Bądź na bieżąco z najnowszymi odcinkami podcastu "Rozmowy na zapleczu" i informacjami ze świata e-commerce Zapisz się do naszego newslettera Zapisując się zgadzam się z polityką prywatności. Grzegorz Frątczak: Cześć Jarku! Jarosław Banacki: Cześć! Cześć Grzegorz. GF: Jarku, dzisiaj zaprosiłem Cię do podcastu, żebyś opowiedział nam trochę o swojej firmie, którą tworzysz od 17 lat – jeśli strona dalej nie kłamie, bo to zawsze z tymi datami jest trochę różnie. JB: Najlepiej pisać od którego roku, prawda? GF: Tak. JB: Tak, to 17-18 lat. To prawda – tak będzie. Dziękuję za zaproszenie. GF: Czyli pełnoletni już niedługo? JB: Tak. To prawda. GF: To znaczy, że wypuścisz w świat, bez dozoru? JB: Może. Mamy system dziesiętny, to może 20-lecie będziemy świętować. GF: Okej. Jesteś szefem, właścicielem Gdybyś mógł krótko nam opowiedzieć, gdzie teraz jest Cyfrowe, żeby słuchacze mieli pewien kontekst. JB: No to tak. Wiek już podałeś. Miejsce urodzenia: Gdańsk. Jak duzi jesteśmy? Jest już kilkadziesiąt osób. Mamy 5 sklepów stacjonarnych w różnych miastach, mimo że głównie żyjemy z e-commerce’u. Za zeszły rok było 104 mln złotych przychodu. To robi jakieś tam wrażenie, gdy mówi się taką liczbę, tylko pamiętajmy, że my sprzedajemy drogie rzeczy. To nie są książki. Dla mnie zrobienie 100 mln z książki, to jest wielki szacun i chylę głowę. To jest rząd 5 tys. wysyłek miesięcznie plus sprzedaż przez sklepy stacjonarne. To mniej więcej charakterystyka jeśli chodzi o rozmiar. Jak wygląda charakterystyka klienta dla branży foto-video? GF: Tak, bo są to produkty premium, czyli różne aparaty i inne sprzęty po parę-, paręnaście tysięcy. JB: Nawet są takie – tak, to prawda. “Trzeba wziąć pod uwagę, że zmienia się klientela i sprzedajemy, rzeczywiście drogie rzeczy – dla profesjonalistów, dla biznesu. Zwykły człowiek, już – nie oszukujmy się – bardzo często fotografuje czy filmuje po prostu smartfonem. To wiemy i taka jest ewolucja rynku.” GF: Okej. I ta grupa docelowa Was nie interesuje? JB: Nie. Jak najbardziej interesuje. Z tym, że ona maleje. Po prostu. U nas kupują profesjonaliści, biznes i hobbyści. Mimo wszystko, masz większe możliwości kreatywne trzymając aparat niż smartfon i robiąc skomplikowane zdjęcia. Czy zdjęcie za zdjęciem, a tu mama dzwoni. Są takie różnice, które są wyraźne i myślę, że to się długo, długo nie zmieni. Zaufanie jako przewaga konkurencyjna w ecommerce GF: Tak myślę o tym, że mam wydać kilkanaście tysięcy złotych w sklepie za jakiś sprzęt, i oni mi to wyślą. Najpierw przecież, muszę przelać kasę – zapłacić. I muszę zaufać, że mi przyślą towar. Rozumiem, że tak działacie? Nawet przy tych dużych paczkach? JB: No tak, tak. Z resztą, jeżeli mówimy już o sprzętach po kilkanaście tysięcy złotych, no to nie oszukujmy się, że teraz już nawet dosyć trudno pobranie zrobić. Z resztą pobranie – i jego popularność dramatycznie zmalała, szczególnie w tym roku – to wiemy. No tak, ale tak jak już mówiliśmy, jesteśmy już tyle na rynku. Można przeczytać w sieci, w przeróżnych miejscach, że nie bawimy się w jakieś cegły w przesyłkach. To w ogóle nie wchodzi w grę. “Powiedzmy, otwieranie takiego biznesu w tej chwili i naśladowanie nas, to raczej dosyć trudne wyzwanie. Choćby właśnie z tego powodu – ugruntowanego zaufania w sieci.” GF: No właśnie, myślę, że to jest dość istotne w obecnym e-commerce’sie, że to zaufanie się buduje i trzeba jakoś pokazać klientowi, że: “U nas mogą bezpiecznie wydać pieniądze”. Jest to pewnie jeden z czynników: “Jak Ci nie zaufam, to pójdę na Allegro i będę miał to samo, a będę miał pewność, że pieniądze nie przepadną”. JB: Tak. Jest to kawałek budowy e-commerce’u – zaufanie. Szczególnie, jeżeli startujesz, to masz trudny orzech do zgryzienia. Jest efekt wielu czynników, które musisz złożyć. Może nie rejestruj spółki na Wyspach Owczych. Trzymaj jednak domenę “pl” i porządną stronę – od tego zacznij. Oczywiście, to nie wystarczy. GF: A co według Ciebie co jeszcze musieliście zrobić, żeby klienci Wam zaufali z taką kasą? JB: To jest ogromny proces. Pamiętam, że jak startowaliśmy w 2002/2003, gdzieś końcówką 2002 roku, to zaczynaliśmy sprzedawać przez Internet, ale bardzo dużo ludzi chciało jednak odbierać towar. To były inne czasy, i to zaufanie było dużo, dużo mniejsze. Nawet regulacje prawne, ochrona prawna była zupełnie inna. Dlatego więc był umożliwiony sposób odbioru. Dopiero w 2008 powstał pierwszy sklep poza Gdańskiem, a tak, to od początku działalności był sklep stacjonarny. No i na tym, że tak powiem, budowaliśmy nasze zaufanie. Rzeczywiście, fizycznie istniejemy, pokazujemy, że za tym stoją ludzie, że jest siedziba, że jest telefon stacjonarny. Wtedy to miało znaczenie, bo każdy numer komórkowy, to że tak powiem, to nie wiadomo co to jest. Że zniknie. Teraz to się już wszystko wypłaszcza. GF: A jak myślisz, czy coś jeszcze jest, żeby takie zaufanie do marki pozyskać? JB: Klasycznie… “…występujesz tam, gdzie ktoś inny zweryfikował Twoją tożsamość czy Twoją pewność biznesu i jakość. Choćby jesteś na Allegro, jeżeli tam masz opinię, to znaczy, że oni – takie Allegro – zadbało o to, nie wykopało nas, czy nie wykopało Ciebie. To znaczy, że mniej więcej jest okej.” Jesteś na Ceneo czy masz sposób płatności PayU, czy PayPal, no to też jakoś Cię zweryfikowali. To działa w ten sposób. Jeśli przyjmuje się dużo usług elektronicznych, jeżeli zautoryzujesz się swoim kontem, przelewem za złotówkę, to się przyjmuje, że bank Ciebie zweryfikował fizycznie z dokumentem, no to jesteś okej. Ty to Ty, czyli ja też Ci mogę zaufać. Przecież tak możesz założyć Profil Zaufany, który urzędowe wielkie sprawy potrafi założyć. Tutaj też to działa w ten sposób, że możesz przenosić. Kiedyś to działało: zależy co tam sprzedajesz, to bierzesz logo zaufanego partnera – dużej firmy, której produkty na przykład sprzedajesz no i przyjmuje się domniemanie – konsumenci przyjmują, że jeśli ta firma nie zareagowała, nie zagroziła: “Proszę zdjąć nasze logo z tej złej strony”, no to już jest kolejny jakiś kamyczek do budowania tego zaufania. Jak zbudować ecommerce od zera? GF: Wy budowaliście to zaufanie od 17 lat. Jak to się zaczęło? To 2003 rok? Tak? JB: To był gdzieś 2002. Był wtedy taki lekki kryzys, opóźniony po bańce internetowej. I tak jak liczyłem, to tak nie do końca mi się składały zyski z innej działalności. Wtedy sprzedawałem komputery, obsługa firm i tak dalej. No to tak mówię: “Boże, za te pieniądze, to lepiej iść na etat”. I tak się rozglądałem. Miałem wtedy aparat fotograficzny, cyfrowy. Wtedy na mieście, jak trzymałeś tak aparat z daleka, to się patrzyli jak na dziwoląga – to były takie czasy. I jakoś tak z jednym znajomym się skumaliśmy. Ktoś już tam sprzedawał przez Internet aparaty: “to żre, to jest przyszłość, warto to robić”. I tak zaczęliśmy już pod koniec 2002., a samo – domena, na czym już budowaliśmy markę, to była pierwsza połowa 2003 roku. GF: Czyli, po prostu, zauważyłeś, że tych produktów nie było i chciałeś je sprzedawać. Sam je sprowadzałeś? Czy miałeś jakiegoś hurtownika, od którego kupowałeś i dopiero odsprzedawałeś? JB: To było różnie, bo tu w Polsce już były jakieś dystrybucje. Troszeczkę z Niemiec. To wszystko raczkowało, było jeszcze mało marek, które w ogóle to produkowały. Więc – tak, zdobycie towaru nie było problemem. GF: Okej. Czemu klienci wtedy u Was zaczęli kupować? JB: Bo mieliśmy. Bo było taniej. Bo mieliśmy największy wybór. Bo fotografia cyfrowa zyskiwała na popularności i jak się szukało, to się znajdowało nas w Internecie. I tak wszystko to po kolei. GF: Czyli taka przewaga “pierwszego” na rynku? JB: Nie sądzę, żebyśmy byli pierwsi. Na pewno nie. GF: Ale w tym takim pierwszym trendzie? JB: Tak, w tym jakby pierwszym rzucie sklepów specjalistycznych, sklepów fotograficznych. Bo wiadomo, że elektro-markety, jak tylko to było możliwe, to też to sprzedawały. Ale byliśmy od razu specjalistami. ” Mieliśmy wszystkie marki, wszystkie akcesoria do tego i na tym zbudowaliśmy swoją tożsamość. Tak jesteśmy kojarzeni i tak zbudowaliśmy też kadrę, która rzeczywiście – skupia pasjonatów – ludzi, którzy się znają na tym. Mają, czy to studia kierunkowe, czy po prostu zarabiają na robieniu zdjęć, czy filmów. I to się obroni przed innymi firmami, które przerzucają pudełka i nie bardzo rozróżniają jedno od drugiego.” GF: Okej. A po czym klient rozpoznaje, że nie przerzucacie pudełka jednego po drugim? JB: Jeżeli już ma z nami kontakt, to wie, że jest ta fachowa porada. Jeżeli nie kontaktuje się z nami, musiałby uwierzyć na słowo, że jesteśmy fachowcami. Wtedy powiedzmy, wchodzi na stronę i patrzy, że my mamy tylko ten asortyment. Filmowanie, fotografia i od A do Z. Jeżeli oni robią tylko to, to się znają. To jest charakterystyka niszowych, czy – no nie wiem, jak to nazwać – monotematycznych? No nie uważam, żebyśmy byli niszowi, jeśli odpowiadamy za kilkadziesiąt procent rynku w Polsce, w niektórych kategoriach. Więc trudno powiedzieć. GF: To sporo. JB: Tak, ale jako branża można powiedzieć, to tak. To jest specjalistyczny – może nie niszowy, ale specjalistyczny sklep. No to chyba się zna. Idziesz do dilera Mercedesa, to chyba zna się na Mercedesach. Jak doradzać klientowi przez Internet? GF: Tak. Tak o to pytam, bo spotykam wielu chętnych do postawienia, zrobienia sklepu i jedną z rzeczy, którą mówią to: “My doradzimy klientowi”. Ja zawsze się pytam: “Ale jak doradzicie klientowi?”