatem. - To niekulturalne w klasie - zarzuca mi więc nauczyciel. - Ktoś czuje się pokrzywdzony tym, że mam czapkę? - pytam klasy. Zasadniczo, tylko jedna osoba odpowiedziała, że tak. Nienawidzę gnoja, więc nie zwróciłem uwagi. Reszta była cicho. Nauczyciel mówi, że jego uczono, że nie powinno się siedzieć w czapce w klasie. A co zrobi nauczyciel, jeśli mnie nauczono, że niekulturalne jest noszenie bielizny? Powinienem kazać mu ją zdjąć, bo takich zasad mnie nauczono? Przecież tego nie zrobi. A może mam zacząć żądać zdejmowania godła ze ściany, kiedy mam na głowie czapkę? W końcu na jedno wyjdzie, albo jedno albo drugie zostanie zdjęte z miejsca, na którym zostało ulokowane. Bądźmy rozsądni, do cholery. Nie zakładam czapki na łeb z myślą "o kurwiszka, ale to będzie niekulturalne tak wejść do klasy!". Wydaje mi się, że zakrycie nieuporządkowanych i nieuczesanych włosów czymś, co nie jest ani pstrokate ani fikuśne, jak zwykła czapka z daszkiem, jest większym wyrazem szacunku wobec ludzi, którzy będą zmuszeni mnie oglądać, niż symboliczne zdjęcie nakrycia głowy. Uważam, że bardziej niekulturalna jest osoba, która każe zdejmować komuś jego elementy ubioru, niż ta druga, która świadomie ich nie zdejmuje, pomimo "powszechnych zasad kultury". Zatem okazuje się, że nie jestem osobą kulturalną, bo nie zdejmuję czapki. Wiecie, czym jest kultura? Kultura to nie zdjęta z głowy czapka, to nie dopięta do szyi koszula, to nie zdjęta przy podawaniu dłoni rękawiczka. Co mi po twojej zdjętej czapce, jeśli mój rozmówca mnie nie słucha. Co mi po twojej eleganckiej koszuli na domówce, jeśli za godzinę zarzygasz mi pół domu. Co mi po twojej zdjętej rękawiczce, jeśli na co dzień nawet nie powiesz "cześć", mijając mnie na drodze. Pierdolcie się ze swoją kulturą. Wolę mieć kaptur, ale słuchać. Wolę wyglądać jak menel, ale umieć się zachować. Wolę nie zdjąć rękawiczki, niż w ogóle się nie witać. ______________________________________________________________________ Garnitur - Second Hand, koszula - Second Hand, spodnie - CNDirect/Coofandy, buty - Adidas ZX Flux Kierujecie do mnie sporo pytań w ten, czy inny sposób, a ja nie na wszystkie odpowiadam lub zwyczajnie robię to niewyczerpująco. Jeśli macie jakieś pytanie, na które chcecie znać odpowiedź, zostawiajcie je w komentarzach, uwzględnię listę pytań, na które kiedyś odpowiem w Q&A.
W latach licealnych i studenckich kilka razy pielgrzymowałam pieszo na Jasną Górę W tym roku wybrałam się tam z całą moją rodziną Początkowo Dlaczego idę na pielgrzymkę | Niedziela.pl Oceń: 0 0 Podziel się:
W wywiadzie z cyklu „Święto dobrej książki w internecie 2020” ks. prof. Waldemar Chrostowski wypowiedział się na temat aktualnej sytuacji w Kościele. Zauważył, że zmienia się rozkład sił – jest więcej mężczyzn i powstają męskie wspólnoty, ale pobożność kobiet się zmniejszyła. Jak zaznaczył, ta męska pobudka jest czymś bardzo dobrym, bo mężczyzna potrzebuje także męskiego towarzystwa. „W ostatnich latach widzimy w Polsce przebudzenie mężczyzn. Mężczyźni są inni, kiedy są w kontaktach z kobietami, a inni, kiedy są między sobą, tylko w swoim środowisku. Potrzebują tej odmienności, która pochodzi z męskich przyjaźni, z męskiej lojalności, z męskiego spojrzenia na świat, z męskich potrzeb i wychodzenia im naprzeciw. To jest bardzo ważne” – mówił ks. Chrostowski. Podkreślił przy tym, że kobiety w chrześcijaństwie odgrywają szczególną rolę. „Mamy trzy monoteistyczne: judaizm, chrześcijaństwo i islam. Widzimy, że judaizm i islam to są religie mężczyzn. W meczetach i synagogach widzimy mężczyzn. W meczetach kobiet praktycznie nie ma. W synagogach są, ale dla nich przeznaczone jest miejsce, które w polskie tradycji otrzymało nazwę babiniec. Natomiast chrześcijaństwo, zwłaszcza w wydaniu katolickim i zapewne w prawosławnym zrobiło się religią kobiet. I przez wieki to się utrwaliło, zwłaszcza w polskiej tradycji, że mamy kobiety w kościele. Gdyby kobiety z kościoła usunąć, to zostanie ksiądz, może ministrant, ktoś, kto posługuje w kościele i może kilku, kilkunastu mężczyzn. Myślę, że pod tym względem zaczyna się to zmieniać na dobre”. Ta zmiana ma jednak także negatywną stronę. „Niektórzy mężczyźni w sprawach religijnych i moralnych biorą sprawy w swoje ręce i chcą być w Kościele widoczni. Ale z drugiej strony obserwuję – być może jest to bardzo subiektywne – że słabnie religijność kobiet. Ta pobożność kobiet, którą pamiętam z czasów, kiedy zaczynałem kapłańskie życie, i ta obecna to dwie różne sprawy. Teraz w kościele – i to nie tylko w atmosferze napięć, konfliktów i ataków na Kościół, ale wcześniej – jest coraz mniej