. W sklepie stacjonarnym przyjdzie klient i Wy mu tam doradzicie, to jest jedna rzecz. A na stronie internetowej, przez sklep, jak doradzić? I zastanawiam się zawsze co Oni przez to rozumieją? To nie jest takie hop-siup doradzać klientowi przez sklep internetowy. Nie wiem. Czy Wy macie jakiś wypracowany patent? Jak Wy to robicie, że klient wie? JB: Poruszasz bardzo fajny i trudny temat. Lojalność ludzi skaczących po stronach z jednej strony do drugiej jest żadna albo prawie żadna. Więc: “Tu skorzystam z wiedzy, a tu kupię, bo taniej” i tak dalej. Tak? To jest zagadka. Zależy, co sprzedajesz, bo jeżeli sprzedajesz lodówki, to nie wiem, co chcesz doradzać w lodówkach? Każdy wie, jaka lodówka jest, bo każdy ma lodówkę, tylko mu się zepsuła. Więc tu, z całym szacunkiem dla sprzedawców lodówek, wielkiej filozofii nie ma. Każdy twierdzi, że zna się na lodówkach. Na szczęście, fotografia i filmowanie, to jest dziedzina sztuki. To jest bardziej skomplikowane. I okej, każdy może “pyknąć” zdjęcie, ale niekoniecznie będzie to artyzm, albo czasopismo kupi to na okładkę. Prawda? W ten sposób. Tu jest dużo do zrobienia. Poza tym jest to proces tworzenia i satysfakcji z tego, że jednak zrobisz zdjęcie. Może jest już takich zdjęć 10 tys. jest w Google, ale to zrobiłeś Ty – samodzielnie uzyskałeś taki świetny efekt. Dlatego, to jest takie piękne. Że tak powiem – ładuje akumulatory. A wracając do pytania, do doradzania – no to cały content marketing. Kreowanie się na eksperta. Blogi, nie blogi. Konferencje i tak dalej. To jest żmudna praca. GF: Okej. A co rozumiesz przez content marketing w Waszym przypadku? Pisanie: “10 najlepszych aparatów cyfrowych w 2020”? JB: No tak. To tak brzmi trochę – ten content marketing, jak pod SEO. GF: Tak. JB: Prosty przykład – jeżeli naprawdę pokazujesz, jak zrobić lepiej zdjęcie zachodzącego słońca i piszesz to, i ktoś to robi, i to działa. Albo poddajesz fajnego tipsa, no to znasz się na tym. Jak zrobisz to 100 razy czy tam 200 razy i działa, to znaczy, że się na tym znasz. Jeżeli ktoś napisze i potwierdzi jakiś social proof: “Tak, oni się znają na rzeczy”, to ktoś to czyta i tak dalej, i tak dalej. I jest efekt kuli śnieżnej, i budowania całego tego wizerunku. Ale tego nie da się tak z dnia na dzień zbudować. Z dnia na dzień, to można było w tym roku założyć sklep z maseczkami. Wyrzucić dużo pieniędzy do Google’a i się sprzedawało. GF: Jeszcze jest to pytanie: “Za ile to kupiliśmy?”. Bo ja znam kilka osób, które kupowały maseczki w hurcie po 20 zł, zamiast 4 i sprzedawały po 50. JB: I teraz zostali z towarem. GF: Niektórzy tak. Najbardziej śmiałem się z tych, którzy mówili, że za drogo sprzedają. Ale to nie jest tak, że mogli na tym zyskać. Mogli też stracić, bo przecież to okno mogło się skończyć szybciej niż przewidzieli. Przecież maseczki, wbrew pozorom, zaczęły bardzo szybko tanieć. JB: Popyt i podaż. GF: Tak. Z tymi maseczkami było to jak takie trochę granie na giełdzie – czy wygram, czy przegram? Czy będę miał na czas? No dobrze. Czyli to jest to. Natomiast, zacząłeś – krok po kroku. Pierwszy sklep poza Gdańskiem w 2008. JB: Tak. To była Warszawa. GF: I co tam się działo? Warszawa? JB: Warszawa. GF: Czemu Warszawa? Ponieważ tu jest większy rynek? Czy jakiś inny powód? JB: Bo to duże miasto. Ponieważ było stamtąd dużo klientów. Chcieli mieć taką możliwość. Widzieliśmy również potencjał, że inni są tylko w Warszawie i dużo sprzedają. Cały czas widzieliśmy ten trend, że klienci potrzebują przyjść i zobaczyć fizycznie. Doradzić, a nie jednak wszystko przez Internet. No i dlatego. Jakie zmiany zaszły w ecommerce? GF: No tak, rzeczywiście. Jeszcze, pewnie wtedy ktoś, kto miał wydać kilka, kilkanaście tysięcy, to chciał przynajmniej mieć wymianę z ręki do ręki, że tak się wyrażę. I w czasie tych 17 lat, widzisz jakieś takie zmiany w e-commerce, które powodowały, że trzeba było inaczej podejść do całego biznesu, do modelu, żeby w ogóle utrzymać się na tym rynku? JB: Do modelu biznesowego? Nie. Model biznesowy raczej pozostaje ten sam, prawda? Kupujemy, sprzedajemy przez Internet. To zależy, jak kto rozumie model biznesowy. Zmiany są przeróżne. Jeśli się zastanowić, to sam wpływ Google’a i wszystkiego dookoła. To, że SEO kiedyś było bardzo prosto robić i dawało super efekty, a teraz to jest wielka rzeźba i niekoniecznie zadziała. Powiedzmy więc, że niekoniecznie model biznesowy, co strategie i na co postawić? Na priorytety? To tak. Kiedyś, były takie czasy, że nie było social mediów. Można powiedzieć, że ich nie było, albo na pewno nie miały takiej roli, jak teraz. Nie było tego, to się tym nie zajmowałeś. Byłeś tylko SEO, Google i jakieś katalogi, bo było coś takiego, jak katalogi stron. W ten sposób. I to wszystko. I Google AdWords. Teraz jest to w tylu przeróżnych miejscach: czy Marketplace’ach, czy blogach, czy przeróżnych tego typu serwisach. “Trzeba być tam, gdzie są klienci – to po pierwsze. No i zastanowić się, czy stać nas na to, żeby być wszędzie. Na pewno zmieniło się to, że jest to bardziej skomplikowane. I zaczynanie teraz – to albo masz unikalny produkt, mega pomysł, albo dużo pieniędzy, żeby naprawdę, gdzieś wypłynąć.” GF: Tak. JB: Ale wiem, jestem przekonany, że jest bardzo dużo nisz: nisz produktowych, nisz usługowych, nisz biznesowych, gdzie jest to możliwe. Nie sądzę, żeby ktoś był w stanie zbudować teraz – dzisiaj zacznie i zbuduje – na przykład kolejne Allegro, X-com, czy innego wielkiego. To bardzo trudne i na pewno nie z domowego garażu. Takie jest moje przekonanie. GF: Tak. JB: Jeśli już, to ma jakiś fundusz, jakąś wizję. I wielu było takich, którzy próbowali pobić Tuzów i tu się nie udało. Albo paliwo się skończyło. Po prostu. GF: Powiedziałeś, że jest wiele rzeczy do zrobienia, ale budżet ograniczony. JB: Tak. Priorytety w prowadzeniu sklepu internetowego GF: To jak wybierasz te rzeczy, które są do zrobienia w tym ograniczonym budżecie? Chciałem tu zauważyć, że nawet takie duże sklepy mają ograniczony budżet. JB: Tak. Klasycznie – patrzysz, ile włożysz i ile z tego wyjmiesz? Jeśli możesz to zmierzyć, to super. Jeśli nie możesz tego zmierzyć, to idziesz na wiarę czy na symulację, że ten produkt będzie się sprzedawał, ponieważ jest taki fajny. Po czym to poznasz? No – jest fajny, wszyscy o tym piszą. No i dobra – robisz, ryzykujesz. Stawiasz na to. “A pewnie nie jest żadnym odkryciem, że trzeba być zwinnym i weryfikować to czy to się sprawdziło, czy się nie sprawdziło. I ewentualnie podejmować bardzo trudne decyzje. Nie – zamykam tę linię produktów. Nie – przerzucam się na to . Szkoda, smutno, fajnie było, ale…” Wybieranie priorytetów – to mniej więcej w ten sposób. Oczywiście, zawsze można powiedzieć: “Bo ja chcę, bo jestem szefem”. Tylko gdzie to nas doprowadzi? Jeżeli podejmę 10 decyzji tego typu pod rząd, to możemy wylądować na poboczu. GF: Tak. JB: Według mnie: “…prowadzenie biznesu, to jest podejmowanie dobrych decyzji. I to co najmniej kilku dobrych decyzji pod rząd, albo znacząco więcej dobrych decyzji, niż tych złych. No bo zawsze jakieś porażki będą.” GF: Tak. Ja kiedyś usłyszałem, że: “Biznes jest prosty. Wystarczy robić dobrze kilkadziesiąt rzeczy na raz”. JB: Coś w tym jest. To na pewno bardzo pomoże. Szukanie szans na rozwój sklepu internetowego GF: Tak. To jest, po prostu, wiele rzeczy, którymi trzeba się zająć i dopieścić. Żeby było śmiesznie – nie trzeba robić ich perfekcyjnie, tylko żeby dobrze było. Tak jak Ty mówisz: tych dobrych decyzji musi być ciut więcej, a przynajmniej pozytywnych skutków tych decyzji, powinno być ciut więcej niż tych negatywnych. I ja się właśnie zastanawiałem, jak u Ciebie wygląda ta decyzyjność? To obserwowanie: “Okej, to teraz w to wejdziemy, albo w to nie wejdziemy? Albo to przestaniemy robić, albo to zaczniemy robić”? JB: Musisz chłonąć informacje. Czytać, co się dzieje. Patrzeć, co się dzieje. Patrzeć na dużych, na duże sklepy. I patrzeć, dlaczego one to robią? W jakim stopniu mi to pasuje? Jak to ma się do mojego biznesu? To nie chodzi o kopiowanie 1:1, w ciemno, ale szukanie bardziej inspiracji i zapytania: “Ale czy to u mnie ma sens? Na ile to ma u mnie sens?”. GF: Tak. JB: Czyli podpatrujesz innych. Niekoniecznie konkurencję. Może to być: ja robię w elektronice, patrzę w Fashion i: “O! A może to jest opcja?” i teraz masz. Później, czasami, jest taki dylemat, że jeśli nikt tego nie robi, to z jakiegoś powodu. I albo oni to sprawdzili, zmierzyli, że to nie ma sensu. Nie wiemy. Albo oni nie wpadli na to, że to zadziała również w tym biznesie. Wtedy, to już musisz podjąć jakąś tam decyzję, na podstawie czy intuicji, czy badań i sprawdzenia: “A spróbujmy”. Wiadomo, że teraz często się testuje. GF: Tak. JB: Robisz czy testy A/B, czy coś innego. Zobaczysz jak to się sprawdza, to wtedy rozszerzasz to na cały serwis. Wystarczy popatrzeć na dużych: czy Allegro, czy Amazon, czy Google. Oni są tak ogromni, że nie mogą włączyć jednej funkcji wszędzie. Musieliby to rozpropagować pod data center. Dlatego najpierw są lokalnie, dla jakiegoś rynku. Sprawdzają, jak to działa i dopiero później puszczają dalej. No i tak to w dzisiejszym świecie wygląda. GF: Czyli, przede wszystkim patrzysz na innych. Tak po pierwsze, żeby zdobyć wiedzę. Czytasz i na podstawie tego wyciągasz wnioski: “Co ja mogę zrobić? Gdzie te trenty idą? Jak to wpłynie na mój sklep? Co z tego ja mogę zrobić?”. JB: Tak. Patrzysz również na dane o swoim biznesie, którymi dysponujesz. Dane o klientach, ich zachowaniach, gdzie się zmieniają. Tak jak u nas – na przestrzeni lat ogromnie się zmieniło. Aparaty – sprzedaż aparatów szła gdzieś mniej więcej do 2010 roku. Wtedy na świecie sprzedało się około 126 mln aparatów cyfrowych i od tamtego czasu spada. Dzisiaj mamy 2020, to 2, 3 lata temu, to było 25 mln. Teraz już trochę wyhamował spadek, więc sprzedaż wynosi między 22-25 mln sztuk aparatów cyfrowych na całym świecie. Czyli, rynek spadł 4-5 razy. Wyzwania ecommerce w branży foto-video GF: I myślisz, że będzie dalej spadać? JB: Myślę, że tak. Na pewno się zmienia, bo to zmiany technologiczne i pewnie będzie jeszcze spadał. Z drugiej strony idą telefony komórkowe, które mają takie fiku-miku, wielkie możliwości. Z tym, że kupować iPhona za 5800, to może lepiej kupić takiego za 2 tys. plus za 3,5 aparat, który pewnie będzie robił zdjęcia lepiej. Raczej, przy tych poziomach cenowych, to tak. Z tym, że kiedyś to zejdzie, że za 2 tys. będzie robił cuda-wianki i na kiju: i rozmywał tło i wysyłał do babci z poprawionym tłem. GF: I masz taki plan na czas, gdy zapali się żółte światło: “Kurde, to za bardzo spadło i muszę wymyślić, co dalej z tym biznesem? Bo inaczej…” – no, model biznesowy. JB: Wiesz co, ja to żółte światło mam od 4 czy 5 lat, ale nadal rośniemy. GF: Okej, czyli zjadacie inną część rynku? JB: Tak, tak. To z pewnością. Inni stwierdzają, że nie warto. Jeżeli jesteś numerem 1, to przejmujesz rynek. GF: Okej. Czyli się specjalizujesz. JB: Poza tym, jest bardzo dużo nowych kategorii: drony, kamery sportowe, oświetlenie do studiów fotograficznych. I to nie tyle, że studia fotograficzne – to jakiś fotograf. W tej chwili to biznesy potrzebują. E-commerce przecież potrzebuje. Wiemy nie od dzisiaj, że dobre zdjęcie sprzedaje lepiej, niż opis. Tak? Musisz mieć dobre zdjęcie. Allegro wymaga od Ciebie dobrych zdjęć. Takich i siakich, i tak dalej. To już nie jest komórka na podłodze: “Pach! I lecę”. Takie zdjęcia, to sobie możesz ma OLX robić, żeby uwiarygodnić, że sprzedajesz prawdziwy przedmiot. To wiemy, ale to nie w profesjonalnym e-commerce. GF: Okej. Czyli z tego, co mówisz, zmienia się i trochę grupa docelowa, i trochę rynek się zmienia, a Wy się dopasowujecie do tego i dorzucacie kolejne rzeczy. JB: Tak. Z ostatnich lat, to rośnie jednak obrazek ruchomy, czyli jednak rośnie film, filmowanie. Nawet w e-commerce’sie. Prawda? GF: Tak. JB: Prezentacje produktów w formie filmu: czy to jakiś tan unboxing, czy to modelka chodząca po wybiegu, czy coś w tym rodzaju. No to, zdecydowanie to – to pomaga. Szczególnie, jeśli masz produkt nie taki, który ma na Filipinach i w Stanach Zjednoczonych ten sam opis, z czym my mamy problem, ponieważ te produkty są powtarzalne. Ale jeżeli jesteś szwalnią z Łodzi, to opis produktu powinieneś mieć rzeczywiście topowy. GF: Z tego, co mówisz, to masz takie podwójne wyzwanie? Nie dość, że zmienia się cały e-commerce, czyli to, że kończy się SEO, zaczynają się social media. Social media się kończą, czyli coś innego wchodzi, to jeszcze u Was jest: kończą się aparaty – trzeba wymyślić kolejny produkt, kolejną jakąś niszę, w którą wejdziemy i która pomoże nam utrzymać pozycję numer 1 w branży, którą sobie wybraliśmy. JB: Tak. Nie ma chwili oddechu – można tak powiedzieć. Tym bardziej, że to jest biznes bardzo kapitałochłonny. Dlatego te marże w elektronice są małe, ponieważ na tych 3%, czy 5%, jakieś tam złotówki są, bo to jest od dużej kwoty. Nikt ciuchów nie będzie sprzedawał na 5% czy na 10%, bo to jest głupota. Wiadomo. I nie da się za to wyżyć. A tutaj jest taka presja. I dwa, że jak jak rozmawiam ze znajomym, który ma sklep sportowy i on mówi, że ma magazynu 800 tys. złotych. Ja mówię: “Stary, to moja jedna dostawa lustrzanek czy aparatów”. GF: Tak. JB: A on pokrywa wszystko. Jak ma buty, to ma w różnej rozmiarówce. I on ma wszystko. I dobrze żyje na tym. No to ja mówię: “O rany!”. GF: Czyli jeszcze tu jest wyzwanie, żeby ten magazyn zapełnić i pewnie dobrych parę baniek gotówki, jak nie więcej, jest zamrożonych? JB: Tak. GF: Teraz, przy takiej marży – skąd wziąć taką gotówkę, żeby zamrozić na magazynie? JB: No tak – bogaty wujek z Ameryki. My już jesteśmy tyle na rynku, że cały czas reinwestowane zyski zbudowały pewien kapitał, więc jest dużo prościej. GF: A czy widzisz w swojej 17-letniej karierze, takie drastyczne i nagłe zmiany w e-commerce? Takie działania e-commerce, które miały wpływ na twój sklep? JB: Drastyczne zmiany w e-commerce? GF: Może nie drastyczne, ale takie znaczące? JB: Znaczące? Chyba nie wyczuwam takiego ogromnego jakiegoś przejścia – nie wiem – jakiś algorytm się zmienił czy ktoś tam, coś w tym rodzaju. Od wielu lat słyszymy, że jak Amazon wejdzie do Polski, to pozamiata. To może być duża zmiana, no ale to kolejny konkurent. Kwestia, jak bardzo będzie mu się chciało zamiatać. Co to znaczy, że on wejdzie do Polski? Przecież już można kupić. Nawet regulacje prawne: te zmiany w zwrotach czy coś, czy takie RODO, to były kolejne takie rzeczy, którymi trzeba się zająć, ale one nie spowodowały przewrotu na rynku e-commerce. To jest raczej ewolucja. Pamiętam, że jak zaczynaliśmy, czy gdzieś tam w latach 2006, coś koło tego, to pobranie odpowiadało za około 67% wysyłek czy zamówień. Teraz, nawet już przed pandemią jeszcze, to już było między 20 a 30%. Teraz, po pandemii, to już jest na szarym końcu. Z jednej strony pandemia, z drugiej strony wzrost zaufania do nas, z trzeciej strony wygodne płatności online, z czwartej strony ochrona prawna i bezpieczeństwo, z piątej strony jeszcze znowu zaznajomienie się z zakupami online. Czyli, już się nie boją tego, wiedzą, jak do tego przekonać. Więc to wszystko buduje to, że to jest taka ewolucja. Czy podążać za trendami w ecommerce? GF: To trochę też się mi potwierdza, że to nie jest tak drastycznie. Chyba że jest pandemia – to jest drastyczna rzecz. Ale, pewne trendy się zaczynają i one tak płynnie przechodzą. I to trwa trochę – rok, dwa. I teraz chyba ważniejsze jest pytanie, w który trend wejść? Który przetrwa tę próbę czasu? Bo pewnie nie pamiętamy, ile trendów nie przetrwało. I żeby wejść w dobrym momencie. JB: No – tak. To jest właśnie to, o czym mówiliśmy. Skąd inspiracje, jak to wyłapać i zadecydować, że robimy to, a tamtego nie robimy? Wskoczysz do tego wagonika, zapędzisz się i teraz postawisz wszystko, że teraz: voice search. Że w ogóle, w e-commerce’sie musi być voice search. No pewnie tak. Ale pytanie: czy już teraz? I pewnie: jak bardzo? Ja pamiętam, na jakiejś konferencji, chyba 2008 rok. Występowałem i już wtedy było, że aplikacje na komórki – to już trzeba mieć. Może to było troszeczkę później? Ale: czy mieć, kiedy mieć aplikację na komórkę? Sklep powinien mieć. Ja mówię: “Ale, to tak sprawdźcie co da to klientowi? Jaką wartość mu da i czy akurat Twój sklep – czy on będzie chciał zainstalować aplikację i korzystać. Jeśli on ma to samo przez stronę, to po co miałby mieć kolejną ikonkę? Na spokojnie się zastanowić”. Minęło lat 10 i my aplikacji nie mamy i nadal bym się zastanawiał, co mogę zaoferować w tej aplikacji bardziej niż na stronie. To jest raz. Dwa, no niestety, u nas się nie kupuje tak jak soczewki kontaktowe, gdzie w aplikacji mógłbym zrobić: Twoje ulubione soczewki – kliknij tu, ponów zamówienie czy coś w tym rodzaju, bo robisz to tak często. Nie jest to tak fajnie, że ktoś kupuje to bardzo regularnie. To nie jest karma dla psów. GF: Tak. Chociaż z drugiej strony, jeszcze dwa lata temu chciałem klientów, którzy pytali się mnie, że oni chcą aplikacje. I to był taki jakiś trend, że wszyscy muszą mieć aplikację na telefon. Teraz nie słyszę o tym. Chyba firmy, które miały klientów, że tak się wyrażę, na te aplikacje, już zobaczyły. Ja mówię: “Sorry, ale po co Ci to? Nie dość, że musisz gonić klientów do sklepu, to jeszcze do aplikacji? To jest 3 razy trudniejsze, żeby zachęcić kogoś do instalacji”. Szczególnie, że teraz ludzie nie instalują tylu aplikacji, co kiedyś. JB: No tak, to prawda. Ale jak masz taki biznes jak OLX i tam dajesz wygodną możliwość wymiany informacji pomiędzy kupującym, a sprzedającym, zamiast e-mail. To to już jest ta wartość, którą tak nie do końca na stronie zamodelujesz. GF: Tak. JB: W samym sklepie musisz jakieś funkcje zrobić, które są przydatne. “Ja potrafię sobie wyobrazić, że nawet my moglibyśmy mieć taką aplikację, tylko znowu to jest kwestia priorytetów. Ja wiem, co ja bym w niej umieścił i byłoby fajnie dla naszych klientów. No ale to – albo tamto. Co zrobić? Za co zapłacić?” GF: Tak. No właśnie, czy w ogóle w tym jest potencjał? To, że 5%. moich użytkowników będzie to wykorzystywać, to co mi z tego? Tak? JB: Tak jest. Obecność w social mediach – co jest miarą sukcesu w ecommerce? GF: I te trendy – właśnie – w które wchodzić? Tak sobie obejrzałem Wasze social media i mówisz, że social media weszły. I tutaj ujawnię tajne informacje: czyli na Facebooku macie z 25 tys., ale na Instagramie i na YouTubie to tam po 5 tys. Nawet niecałe. Tak? Instagram teraz szaleje, tam setki tysięcy. Ale pewnie to nie Wasz klient, który chciałby oglądać ładne zdjęcia? JB: Instagram, to jest o ładnych zdjęciach, więc jak my się zajmujemy zdjęciami, to też tam powinniśmy być. Tylko co z tego wyciągnąć? Że oni oglądają? Czy kupią, nie kupią? To jest na pewno element, że tam trzeba być i dawać jakąś inspirację. No ale to wiesz. Tu możesz więcej przyłożyć, tu mniej i tak dalej. Wśród naszej konkurencji jesteśmy niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o YouTube i to, że tylko tyle albo można powiedzieć, aż tyle subskrybentów. I nie kupionych w Indiach, tylko zasłużenie zdobytych w sposób organiczny, że tak powiem. GF: Tak się właśnie zastanawiam czy w ogóle macie szansę na większą ilość subskrypcji? Zwykły użytkownik nie będzie subskrybował kanału o aparatach, bo on potrzebuje tu i teraz, na przykład filmik instruktażowy, więc po co subskrypcje? U Was widzę, że też są informacje bardziej dla fotografów. JB: Naszym hasłem jest: “Lepsza fotografia, lepsze filmy”. My pomagamy w robieniu ciekawszych ujęć, ciekawszych kawałków. No bo, jak już wszyscy mają telefony i wszyscy kręcą, to: “Ja chcę zrobić to lepiej”. Czyli, weź tutaj, zaświeć tą lampą dodatkową albo weź przyczep telefon czy kamerkę na kiju i z góry przeciągnij, i tak, i zobacz jaki efekt jest. Satysfakcja i duma są wtedy ogromne, jeżeli pokazujesz rodzinie inne ujęcie na tym filmie czy w ogóle zdjęcie. I takiego nikt nie ma. Wszyscy mają te płaskie, jak Japończyk na tle pomnika – taki przysłowiowy, stereotypowy. GF: Tak. JB: Więc, tu jest duże pole do popisu, bo jeżeli wszyscy robimy zdjęcia – zobacz, nawet sam Instagram wykreował to, że muszą być takie cukierkowe, piękne i tak dalej. Niektórzy robią po 17 razy to zdjęcie. Nawet selfie, że musi być to, to w kadrze, ostre i tak dalej. Potencjał jest i to nie tylko dla fotografów. GF: Tak. Ostatnio poznałem Joasię z Zielony Detox. Joasia robi filmy z komórki. Ale takie bardziej wiedzowe, bo ona ma o suplementach, o zdrowym życiu i aż mnie zszokowała, że to wideo jest słabej jakości. Audio jest okej, bo mikrofon zewnętrzny ma. Natomiast, wiedza, którą ona przekazuje, jest dużo ważniejsza, niż samo wideo. Ona ma po 25 tysięcy subskrypcji na YouTubie i na Facebooku, i poprzez te kanały sprzedaje ze swojego sklepu. I to pewnie wynika stąd, że trzeba wiedzieć, czego oczekuje nasza grupa docelowa. Co jest ważne? U niej ta wiedza, którą przekazuje jest ważniejsza. U Was pewnie to zdjęcie i parę innych, żeby w ogóle się przenieść się do świadomości. JB: Tak i nie. Odpowiedz sobie na takie pytanie: “Co by było, gdyby jeszcze oprócz audio miała świetny obraz?”