dziewcząt. Nie ma tego duszpasterstwa, które wcześniej było bardzo popularne. Widać to na przykład na procesjach Bożego Ciała, na Mszy św., na nabożeństwach. Był czas, że nabożeństwa majowe, czerwcowe, różaniec gromadziły bardzo dużo kobiet. Teraz jest coraz więcej mężczyzn, ale niezbyt szczęśliwe jest to, że ubywa kobiet i dziewcząt” – ocenił ks. Chrostowski. Zaznaczył, że przyczyn tego zjawiska może być bardzo dużo i o różnym stopniu wpływu. Wskazał jednak na dwie podstawowe: kryzys wiary i kryzys moralności. Jak tłumaczył, kryzys wiary potęguje spadek emocjonalnego podejścia do religii. Wzrasta podejście racjonalne, co sprawia, że wiara jest bardziej wymagająca. „Kryzys wiary – otóż kobietom do niedawna jeszcze wystarczyła wiara pełna emocji, uczuciowa. Widać to w polskiej pobożności w pieśniach, kolędach, w nabożeństwach jak «Gorzkie żale», droga krzyżowa, nabożeństwa maryjne. Dziś trudno nam śpiewać te pieśni nie tylko dlatego, że to jest język bardziej staropolski, ale też dlatego że nie do końca oddaje nasze uczucia. Otóż wiara zrobiła się w ostatnich dziesięcioleciach bardziej zracjonalizowana i kobiety bardziej – nie wiem, czy to dobre słowo – racjonalnie patrzą na wszystko. Do tego przyczyniły się też środki masowego przekazu, telewizja, a przede wszystkim internet. W momencie kiedy włączyły się te racjonalne przesłanki, to myślę, że o ile mężczyźni w jakiejś części byli z tym oswojeni, bo mają bardziej taką mentalność i są mniej emocjonalni, o tyle u kobiet ten proces potrzebuje pewnego czasu, potrzebuje pewnej cierpliwości, a być może do niego w ogóle nie dochodzi”. Ks. Chrostowski zaznaczył, że bardzo widoczny jest obecnie kryzys moralności, który dotyka w dużej mierze kobiet. „Druga sprawa to kryzys moralności. Myślę, że pod tym względem dokonało się wielkie pęknięcie, w kobietach chyba większe niż w mężczyznach. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Gdy się obserwuje życie, myślę, że ostatnie tygodnie powinny nam dać do myślenia. W ostatnich tygodniach wyzwoliła się w niektórych kobietach agresja, takie pokłady agresji i wulgarności, do których – ośmieliłbym się powiedzieć – mężczyźni nie są zdolni, tzn. mężczyznom by to do głowy nie przyszło. Oczywiście, że mężczyźni przeklinają, pewnie więcej niż kobiety, mówią rozmaite brzydkie słowa itd. Ale wydaje mi się, że żaden strajk w wydaniu mężczyzn zwłaszcza dotyczący wartości, a takie manifestacje odbywały się w ostatnich latach, nie odbywałby się w taki sposób, z takimi wulgaryzmami, z takim nasileniem tego brudnego języka, z jakim mieliśmy do czynienia. Myślę, że to powinno dać do myślenia. Dobre kobiety były zszokowane”. Ten kryzys dotyka już młodych kobiet, które nie tylko występują przeciwko prawdziwym wartościom, ale są też agresywne i wulgarne. „Dla mnie szokiem było to, że w tych widowiskach, oczywiście w znacznym stopniu zorganizowanych, opłacanych, sterowanych itd., brały udział dziewczęta, które miały po 16, 18, 20 lat. I one krzyczą, że aborcja to jest prawo kobiety czy jakieś wulgaryzmy. O co w tym wszystkim chodzi? O to, żeby nawet to, co wulgarne weszło do obiegowego języka i żeby w ten sposób zepsuć język. Kiedy zastanawiamy się nad kondycją współczesnych Polaków, myślę, że powinna odbyć się debata wśród kobiet, szeroko pojęta, nie jakaś akademicka, sterowana, opłacana, mająca swoich sponsorów zagranicznych. Tylko rzetelna debata również w obrębie Kościoła, dlaczego coś takiego jest możliwe. Ja rozumiem, że można protestować, mieć inne zdanie, inny światopogląd, mieć inne zapatrywania nawet na sprawę życia nienarodzonego. Ja to wszystko rozumiem, bo się z tym stykałem wielokrotnie, np. w kontaktach z wyznawcami judaizmu, gdzie aborcja jest tak czy inaczej pod pewnymi warunkami dopuszczalna, aczkolwiek to są też ludzie religijni. Ale nigdy nigdzie nie zetknąłem się z takimi pokładami wulgarności jak te, które były i nie przyszłoby mi do głowy to, co usłyszałem, kiedy pod koniec października szedłem przez Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat i Świętokrzyską. Oglądałem napisy, zachowania właśnie kobiet, które były dla mnie szokujące” – mówił ks. Chrostowski. Źródło: You Tube / Targi Wydawców Katolickich Cała rozmowa video
. 1vnssh27y7.pages.dev/901vnssh27y7.pages.dev/5901vnssh27y7.pages.dev/3321vnssh27y7.pages.dev/3821vnssh27y7.pages.dev/6621vnssh27y7.pages.dev/2631vnssh27y7.pages.dev/3561vnssh27y7.pages.dev/3181vnssh27y7.pages.dev/941vnssh27y7.pages.dev/2501vnssh27y7.pages.dev/1681vnssh27y7.pages.dev/7671vnssh27y7.pages.dev/6381vnssh27y7.pages.dev/5551vnssh27y7.pages.dev/356
dlaczego mężczyźni zdejmują czapki w kościele