. I nie, że przez godzinę tylko siebie pokazywała, ale plansze, pokazała produkt. GF: Tak. JB: Nie wiem – jeśli to by był YouTube i tak dalej. Masz wtedy i dobre audio, i dobre video. I ten, kto chce oglądać, to ogląda. Ten kto nie chce, to tylko w tle. Wtedy masz dodatkowe, moim zdaniem, ileś procent ludzi zadowolonych czy chętnie oglądających. Ale to jest znowu kwestia priorytetów. Naucz się, podłącz sprzęt, zrób, zmontuj. A może na żywca? GF: Tak. JB: Ja absolutnie tutaj nie deprecjonuje. Super! Brzmi jak ogromny sukces i rzeczywiście ogromna wiedza, więc trzymam kciuki i wielki szacunek za coś takiego. Ale jest jeszcze ogromne pole do popisu. Prawda? GF: Tak, oczywiście że jest. Ona też zaczyna. Tylko po prostu mnie tak zszokowało, że pomimo, że tak zaczęła – po prostu zaczęła robić. Niektórzy chcą do perfekcji i nie zaczynają robić, a Joasia zaczęła po prostu to robić. I to wzięło, zagryzło. Myślę, że bardzo duże znaczenie ma to, kim jest nasza grupa docelowa i czego oczekuje? Co im dać, żeby ich przyciągnąć do naszego sklepu? JB: Dokładnie, dlatego – to o czym mówiliśmy – jak trudno jest zacząć. To jest świetne. To jest fajne. To daje taką energię, że nadal są biznesy, sektory czy obszary, na których to można robić. Oczywiście, ja bym się nie rzucał na kolejny krem czy kolejny sklep z kosmetykami, bo się totalnie na tym nie znam. Jak dla mnie, to jest ich tak wiele, że głowa boli, ale na pewno da się to jakoś tam spozycjonować. Kiedy i co ile weryfikować grupę docelową? GF: Tak. Powiedz mi, co ile weryfikujecie czy wasza grupa docelowa, Wasz idealny użytkownik się zmienił? Skoro się rynek zmienia. Analizujecie? Maciej spisane – to się teraz tak dobrze nazywa– persona zakupowa? JB: Persony? GF: Tak. Opisane dokładnie. JB: Nie mamy tak jak w kalendarzu – co luty zmieniamy. To tak nie ma. GF: Okej. JB: To bardziej wynika z czegoś – albo że pojawiają się dane, albo pojawia się problem, albo pojawia się wyzwanie, że chcemy zrobić coś nowego: “To hej! A to zbadajmy, ile tych klientów jest takich, a ile zmieniło takich”. GF: Tak JB: Bardziej w ten sposób. GF: I to robicie jakieś badania? Czy po prostu, na danych w sklepie jak to widzicie? JB: Dane w sklepie lub próbkujemy. Zdarzało się, że robiliśmy ankiety. Tylko, że to jest zawsze deklaratywne i to różnie wychodzi. Bardziej na tym, na co mamy i to próbkujemy, do czego to jest. Ale to tak trudno jest na przykład zmierzyć, jaki procent, czy który klient? Jaki procent obiektywów jest używany do filmowania, jaki do fotografowania? GF: Okej. JB: No nie zmierzysz. Możesz się zapytać, ale on mówi: “To i to”. A w jakim procencie? “No nie wiem”. GF: Okej. JB: Więc, nie wiesz, ilu masz filmowców, jak duży jest rynek filmowy czy coś takiego. W tej chwili jednak aparatami mocno się filmuje. GF: Tak. JB: One dały nowe możliwości kreatywne. Jak się spojrzy na najnowsze czy ostatnie jakieś seriale, czy Netflix’a, czy HBO, czy coś, no to widzimy tę głębię ostrości, kręcenie Tilt-shiftem, czyli część ekranu jest rozmyta: lewa, prawa – nie. Punkty ostrości, płynne przejścia, to to kiedyś można było robić – oczywiście. Tylko, że kamerą za pół miliona, wypożyczenie 25 tys. za dobę, czy coś w tym rodzaju. No i to było zarezerwowane dla innych obszarów. GF: Czyli, po prostu na bieżąco zmieniacie te persony. I mówisz, że bardziej próbkujesz. Jeśli chcesz mieć na przykład jedną personę, to ile według Ciebie klientów musisz mieć przepytanych minimalnie, żeby uznać, że to całkiem dobrze oddaje to kim jest Wasz klient? JB: Teraz to bardziej jest tak, że przyrostowo – nie że czysta kartka i badamy kogo mamy, tylko masz i sprawdzasz czy nadal jest taki udział procentowy w nich. Modyfikujesz to co już miałeś. To pytanie jest trudne, żeby tak jakby wprost odpowiedzieć, jakbym zaczynał od pustej kartki. GF: Okej. Czyli macie po prostu jakieś stałe grupy, które patrzycie czy się procentowo zmieniają, czy nie doszła jakaś nowa grupa? JB: Tak. A to wtedy czujesz, że po prostu: “Patrz, sprzedaje się taki produkt, to, albo jest jakiś trend, ludzie, moda: Okej, to teraz jest młodzież, która kręci, nie wiem – coś tam – taniec albo Street art i coś. Aha, okej. Jaki to jest, mały procent? Czy to jest nowa? Czy to będzie rosło?”. No na razie to mamy incydentalnie, no to zapisujesz sobie, że to jest do obserwacji i bierzesz jakieś dane, że to jest tyle i tyle ludzi i spójrzmy tam za ileś miesięcy, jak to jest. GF: A ta wizja, którą miałeś na początku budując sklep oddaje to, gdzie jesteście teraz, czy się kompletnie zmieniła? JB: W większości oddaje, ale nie jesteśmy na końcu. To jeszcze nie. Musisz mnie zapytać za parę lat, to tak, to wtedy. GF: A jaka jest wizja końcowa? Zdradzisz? Czy to wewnątrz tylko? “Numer 1 w Polsce i na razie nie na Świecie”. JB: Nadal… Nie, nie, nie. Nie na Świecie. Nie da rady. Ale tak – być Numerem 1 w Polsce. Na pewno, na tym obszarze utrzymać tę pałeczkę lidera, zdominować ten sektor. Ale dalej, no tego to nie mogę Ci powiedzieć. GF: I później będziecie takim monopolem, jak kiedyś była Telekomunikacja Polska albo Microsoft. I wszyscy będą skakać tak jak zagracie. JB: No dobrze, dobrze, tak tego sobie życzę. Uważam, że pozycję mamy znaczącą. To cieszy. To jest ogromny sukces całego zespołu, każdego z osobna i wszystkich nas razem, więc to na pewno cieszy i ładuje akumulatorki, że się chce dalej robić. GF: Tak. Ja się w ogóle zastanawiam, bo już trochę powiedziałeś, że jakbyś miał dzisiaj otwierać Cyfrowe, to pewnie byś nie otworzył, bo to chyba jeszcze nie ten moment rynku, żeby budować taką markę. Dobrze zrozumiałem? JB: Tak. Chyba tak. Z elektroniką jest ciężki temat. GF: A jak byś miał tę wiedzę, którą masz dzisiaj i zaczynał w tamtym roku – czyli w tym 2003, to szybciej i łatwiej by Ci poszło? Jak to oceniasz? Te całe doświadczenie, które zebrałeś przez te 17 lat? JB: Zdecydowanie. Ale to wiesz, że umieramy i wtedy mówimy: “O żebym ja to wiedział za młodu”. GF: Okej. JB: Więc to na pewno. Zresztą, jeśli bym się przeniósł w czasie, no to miałbym wiedzę kosmiczną o pewnych rzeczach, że ludzie patrzyli by się na mnie jak na wariata. Więc to nie, to pewnie bym mnóstwa rzeczy nie wykorzystał, bo to nie byłby czas. Na przykład zaczynając, sklep napisaliśmy go sami, bo nie było gotowych platform, tak wprost. GF: Tak. JB: To tak nie było. Więc no, to już jest coś. Ale, przede wszystkim, na pewno by poszło szybciej, sprawniej i lepiej, bez jakichś tam błędów. Ale na takim polu prowadzenia samego, normalnego biznesu – nie mówię e-commerce, technologia – tylko biznes, relacje z ludźmi, zarządzanie ludźmi. I w ten sposób. Ustalanie celów, te umiejętności miękkie i tak dalej. “To jest ogromne doświadczenie, którego nie zdobędziesz w miesiąc czy w dwa, na jakimś kursie. Musisz się potknąć, musisz się sparzyć, musisz wiedzieć, jak rozpoznawać ludzi.” Ja po iluś set, że tak powiem, rozmowach rekrutacyjnych czy zatrudnieniu iluś tam ludzi, no to też mam większą wiedzę do tego jak i kogo – że tak, no to powiem – szufladkować, tylko że do czego się gościu nadaje, a do czego nie i z kim chce współpracować. No to są takie rzeczy i to wtedy idzie prościej łatwiej. GF: Czyli, z tego co mówisz, to trochę tak jak w tej przypowieści chyba biblijnej, a może to nie biblijnej. Że jest bogaty człowiek i biedny. I biednemu dali tę ogromną fortuną od bogatego, a bogatemu zabrali. Dostał 0. I po 5 latach zrobiło się znowu na odwrót. Tak że ten bogaty wiedział, jak dojść do tej fortuny, że tak się wyrażę, a biedny przepuścił, bo nie wiedział jak tymi pieniędzmi zarządzać. JB: Może się tak zdarzyć. Może się tak zdarzyć, bo jeżeli to nagle przychodzi, to możesz tego nie udźwignąć. GF: Zastanawiam się też, jak duże znaczenie ma taka wiedza, którą Ty masz, odnośnie commerce’u versus trochę farta. Gdybyś miał otworzyć teraz nowy sklep, to trzeba wybrać branżę, w której siądziesz. I albo się ma wyczucie – ale też tam jest szansa na wygraną/niewygraną, bo to doświadczenie, które masz pewnie by zaprocentowało dużo bardziej, niż jakby ktoś zaczynał jako amator. Nie mówiąc już, że pewnie łatwiej byłoby Ci wybrać branżę, w której miałbyś otworzyć sklep, żeby to w obecnych czasach miało ręce i nogi. Tak? JB: Tak. GF: Bo z tego co mówisz teraz Cyfrowego sklepu byś nie otworzył. JB: Wiesz co, to jest złe słowo. Ja kocham to co robię. Fotografia, film to piękna sprawa. Więc jeśli o tę stronę pytasz, to tak, może byłoby dużo ciężej otworzyć. Może bym był na tyle głupi żebym się kopał z koniem mając 50 tys. w kieszeni. To rzeczywiście, to bym się kopał z betonową ścianą. To w tym sensie. Nie założylibyśmy bo na dzień dzisiejszy startowanie ze sklepem z elektroniką, z fotografią no to jest… Ciekawe jaki ktoś ma pomysł na to, żeby zaistnieć. Jeżeli jest jakaś konkretna nisza albo Ty jesteś jakimś mega specjalistą w takiej, a nie innej fotografii i coś tam, no nie wiem, no produkt jest powtarzalny i to jest to jest pewien problem. Jak znaleźć pomysł na ecommerce? GF: Jarku, powiedziałeś – ja tak wysnułem, że jeśli miałbyś otwierać sklep, to pewnie w jakiejś niszy, z unikalnym produktem, a nie powtarzalnym. No właśnie, bo teraz na wiosnę wszyscy chcą otwierać sklepy internetowe. Wszyscy mówią: “Kliknij, kup”. Jeśli Ty byś miał otwierać teraz sklep, to czym byś kierował? W co byś wchodził? JB: Wiesz co – pewnie w to, na czym się znam. W to, gdzie mam jakąś przewagę konkurencyjną. Czyli często są to takie historie, że ja mam, nie wiem – pieniądze, mam lokal albo jestem informatykiem, a Ty jesteś marketingowcem. Albo: ja wiem, jak założyć sklep, a ty tam z tych Chin, Indii czy z Filipin będziesz ściągał cokolwiek. Jakieś tam ciuchy. O w ten sposób. I łączymy. I wtedy określasz, że ten klient, to będzie taki i taki. I ktoś może zrobić wielkie pieniądze. Tak jak w Kalifornii było swego czasu, jakieś legginsy do jogi w różne takie wzory pstrokate. No sorry, ale nie pamiętam nazwy. No i wielka moda, hype, po strasznych dolarach to kupione i każdy kto chce się pokazać, to tylko w tym ćwiczy. Kupę hajsu zarobili. Nie wiem jak teraz – czy nadal tak jest? Ale jak tym dobrze zarządzą, to na całe Stany, na inne kraje. “Moda, kreowanie. Jest przestrzeń, więc to co potrafisz, to co czujesz, to co wykryłeś i zobaczyłeś na innych rynkach, i tam to działa. Pytanie, czy u nas zadziała. Trzeba szukać inspiracji. Podróże kształcą – zawsze tak mówiono.” GF: Tak. JB: Poszerzają horyzonty, więc jak najbardziej. Teraz trochę gorzej z tymi podróżami, ale zachęcam. Jest naprawdę dużo możliwości. Dobrze się przygotować, nie rzucać się, że po pierwszej wracam z Indii i mówię: “A teraz będę to robił i już zakładam”. Pierwsze co, to rejestruje na platformie sklep. GF: Tak. JB: Może tak lepiej, przygotować się, policzyć, sprawdzić. Może poszukać – może już jest 10 takich sklepów. No i jeśli nawet jest 10, to sprawdzić, co mogę zrobić dużo lepiej niż oni. GF: A myślisz, że wejście w taką branżę, jak mówisz, bez pieniędzy, w obecnych czasach, jest szansą? Czy pomimo tego, że to jest unikalny produkt, trzeba też mieć hajs na to, żeby płacić za te wszystkie różne rzeczy które e-commerce teraz wymaga? JB: Znacznie łatwiej jest zaczynać z jakimś budżetem. No ale te opowieści, że miał 3 tys. złotych, założył sklep i tak dalej. No tak, fajnie. Tylko zajęło mu to strasznie dużo czasu później. A teraz zajmie też – jeszcze więcej. Więc jeżeli ma trochę więcej, to nie przepuścić od razu. Ale robienie teraz sklepu po godzinach, bo normalnie jest się na etacie. No nie. To jest albo jedno, albo drugie. GF: Nie wszedł byś w ten biznes? JB: No, tak średnio. Nie wiem, może ktoś się nudzi po pracy, czy coś i rzeczywiście może zainwestować dużo czasu, to nie mówię, że się nie uda. Tylko albo stawiasz na jedną kartę, dajesz te pieniążki, oszczędności i nawalasz, i patrzysz – zadziałało. No to zadziałało, to super. Nie zadziałało – okej, to wymyśl jakoś inaczej, coś innego. GF: Właśnie, tutaj zaczynamy i teraz… JB: Nie… “…nie mówię, że musisz mieć milion od razu. Nie! Tego nie chciałem powiedzieć, ja zachęcam naprawdę do przedsiębiorczości, do pomysłów. Ale przemyśleć to, popatrzeć na spokojnie, x razy .” GF: Skonfrontować to z innymi, którzy się znają. Ja często mówię dzwoniącym do mnie: “Wyszukaj frazę e-commerce manager, konsultant, zadzwoń do 3. Wydaj tysiąc złotych, 2 tys., 3 tys., jaki tam masz budżet na te konsultacje. Oszczędzi Ci później dużo pieniędzy niepotrzebnie wydanych, a z drugiej strony skonfrontujesz swój pomysł z rzeczywistością. Z jedną osobą to bym nie ryzykował, bo mi się może coś wydawać i mogę się mylić. Ale z 3 czy 4, już można. JB: Jak jesteś bardzo chory to lepiej pójdź do 2, 3 lekarzy i wyciągnij średnią, co Ci jest, żeby Ci nie wycięli tego, co jest zdrowe akurat. W ten sposób. GF: Tak. JB: I to tak jak mówisz. Bo to tak, jak kolega Ci poleca film, żebyś obejrzał, że to super film. Jeśli nie znasz do końca kolegi, jakie on ma tam spaczenie czy po prostu gust, no to tak, to możesz się zanudzić. Jak się wyróżnić w ecommerce? GF: Tak. No właśnie, bo teraz jest tak duża konkurencja. Każdy ma podobny pomysł na to, jak robić reklamę. Każdy robi kontent, to co ty Jarku w Cyfrowe. Każdy robi SEO. Każdy robi te różne rzeczy. Ja kiedyś analizowałem kanały YouTube z jogą. Ja lubię ćwiczyć jogę. I zauważyłem jedną rzecz: gwiazda ma strasznie dużo tych wszystkich subskrypcji, druga osoba za nią ma dwa razy mniej. Kolejna dwa razy mniej. Kolejne dwa razy mniej. Być może na poszczególnych poziomach jest tam nie jedna osoba, ale z 2, 3. Ale to widać, że to na takich poziomach schodzi. JB: Logarytmicznie troszeczkę. Nie? GF: Tak. JB: Tak jest, ale wiesz, to wynika z ludzi, z natury ludzkiej, że mamy ograniczoną percepcję. Ile znasz marek ekspresów do kawy? Może ze 3? Tak? GF: Tak. JB: No to, ile możesz znać kanałów o jodze. Jak jesteś tam jakimś fanatykiem jogi, to i jesteś w tym biznesie, że tak powiem, w tym obszarze – to znasz dużo. Ale dlatego, jak ktoś robi coś dobrze, to już później kula śnieżna pędzi. Weź zatrzymaj Amazona. GF: No właśnie. Tak sobie przypomniałem, że taki trend jest – wszyscy robimy kursy internetowe. JB: No tak, przyspieszyło nieuchronne. To znaczy, to był trend, który był, tylko wolniej się rozwijał. Pandemia nie tyle, że zmieniła świat. Ona przyspieszyła nas o 3, 4 lata pewnie technologicznie i w różnych rzeczach
Właśnie udało Ci się sprzedać jakiś przedmiot przez Internet. Napisz list do znajomego z Anglii. Wyjaśnij, co postanowiłeś(-aś) sprzedać i dlaczego się na to zdecydowałeś(-aś). (Inf. 1a, 1b) Wspomnij, jak zachęciłeś(-aś) do kupna tego przedmiotu i o co pytały osoby zainteresowane kupnem. (Inf. 2a, 2b)
Kupujący zapłacił, ale nie otrzymał towaru. Sprzedający dostał pieniądze, wysłał towar, ale zgłosiła się po niego policja. Jak oszust zagrał wszystkim na nosie?Pojawiło się nowe oszustwo na Allegro. W systemie płatności PayU była luka, która umożliwiała jednoczesne oszukiwanie sprzedających na Allegro i kupujących w innych serwisach. Lukę podobno załatano, ale czy to rozwiązuje problemy sprzedawców w sieci? Jak nie dać się oszukać?Zobacz również:Fundusz kosztuje, ETF też. Opłaty mają ogromne znaczenie dla wyniku inwestycji. Co zrobić, żeby oszczędzanie było tanie? [WYCISKANIE EMERYTURY]Fundusze portfelowe: ostatni krzyk mody w branży inwestycyjnej. Jeśli głowa cię boli na samą myśl o inwestowaniu pieniędzy, to… są właśnie dla ciebie [INWESTUJ Z WEALTHSEED]W pierwszych bankach można już wziąć kredyt na mieszkanie bez wkładu własnego. Czy to się opłaca? Sprawdzam warunki i procedury! [BANK NOWOŚCI]Ostatnio jest coraz głośniej o oszustwach internetowych, a więc w rezultacie i my o nich częściej piszemy. Tutaj Maciek Samcik opisywał, jak sprzedawcy na OLXie są podpuszczani do kliknięcia w niebezpieczny link, tutaj Maciek Bednarek opisał przypadki pani Anny, którą aż trzykrotnie próbowano oszukać, a tutaj Irek Sudak krytykował lukę w systemie transakcji metody ataków na użytkowników internetu stają się coraz doskonalsze, a więc musimy zachować czujność. Niedawno zrobiło się głośno o sposobie (nie można odmówić oszustom pomysłowości), za pomocą którego udało się za jednym razem oszukać kupującego na Vinted, sprzedającego na Allegro i jednocześnie wrobić tego drugiego w odpowiedzialność za całą na Allegro. Jak uczciwy sprzedawca został wzięty za złodzieja?Proceder omówili w swoim filmie twórcy kanału Poszukiwacze Okazji. Pan Maciej jest jednym z wielu sprzedawców na Allegro. Wysyłał towar po otrzymaniu informacji, że kupujący opłacił przesyłkę, a więc można powiedzieć, że działał racjonalnie. I faktycznie wszystko wydawało się bezpieczne do momentu, w którym otrzymał wezwanie na policję. Pierwsze z pierwszej chwili pan Maciej w ogóle nie rozumiał o co chodzi. Nie tylko nikogo nie oszukał, ale nawet nie zajmuje się sprzedażą ubrań (a tego dotyczyło zgłoszenie). Dopiero z kolejnymi wezwaniami na policję (a było ich łącznie ponad 30, pojawiły się też sprawy w sądach) zrozumiał na czym polega takie wystawiał na Vinted (aczkolwiek możliwe jest to na każdym portalu z ogłoszeniami) jakieś produkty w bardzo niskich cenach. Po znalezieniu chętnego do zakupu umawiał się z nim na płatność za pomocą przelewu bankowego i podawał mu numer konta, który był numerem konta pana Macieja – sprzedającego z Allegro. Skąd go wziął?Wykorzystał lukę w płatnościach wykonywanych za pośrednictwem PayU. Wystarczyło wybrać formę płatności „przelew”, a następnie na stronie PayU „przelew tradycyjny”. W rezultacie generowały się dane do przelewu, w tym numer rachunku, tytuł przelewu, wprawdzie ostrzegało poniższym komunikatem, że kwota i tytuł przelewu muszą się zgadzać, ale w ogóle to nie było respektowane. Tytuł, odbiorcę i kwotę można było wprowadzić zupełnie dowolnie, a przelew i tak trafiał do oczywiście wybierał oferty z identyczną lub minimalnie niższą kwotą od tej uzgodnionej z kupującym na Vinted. W rezultacie sprzedawca otrzymywał z Allegro informację, że zakup został opłacony. System w żaden sposób nie ostrzegał sprzedawcy, że ktoś podał inne dane przelewu (odbiorca, tytuł przelewu), a jedynie (analizując głębiej) można było zauważyć, że kupujący wpłacił wyższą kwotę:Taka informacja nie wzbudza jednak większych podejrzeń, a dodatkowo nie musimy jej zauważyć (PayU informowało nas e-mailem, że płatność została zakończona) lub nie musi się w ogóle pojawić (oszust może wystawić przedmiot za dokładnie taką samą kwotę w innym serwisie).W rezultacie sprzedawca na Allegro otrzymywał pieniądze i informację, że dana aukcja jest opłacona i wysyłał towar, który trafiał do oszusta. Przestępca działał oczywiście w pełni anonimowo. Mógł podać fikcyjne dane i zamówić przesyłkę do paczkomatu, a więc nie musiał ujawniać nawet swojego adresu kupujący zapłacił za swoje zamówienie i go nie otrzymał, a jedyne co mu pozostało po tej transakcji, to numer konta, na który zlecił przelew. Ten niestety należał pośrednio (był rachunkiem technicznym PayU) do niewinnego sprzedawcy z Allegro – pana Macieja. I to tam swoje kroki skierowała relacji pana Macieja dowiadujemy się też, że policja kompletnie nie rozumie na czym polega takie oszustwo na Allegro i poinformowała go, że sprawy będą umorzone, jeżeli zwróci pieniądze. Miał też pobierane odciski palców, sprawdzane DNA i był wielokrotnie przesłuchiwany. Czeka też na pierwsze rozprawy sądowe. A to przecież on został w tej sprawie też: Ludzie chcą uciekać przed inflacją. W internecie coraz więcej dziwnych ofert na „bezpieczne zarabianie”. Ale to chyba szczyt bezczelnościOszustwo na Allegro? PayU interweniujeW pierwszej chwili apele pana Macieja do Allegro pozostawały bez przychylnej odpowiedzi. Konsultanci odmawiali wyłączenia opcji przelewu tradycyjnego i też nie rozumieli, jak w ten sposób można okradać ludzi. Następnie zaczęli jedynie blokować konta kupujących, ale już po dokonaniu oszustwa, a więc niewiele to sprawie stało się jednak głośno. Pojawił się post na Wykopie, film na Youtube, napisały o niej media, ktoś założył wątek na forum Allegro. Nowe oszustwo na Allegro zyskało rozgłos i w końcu ktoś zdecydował się jednak zareagować. Pod filmem umieszczono oświadczenie:„Bezpieczeństwo transakcji na Allegro jest dla nas priorytetem. Wraz z PayU jesteśmy w trakcie usprawniania rozwiązań, które uniemożliwiają wykorzystanie płatności w sposób przedstawiony w materiale. Przykro nam z powodu sytuacji, która spotkała Pana Macieja w naszym serwisie, skontaktujemy się z nim i sprawdzimy w jaki sposób możemy pomóc. W przypadku działań naruszających prawo, zawsze współpracujemy z organami ścigania”.Pan Maciej potwierdził, że Allegro faktycznie zadzwoniło do niego z propozycją pomocy. Postanowiłem sprawdzić, czy udało się już uniemożliwić takie oszustwo i jakie środki zastosowano. Napisałem do Allegro i do PayU. Pan Marcin Gruszka (Head of Communications Corporate Communication Department w Allegro) odpisał mi, że:„Problem całkowicie rozwiązany. Aktualnie wdrożyliśmy dodatkowe zabezpieczenia i pracujemy nad kolejnymi i dopóki nie zostaną wypracowane wyłączyliśmy w niektórych kategoriach możliwość płacenia przelewem tradycyjnym aby ograniczyć opisywane sytuacje”.Dowiedziałem się też, że takie sytuacje były marginalne. Chociaż tutaj można by się zastanowić, o ilu sytuacjach po prostu się nikt nie dowiedział, bo kupującemu nie chciało się zgłosić na policję z powodu straconych 150 zł. Szczególnie, że policja w Polsce nie ma zbyt dobrej renomy odnośnie rozwiązywania takich oszustw. Z PayU mi nie odpisano do dnia publikacji się, że udało się ograniczyć takie oszustwo na Allegro, ale mam jednak niedosyt podjętych działań. Zarówno policja, jak i Allegro w pierwszej chwili, delikatnie pisząc, zignorowali problem, przez który niektórzy sprzedawcy na Allegro jeszcze długo będą źle spać po nocach. Myślę, że można to było zrobić lepiej. Ciekawe, czy ktoś w ogóle szuka prawdziwych też: Oszustwo na Allegro: włamanie na konto. W tej sytuacji nie pomogą ani SMS-y, ani tokeny w aplikacji, ani 3D Secure. Jak się bronić, by nie skończyć jak pan Piotr?Sprzedajesz coś? Gotówka na koncie to nie wszystkoNie będę ukrywał, że wyłapanie powyższego oszustwa jest niemal niemożliwe. Szczególnie dla kogoś, kto sprzedaje hurtowo i przyjmuje kilkanaście/kilkadziesiąt przelewów dziennie. Na szczęście PayU usprawniło ten system, ale to nie oznacza, że sprzedający mogą się czuć oszukiwania dwóch osób za jednym razem jest znany i używany na różnych portalach z ogłoszeniami. Oszust może zupełnie anonimowo i bezkarnie wyłudzić pieniądze od potencjalnego kupca i towar od sprzedawcy, a Ci nawet nie będą wiedzieli, kto ich oszukał. Jak to działa?Przestępca znajduje interesujący go przedmiot na jakimś portalu z ogłoszeniami. Informuje o zamiarze kupna i prosi o numer konta do przelewu z przesyłką do paczkomatu. Jednocześnie wystawia za taką samą kwotę swoją ofertę. Najczęściej na inny produkt (jakiś chodliwy i droższy, aby był w korzystnej cenie).Otrzymany od sprzedawcy numer konta przesyła potencjalnemu kupującemu i prosi, aby w tytule przelewu wpisać „zakup” lub coś podobnego, co nie wskazuje na konkretny przedmiot. Dane właściciela rachunku może zostawić lub zmienić na fikcyjne, bo banki i tak ich nie weryfikują. Wielokrotnie już zwracaliśmy uwagę na ten problem – na przykład wszystkim oszust wysyła do sprzedającego prośbę o wysyłkę paczki do danego paczkomatu. Jeżeli założył w tym celu jednorazową kartę SIM, jednorazowy e-mail i czapkę z daszkiem oraz maseczkę przy odbiorze, to zlokalizowanie go będzie bardzo trudne (ale na szczęście możliwe – np. z wykorzystaniem metadanych).Kupujący, który nie otrzyma towaru, ma do dyspozycji tylko e-mail do oszusta, a ten zapewne dosyć szybko przestanie być aktywny. W takiej sytuacji po prostu skieruje swoje kroki na komisariat (lub zrazi się do zakupów internetowych i zapomni o sprawie), a policja… znajdzie sprzedawcę po numerze rezultacie sprzedawca straci masę czasu, nerwów i pieniędzy (adwokaci kosztują) na wyjaśnienie całej sprawy. I to tylko dlatego, że ktoś z niego zrobił „słupa” bez jego też: Pan Kamil jest szczuplejszy o 200 000 zł. Wszystko przez „sklonowaną” kartę. Dlaczego banki i telekomy ciągle pozwalają na takie numery?Jak bezpiecznie sprzedawać w takiej sytuacji? Niestety nie ma tu jednej prostej rady, a opisywane oszustwo na Allegro nie było pierwszym ani ostatnim. Najlepiej się umówić na odbiór osobisty (to zabezpieczy też kupujących, którzy będą mogli obejrzeć towar przed zakupem), ale zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest to krokiem jest próba skorzystania z systemu płatności, który oferuje dany serwis z ogłoszeniami. Niestety, jak czytaliście wyżej, takie systemy nie są pozbawione wad, a zwiększają nasze poczucie podajemy nasz numer konta, to zaznaczmy kupującemu, aby dokładnie napisał w tytule przelewu za co i komu płaci. Na przykład: „Przelew za spodnie z OLX, ID: 123456789, dla Michała Wachowskiego”.Można też uzgodnić jakąś dziwną kwotę przelewu, czyli 140,02 zł zamiast 140 zł. Dla kupującego nie powinno to być problemem, a sprzedający będzie musiał namówić kogoś do wpłacenia dokładnie takiej tytuł przelewu będzie zły lub kwota nie będzie się zgadzać, to po prostu odsyłajcie przelew do nadawcy i nie wysyłajcie towaru. Oszust może próbować różnych wyjaśnień. Na przykład może napisać, że robił dwa przelewy i skopiował tytuł. Zignorujcie to. Będzie chciał kupić, to wykona nowy nie wysyłamy też żadnych produktów na podstawie e-mailowego potwierdzenia wpłaty ani nie klikamy w żadne linki od kupujących, która mają rzekomo pozwolić nam odebrać płatność. Najlepiej się nie wdawać w żadną dyskusję z potencjalnym też: Na jej nazwisko wyłudzono zł kredytu. Umowa zaginęła, bank groził windykacją. Wreszcie są pierwsze dobre wieściZdjęcie główne: Jefferson Santos/Unsplash
Właśnie udało Ci się sprzedać jakiś przedmiot przez Internet. Napisz list do znajomego z Anglii. Wyjaśnij, co postanowiłeś(-aś) sprzedać i dlaczego się na to zdecydowałeś(-aś). Wspomnij, jak zachęciłeś(-aś) do kupna tego przedmiotu i o co pytały osoby zainteresowane kupnem.
Autor Iza Gorzkowska Data 6 maja 2022 Kategoria copywriting, opisy produktów Zastanawiasz się, dlaczego liczba odwiedzin twojego sklepu internetowego nie przekłada się na sprzedaż? Obniżasz cenę, ale i to często nie pomaga? Czy wiesz, że winę za to mogą po części ponosić opisy produktów? Przyjrzyj się im, a następnie wdróż poniższe zasady, dzięki którym zwiększysz szanse na lepsze wyniki sprzedażowe. Atrakcyjną cenę produktów, jako jeden z najważniejszych czynników decydujących o zakupach online, wskazuje 45% kupujących – tak wynika z raportu E-commerce w Polsce 2021, przygotowanego przez Gemius. Z punktu widzenia klientów ważne są również niskie koszty dostawy, kody rabatowe czy szybsza dostawa. Czy jednak wiesz, że do częstszego robienia zakupów przez Internet kupujących skłoniłby bardziej szczegółowy opis produktu (22%) i lepsze zdjęcia produktowe (19%)? Źródło: Wykorzystaj tę wiedzę – zacznij tworzyć kreatywne opisy produktów, które pomogą ci pozyskać klientów. Z tego artykułu dowiesz się: jak zrekompensować klientom brak możliwości zobaczenia produktu,jak dobry opis produktu może wpłynąć na zwiększenie sprzedaży,jak stworzyć kreatywny opis produktu,jak powinien wyglądać przykładowy produktu, który będzie oddziaływać na klienta,jakie opisy produktów nie spełniają zasad. Potraktuj ten artykuł jako źródło wiedzy. Dzięki temu unikniesz błędów popełnianych przez twoją konkurencję i zaczniesz tworzyć dobre opisy produktów. Brak możliwości obejrzenia produktu to przeszkoda? Jak wynika z raportu przygotowanego przez Gemius, w 2021 roku liczba niekupujących online zmniejszyła się do 23%. To wyraźny spadek w porównaniu z poprzednimi latami: 44% w 2018 roku, 37% w 2019 roku, 27% w 2020 roku, którego przyczyny należy upatrywać przede wszystkim w wybuchu pandemii koronawirusa. Niezmiennie jednak za główny powód unikania zakupów online wskazywany jest brak możliwości obejrzenia produktu „na żywo”. Pod tym kątem trudno będzie ci wygrać ze sklepem stacjonarnym – to fakt. Nie oznacza to jednak, że jesteś na straconej pozycji. Czytaj też: Najczęstsze błędy popełniane przy tworzeniu opisów produktów Czy wiesz, że kreatywny opis produktu może pobudzić zmysły klienta? Poprzez dobór właściwych słów i zastosowanie odpowiednich technik jest w stanie zadziałać na wyobraźnię – tak, by przekonać go do złożenia zamówienia bez konieczności poznawania faktury, zapachu czy przymierzania. Opis produktu w sklepie internetowym – czy jest konieczny? Wiesz już, że znaczenia opisów produktów w sklepie internetowym nie możesz lekceważyć. Nadal jednak masz wątpliwości co do zasadności tworzenia treści opisowych? Przecież potencjalny klient zawsze może skontaktować się z biurem obsługi klienta i dopytać o szczegóły. Chociaż w teorii jest to zwykle możliwe, w praktyce rzadko ma miejsce. Dlaczego? Postaw się na jego miejscu – co byś zrobił, gdyby interesujący cię produkt nie miał żadnego opisu? Poświęciłbyś swój czas na rozmowę z pracownikiem sklepu, który nie zawsze ma wiedzę dotyczącą całego asortymentu? Czy może wybrałbyś sklep konkurencyjny, w którym można znaleźć szczegółowy opis produktu? Jeśli zależy ci na zwiększeniu sprzedaży, nie możesz iść drogą na skróty. Wyczerpujący opis produktu, który będzie rekompensował brak „namacalnego” kontaktu z asortymentem, to konieczność. Dobry opis produktu, czyli jaki? Opis produktu zastępuje sprzedawcę. Jego rolą jest przede wszystkim doradztwo i rozwiewanie wątpliwości. Jeszcze kilka lat temu większość opisów opierała się na materiałach otrzymanych od producentów. Efekt? Treści powielały się w wielu sklepach i miały nierzadko charakter wyłącznie informacyjny. Jako częsty klient sklepów internetowych obserwuję duży postęp w kwestii opisów produktów. Nie są to już treści udostępniane przez producenta. W wielu sklepach można natrafić nie tylko na unikalne, ale i kreatywne opisy produktów, które dostarczają wiele przydatnych informacji podanych w atrakcyjnej formie. Potrafią nie tylko rozwiać wątpliwości, ale i subtelnie nakłonić do zakupu. Właściciele mają świadomość, jak ważne są unikalne i ciekawe treści – to spory krok w przód. Problem w tym, że nie wszyscy wiedzą, jak takie opisy stworzyć. Poszukują gotowych receptur – szablonów, na podstawie których mogliby napisać treści. Niestety, takie uniwersalne przepisy nie istnieją – no bo jak miałoby to wyglądać? Można jednak skorzystać z kilku ogólnych zasad, które – odpowiednio „oszlifowane” – powinny ułatwić stworzenie dobrego opisu produktu o dużej sile oddziaływania na odbiorcę. Zasada 1. Dostosuj opis produktu do profilu klienta Z opisami produktów jest dokładnie tak samo, jak z każdą inną treścią – muszą być skierowane do konkretnego odbiorcy. Jeśli zależy ci na zwiększeniu sprzedaży, nie możesz celować „w powietrze”, licząc na łut szczęścia i przypadkowego klienta. W końcu nie chodzi o to, żeby nabywca dokonał jednorazowej transakcji, a wracał do ciebie bardzo często. Zacznij od określenia swojej grupy docelowej – pomoże to przede wszystkim zrozumieć potrzeby potencjalnego klienta. Swoje produkty kierujesz do miłośników gadżetów elektronicznych? A może asortyment sklepu skierowany jest do “świeżo upieczonych” rodziców? Sprzedajesz torebki idealne dla młodych i odważnych kobiet?Zadaj sobie pytanie, czego klienci mogą oczekiwać od twoich produktów i w jaki sposób asortyment jest w stanie odpowiedzieć na ich potrzeby. Dzięki temu z łatwością przyjdzie Ci dopasowanie opisu do odbiorcy. Za pomocą odpowiednio dobranych słów, możesz rozwiać wątpliwości związane z produktem oraz poinformować o jego cechach i zaletach. Zasada 2. Postaw na konkrety Dłuższe treści są mile widziane przez Google, jednak opisy produktów mogą być potraktowane jako wyjątek od tej reguły. Oczywiście nie możesz popadać ze skrajności w skrajność – treść na 200-300 znaków to zdecydowanie za mało. Opisy produktów nie mogą być „o wszystkim i o niczym” – muszą zawierać konkretne informacje przydatne z punktu widzenia odbiorcy. Zamiast więc stosować popularne zapychacze i nic nie wnoszące zdania, skoncentruj się na faktach. Przysłowiowe lanie wody odciągnie uwagę od najważniejszych kwestii i zniechęci do dalszego czytania. Zasada 3. Zacznij od mocnego uderzenia W copywritingu obowiązuje zasada odwróconej piramidy – najważniejsze informacje zawsze powinny pojawić się na początku. Skorzystaj z tej reguły w odniesieniu do opisów produktów – zacznij od silnego uderzenia. Skoncentruj się na kluczowych i najmocniejszych stronach. Następnie opisz mniej znaczące cechy. Opis zakończ informacjami o dodatkach, które jeszcze bardziej zachęcą do zakupu. Może to być np. eleganckie pudełko, w który zapakowany został portfel, próbka odżywek dla sportowców itp. Zasada 4. Skup się na zaletach i korzyściach Przeglądając opisy w wielu sklepach internetowych, dochodzę do wniosku, że niektórzy za dużą wagę przykładają do parametrów produktu. Skupiają się na cechach – tak, jakby zupełnie nie liczyli się z oczekiwaniami potencjalnych klientów. Odbiorców, bardziej od cech, interesują możliwe do osiągnięcia korzyści. To, że drukarka wydrukuje 40 stron w 1 minutę, mogą wyczytać ze specyfikacji. „Na tacy” trzeba im podać natomiast zalety i korzyści takiego rozwiązania – w tym przypadku będzie szybkość wydruku, która przełoży się na oszczędność czasu. Moi klienci nie są tacy głupi – sami dojdą do tego, z jakimi korzyściami będzie wiązać się dana cecha – tak właśnie myślisz? Słusznie, nie możesz traktować odbiorców jako nieinteligentne istoty. Jednak musisz pamiętać, że internet rządzi się swoimi prawami. Dobrze podsumowuje to tytuł książki Steve’a Kruga – „Nie każ mi myśleć”. Chociaż to sformułowanie w tym konkretnym przypadku dotyczy funkcjonalności stron internetowych, tytuł można odnieść do opisów produktów (i właściwie wszystkich treści zamieszczanych w internecie). Chodzi o to, aby kupujący nie musiał zastanawiać się nad potencjalnymi korzyściami możliwymi do osiągnięcia – zwiększy to szanse na podjęcie przez niego odpowiedniej decyzji zakupowej. Dobre opisy produktów powinny bazować na modelu: cecha – zaleta – korzyść. Dzięki temu nawet pozornie zwykły i popularny produkt może stać się wyjątkowy – mimo że oferowany jest także u konkurencji. Kluczem do sukcesu jest właśnie przedstawienie konkretnych cech z uzasadnieniem, co w ten sposób można zyskać. Jeżeli chcesz zbudować komunikat w języku korzyści, od teraz stosuj model: cecha – zaleta – korzyść. Zanim zaczniesz pisać: wypisz wszystkie cechy produktuprzypisz do nich konkretne zaletywskaż na możliwe do osiągnięcia korzyści. Mając takie informacje, stworzysz wartościowy tekst. Sprawisz, że produkt stanie się atrakcyjny i jeszcze bardziej pożądany. Przykładowy opis produktu może brzmieć tak: Formuła F High Speed Car to pojazd tematyczny, który został wyposażony w metalowe osie – po to, aby samochód nabrał jeszcze większych prędkości. Dzięki temu wyścigi staną się emocjonujące, a zabawa wciąga na wiele godzin. Zasada 5. Oddziałuj na zmysły i emocje Przedstawianie „suchych” faktów dotyczących produktu zwykle ma słabe przełożenie na liczbę składanych zamówień. Jeżeli chcesz zwiększyć skuteczność przekazu, musisz uruchomić zmysły i emocje odbiorcy. Kreatywny opis produktu musi odwoływać się do zmysłu dotyku, wzroku, zapachu czy słuchu. To działa na wyobraźnię i może wpłynąć pozytywnie na decyzję zakupową. Podobnie jest z emocjami – umiejętne ich uwolnienie wzbudzi w odbiorcy chęć zakupu. Doznania nie zawsze muszą być związane bezpośrednio z danym przedmiotem. Przykład. Oferując rower stacjonarny, który charakteryzuje się dość głośną pracą, nie możesz napisać o hałasie. Możesz jednak wspomnieć o możliwości ćwiczeń w domu przy dźwiękach ulubionej muzyki itp. Zasada 6. Rozwiej wątpliwości W osiągnięciu tego celu pomoże przedstawienie walorów produktu w odniesieniu do innych produktów. Skoro nie możesz zapewnić potencjalnemu klientowi produktu do obejrzenia, to opis musi rozwiać wszelkie jego wątpliwości. Nabywca powinien być przekonany, że dany produkt jest najlepszym rozwiązaniem, że ma dużą przewagę nad konkurencyjnymi modelami. Twój opis nie zawiera takich informacji? Uważasz je za zbędne, bo – twoim zdaniem – klient może dokonać samodzielnego porównania? Zaufaj mi – raczej nie znajdzie w sobie aż tyle chęci, aby tego dokonać. Po prostu będzie mu szkoda czasu. Zrób wszystko, aby twój opis rozwiewał wątpliwości. W osiągnięciu tego celu pomoże przedstawienie walorów produktu w odniesieniu do innych produktów. Listę zalet już masz – musisz je teraz umiejętnie wykorzystać. Przykład. Wahasz się między klasycznym depilatorem a urządzeniem laserowym? Chociaż klasyczny depilator jest tańszy, to depilator laserowy zapewnia gładkość skóry na dłużej. Zasada 7. Pisz tylko prawdę Obietnice dotyczące działania czy funkcjonalności danego przedmiotu z pewnością zachęcą do zakupu. Jednak nie chodzi o to, by w opisach przedstawiać informacje mijające się z prawdą. Kreatywny opis produktu jest pożądany. Jeżeli jednak wyolbrzymiasz zalety i korzyści, piszesz nieprawdę. Chociaż dzięki takiej “sztuczce” (trzeba jednak przyznać, że nie do końca uczciwej) liczba zamówień może osiągnąć imponujący poziom, w krótkim czasie zaleje Cię fala zwrotów, reklamacji, a nawet skarg za niezgodność opisu z produktem. A jeśli jakiś “życzliwy” klient zgłosi to do UOKiK, za opisy produktów z błędami zapłacisz wysokie kary. Skutek? Narazisz się na straty – nie tylko finansowe, ale również wizerunkowe. Staniesz się niewiarygodnym sprzedawcą. Chyba nie chcesz do tego dopuścić, prawda? Opis produktu – forma ma znaczenie Masz zarys opisu produktu. Przystępujesz do pisania i tworzysz nawet 1500 znaków ciągłego tekstu. Dobra robota? Niekoniecznie, biorąc pod uwagę zachowania czytelników. Czy wiesz, że internauci nie czytają tekstu, a jedynie skanują go wzrokiem? Dotyczy to nie tylko artykułów, ale również opisów produktów. Chociaż kreatywne podejście odgrywa istotną rolę, musisz zadbać także o jego formę. Przykładowy opis produktu w dwóch wersjach: jako „ściana” tekstu (czerwona) i w formie przyjaznej dla odbiorcy (zielona). Wskazówka! Jeśli opis produktu ma być przyjemny w odbiorze (także wizualnym), zadbaj o: podział tekstu na akapity,dodanie chwytliwych śródtytułów, zastosowanie wyróżnień (pogrubień) najważniejszych informacji,umieszczenie listy z wypunktowaniami,zamieszczenie obrazków lub ikon. Zwróć uwagę na poniższe grafiki. Obie przedstawiają ten sam produkt, lecz informują o nim klienta w zupełnie inny sposób. Opis produktu – przykład niepoprawny Opis produktu – przykład poprawny Która forma jest dla Ciebie czytelniejsza i lepiej wyjaśnia wszelkie wątpliwości? Która z nich bardziej przemawia i skłania do zakupu? Optymalizacja SEO – czy jest potrzebna opisom produktów? Przygotowanie opisów produktów pod kątem SEO pozwoli zwiększyć widoczność sklepu internetowego w wynikach wyszukiwania. Wiem, że jest to utartym frazesem, ale trzeba to często powtarzać – szczególnie, że niektórzy sprzedawcy nic sobie z tego nie robią. Efekt? Ich opisy produktów, choć zawierają słowa kluczowe, nie uwzględniają wielu innych kwestii wspierających SEO. Tym samym zamykają sobie drogę do zdobycia wyższych pozycji w Google. Jeśli chcesz dotrzeć do szerszego grona potencjalnych klientów, wystrzegaj się błędów popełnianych przez niektórych twoich konkurentów. Koniecznie zadbaj o optymalizację opisów – zgodnie z poniższymi wskazówkami. Dobierz odpowiednie słowa kluczowe – nie ograniczaj się tylko do ogólnych fraz, ale weź pod uwagę również słowa szczegółowe, np. model, kolor, markę. Aby sprawdzić, jaki jest potencjał konkretnych fraz, skorzystaj np. z Google przesadzaj z liczbą słów kluczowych – zachowaj umiar, ponieważ przesycenie krótkiego opisu zbyt wieloma frazami może dać odwrotny opatrz odpowiednimi nazwami (w nagłówku H1) – najlepiej takimi, które zawierają popularne słowa kluczowe. Każdy produkt musi mieć jednak indywidualną nazwę uwzględniającą producenta, model, cechę wyróżniającą śródtytuły (w nagłówkach H2-H4) – to ważny element, który poprawia czytelność opisu. Śródtytuł dzieli treść na poszczególne sekcje, co ułatwia użytkownikom szybkie skanowanie i wychwytywanie istotnych informacji. Jednocześnie zwiększa on potencjał w wynikach wyszukiwania – szczególnie, jeśli zamieścisz odpowiednie słowa linkowanie wewnętrzne – między produktami. Takie rozwiązanie ułatwia poruszanie się po sklepie zarówno potencjalnym klientom, jak i robotowi znaczniki meta: title i description – stwórz zachęcające treści zawierające główną frazę. Dzięki temu przyciągniesz uwagę potencjalnych klientów i wspomożesz atrybuty ALT w grafikach – dzięki temu poinformujesz wyszukiwarkę, co znajduje się na zdjęciu. To także dobry sposób, aby “przemycić” główne słowo kluczowe. Unikalny opis produktu – opis, który pokocha Google Zakładam, że masz choćby ogólne pojęcie o zasadach SEO. Oznacza to, że wiesz jak ważna jest unikalność treści. Google nie lubi duplikatów, a często powstają one całkowicie nieświadomie. I wcale nie chodzi wyłącznie o sytuację, w której właściciel sklepu korzysta z opisów otrzymanych przez producenta. Ma to miejsce wtedy, gdy sklep internetowy oferuje mało zróżnicowany asortyment – duplicate content dotyczy bowiem także treści stworzonych na własny użytek i przez siebie powielanych. Sprawdź też: Jak powinny wyglądać opisy produktów w dużym sklepie internetowym? Jak zadbać o unikalność, gdy produkty różnią się jednym parametrem? Bolączką wielu sklepów internetowych jest powtarzalny asortyment. Oferują np. te same modele torebek w różnych kolorach, te same fasony odzieży w różnych kolorach czy rozmiarach, farby różniące się kolorami itp. Jak w takim przypadku podejść do opisów produktów, aby zachować ich unikalność, nie narażając się na duplicate content? Pierwsza nasuwająca się odpowiedź jest następująca: trzeba stworzyć oryginalne opisy od podstaw dla każdego produktu. Teoretycznie jest to dobry pomysł, o ile: powtarzalnych produktów nie jest dużo,właściciel sklepu ma czas na ich przygotowywanie,właściciel sklepu dysponuje odpowiednim budżetem, aby zlecić to agencji copywriterskiej. Z naszego doświadczenia wynika, że mało który sklep internetowy decyduje się na taką opcję – głównie z przyczyn finansowych. Jak zatem rozwiązać problem produktów różniących się tylko jednym parametrem? Przygotowanie jednego uniwersalnego opisu oraz 1-2 zdań dotyczących zmiennej Tutaj do krótkiego opisu produktu dodano jedno zdanie dotyczące wersji kolorystycznej. Stworzenie kilku szablonów opisów i ich modyfikacja W tym przypadku stworzono kilka szablonów opisów. Mieszając ze sobą zdania i umieszczając je w różnej kolejności, rozwiązano problem zbliżonych do siebie produktów. Stworzenie jednego opisu synonimizowanego Pozwala to wygenerować sporą ilość podobnych, ale unikalnych opisów dla produktów różniących się jednym parametrem. Wersja 1. Wersja 2. Wersja 3. Taka opcja może rozwiązać problem powtarzalności produktów. Jeśli jednak zależy Ci jednocześnie na utrzymaniu wysokiej jakości opisów, musisz starannie dobierać synonimy. Zamiast korzystać z gotowych narzędzi dodających wyrazy bliskoznaczne, zrób to ręcznie. Dzięki temu będziesz mieć pewność, że opis nie zatraci sensu i zachowa wszystkie cechy opisu sprzedażowego. Co zrobić, gdy w sklepie są tysiące produktów, a budżet ograniczony? Idealną sytuacją są unikalne opisy dla wszystkich dostępnych w sklepie produktów. O ile asortyment jest niszowy i ogranicza się do kilkudziesięciu czy kilkuset pozycji, to da się zrobić. Najczęściej jednak w sklepie są tysiące produktów, których samodzielnie opisanie jest czasochłonne. W efekcie właściciel – jeśli tylko ma aż tyle samozaparcia – nie robi nic innego, tylko próbuje stworzyć treści zachęcającego zakupu. A gdzie w tym wszystkim miejsce na pozostałe działania związane z funkcjonowaniem sklepu? Jeżeli na ofertę składa się bardzo szeroki asortyment, właściciele najczęściej zwracają się do agencji copywriterskich o wsparcie. Często przychodzą do nas prośby o wycenę stworzenia opisów dla 1000-3000 produktów. Wolumen takiego rzędu zawsze wiąże się z wysokim kosztem – nierzadko przekraczającym założony budżet. Nie oznacza to jednak, że trzeba rezygnować z opisów – jest to sytuacja, która może mieć kilka scenariuszy. My zawsze proponujemy następujące rozwiązania. Wariant 1. Tworzenie opisów do najczęściej zamawianych produktów / bestsellerów Na początek można wybrać kilkadziesiąt produktów, które cieszą się popularnością wśród klientów i na nich skoncentrować swoje działania. Wariant 2. Tworzenie opisów do nowości w asortymencie Takie rozwiązanie ma sens, ponieważ pozwoli „wypromować” produkty dopiero wchodzące do oferty. Może przyczynić się to do zwiększenia zainteresowania asortymentem. Wariant 3. Stworzenie opisów tych produktów, na wypromowaniu których zależy właścicielowi Mogą to być nie tylko nowości, ale także produkty sprzedające się lepiej u konkurencji, z nałożoną wysoką marżą itp. Takie podejście do tworzenia opisów produktów wydaje się nam najbardziej rozsądne. Dzięki temu można sukcesywnie zwiększać asortyment opatrzony perswazyjnymi opisami. Sprzedażowe opisy produktów – przykłady Teoria teorią. Nawet, jeśli wszystkie zasady masz już „w jednym palcu”, często trudno zastosować je w praktyce. Doskonale wiemy, że wiedzę dużo lepiej przyswaja się w oparciu o konkretneo przykłady. Dlatego poniżej prezentujemy kilka wybranych opisów produktów znalezionych w internecie, które – naszym zdaniem – skrywają w sobie sprzedażowy potencjał. OLEJKOWY RYTUAŁ NUTRI-GOLD W tym opisie pojawiają się nie tylko cechy kremu. Wymieniono zalety, do których przypisano konkretne korzyści ze stosowania kosmetyku. Informacja o występujących składnikach została wzbogacona właściwościami konkretnych substancji. LIPIKAR ŻEL MYJĄCY Opis ten dokładnie informuje o przeznaczeniu produktu. Przedstawia nie tylko „suche” cechy, ale również zalety poparte korzyściami. I w tym przypadku informacja o zastosowanych składnikach wskazuje jednocześnie na ich dobroczynne działanie na skórę. PRZYTULACZEK – KOMFORTER LISEK HUBER Nie jest to opis doskonały, ale ma w sobie sprzedażowy potencjał. Wskazuje na konkretne przeznaczenie, a wszystkie cechy poparte są korzyścią. Minusem jest natomiast informowanie o wyglądzie zabawki, ponieważ na to wskazuje zdjęcie – jest to drobnostka, na którą można przymknąć oko. BRITAX ROMER DUALFIX M i-SIZE Jest kilka kwestii, do których można byłoby się doczepić w tym opisie. Wszystko rekompensuje jednak dokładne wypunktowanie, w którym cechy i zastosowane rozwiązania zostały przedstawione w odniesieniu do korzyści. TAPETA PAPIEROWA BOOKSHELF Krótki, ale wartościowy opis o dużej mocy sprzedażowej. Jest informacja o zastosowaniu. Do każdej wymienionej cechy przyporządkowano konkretną korzyść. NOKIAN WR D4 Wyczerpujący opis, który – dzięki podziałowi na wyraźne akapity – jest bardzo czytelny. Każdy wymieniony parametr produkty ma przypisaną zaletę oraz korzyść. Dodatkowym atutem jest grafika, która jeszcze lepiej obrazuje funkcjonalność opony. BUDZIK LEXON FINE Opis ten zawiera wszystkie ważne informacje – wraz z korzyściami dla użytkownika. Wskazuje jednocześnie na przeznaczenie produktu. Dzięki temu zachęca do zakupu. Ucz się na błędach, ale… cudzych: niepoprawne opisy produktów – przykłady Cenną lekcją często okazują się błędy innych sprzedawców. Zamieszczane przez nich opisy nie mają potencjału, jeśli: pochodzą od producenta i są powielane w wielu innych sklepachwyłącznie informują, przedstawiając „suche” danebliżej im do specyfikacji technicznej niż tekstu perswazyjnego. Czasami wystarczy drobna ich modyfikacja, aby opis produktu nabrał mocy sprzedażowej. Poniżej prezentujemy kilka przykładowych tekstów, które nie spełniają zasad skutecznych opisów. Pod każdym zaproponowaliśmy własną ich wersję – tak, aby pokazać, że nawet niewielka zmiana pozwala podnieść skuteczność opisu. NISZCZARKA FELLOWES 53C W opisie tym można wskazać jeden główny błąd. Pojawiają się cechy produktu, jednak żadna z nich nie poparta jest korzyścią dla użytkownika. Ścinki o wymiarach 4×35 mm to dużo czy mało? Czy niszczenie do 10 kartek jednocześnie przekłada się na wydajną pracę? Z jaką korzyścią wiąże się szczelina o szerokości 220 mm? Oto nasza propozycja: Niszczarka firmy Fellowes zapewnia wysoki poziom bezpieczeństwa podczas niszczenia dokumentów zawierających szczególnie wrażliwe i poufne dane (norma DIN = P4). Gwarantują to ścinki o wymiarach 4×35 wyróżnia funkcjonalność – poza cięciem papieru, tnie także karty kredytowe, płyty CD/DVD. Niszczy również małe spinacze biurowe oraz zszywki, dzięki czemu nie trzeba ich usuwać z pomocą urządzenia zniszczysz jednocześnie do 10 kartek (70 g), co przełoży się na szybszą i wydajniejszą Fellowes 53C pracuje cicho – poziom głośności wynosi 65-70 dB. To tyle, co bardzo ciche wydajność sprawia, że niszczarka świetnie sprawdzi się nie tylko na potrzeby domowe, ale również małego biura. Zamów i ułatw sobie pracę. PRALKO-SUSZARKA SIEMENS WK14D541EU Chociaż opis jest czytelny (przyjął formę wypunktowań), zawiera „suche” dane. Bliżej mu do specyfikacji technicznej niż perswazyjnego tekstu. Co oznacza klasa B w zakresie efektywności energetycznej? Na czym polega elektroniczne sterowanie wilgotnością powietrza i jaką ma z tego korzyść potencjalny użytkownik? Co oznacza funkcja aquaStop? Teoretycznie potencjalny klient może samodzielnie spróbować odpowiedzieć na te pytania, szukając wyjaśnień w innych opisach. Taki krok będzie skutkować zakupem, ale… nie u Ciebie, lecz u konkurencji. Potencjał opisu tego produktu można zwiększyć w taki sposób. Zapomnij o drucianych lub sznurkowych suszarkach, które zajmują przestrzeń i nie wyglądają estetycznie. Dzięki pralko-suszarce Siemens WK14D541EU, pranie i suszenie stanie się przyjemnością – nawet w przypadku wieloosobowej rodziny. Duża pojemność – aż do 7 kg dla prania i do 4 kg dla suszenia sprawia, że jednorazowo możesz zaoszczędzić nie tylko czas, ale również wodę oraz prędkość wirowania to aż 1400 obr./ min. Dzięki temu wyjmowane z pralki pranie będzie bardziej suche. To świetne rozwiązanie w przypadku prania dużej ilości pościeli czy Siemens WK14D541EU to wiele programów i funkcji – dla jeszcze łatwiejszego użytkowania: Nocne Pranie – uruchamia pracę urządzenia w nocy, dzięki czemu rano ubrania są gotowe do wyjęcia waterExpert – pozwala na automatyczną ocenę wagi załadowanej do pralki odzieży, dostosowując jednocześnie do niej czas prania aquaStop – zapobiega zalaniu mieszkania – w przypadku jakiegokolwiek przecieku, system natychmiast przerywa dopływ wody opóźniony start (do 24 h) – możesz zadecydować, kiedy urządzenie ma rozpocząć pracę system zraszania prania – zapewnia skuteczne pranie w mniejszej ilości wody, co przekłada się na niższe jej zużycie oraz oszczędność na rachunkach. Wybierz pralko-suszarkę Siemens WK14D541EU – szybko przekonasz się, że to niezastąpione wsparcie podczas wykonywania codziennych czynności domowych. AMAZON ECHO DOT 2 GEN. Czytasz treść i zastanawiasz się, czy to przypadkiem nie pomyłka, że trafił do grupy niewłaściwych opisów? Rzeczywiście, tekst zawiera wiele cech opisu o dużym potencjale sprzedażowym. Można dowiedzieć się, że ma wyjście liniowe i co to daje użytkownikowi. Informuje o funkcjonalności, dając jednocześnie odpowiedź na pytanie: „do czego mi się to przyda”. Co więc z nim jest nie tak? Wklej w Google dowolny fragment opisu. Co widzisz? No właśnie… taki sam tekst pojawia się w wielu sklepach internetowych. Duplicate content to poważny błąd, który nie sprzyja działaniom SEO. Mając już jednak solidną bazę, możesz wprowadzić zmiany pozwalające uzyskać opis unikalny. Poniżej prezentujemy nasz opis po modyfikacji. Kompaktowy odtwarzacz Amazon Echo Dot 2 to krok w stronę nowoczesnych rozwiązań, dzięki którym Twój dom może stać się jeszcze bardziej i wykonuj połączenia telefoniczne bez użycia smartfona, odtwarzaj muzykę lub uzyskuj informacje sportowe. Zapewnia to kompatybilność z usługą Alexa Voice pozwalającą na głosowe sterowanie. Wystarczy wypowiedzieć słowa „Alexa”, a urządzenie będzie do Twojej posiada wyjście liniowe – połączysz w ten sposób nie tylko dodatkowy głośnik, ale i całe kino domowe. Zastosowana technologia Bluetooth oraz WiFi pozwalają na bezprzewodowe działanie. Dzięki temu z urządzenia możesz korzystać w dowolnym Amazon Echo Dot 2. kryje się wiele funkcjonalności, które ułatwiają codzienne funkcjonowanie. Użyj go jako inteligentnego budzika, za pomocą którego włączysz światło. Wywołaj swoją ulubioną muzykę, zapisaną na playliście w w takich serwisach jak Amazon Prime Music czy Spotify. Słuchaj e-booków z biblioteki Kindle lub… zamów Amazon Echo Dot 2. możesz przejąć pełną kontrolę nad swoim domem – korzystając z technologii głosowej. Urządzenie wykorzystasz do włączenia lampy czy wyłączenia światła przed pójściem spać – a to wszystko bez wstawania z przyszłość zagości w Twoim domu – zamów Amazon Echo Dot 2. już teraz i poznaj jego wszystkie możliwości. GALAKTYCZNA MASA Opis ma wyłącznie charakter informacyjny. Brakuje w nim elementów typowo sprzedażowych. Co prawda jest mowa o antystresowej i przyjemnej zabawie, jednak to zdecydowanie za mało. Doświadcz nieznanego, pobudzając zmysły. Galaktyczna masa wprowadzi Cię w świat glutków, gwarantując doskonałą zabawę przez długi barwna, zimna w dotyku i galaretowata masa plastyczna angażuje zmysł dotyku. Możesz ją ugniatać, rozciągać, formować, ćwicząc jednocześnie zdolności manualne. Zabawa rozwija także kreatywność – tylko od Ciebie zależy, jaki kształt przybierze masę można potraktować jako zabawkę rozwijającą. Stymuluje motorykę małą, pobudza wyobraźnię. Doskonale sprawdza się w roli zabawki sensorycznej – działa antystresowo i pozwala się wyciszyć. HABA – PACYNKA KROKODYL Opis ma przejrzystą i czytelną formę wypunktowań. Poważnym błędem jest jednak przedstawienie cech produktu, które nie są poparte żadnymi zaletami. Brakuje też korzyści dla użytkownika. Dlatego opis ma dużo mniejszy potencjał sprzedażowy. Do podanych cech wystarczy dodać kilka zachęcających zdań, wskazujących na korzyści. Poniżej przykład. Pacynka Krokodyl to zabawka edukacyjna, dzięki której dziecko stanie się reżyserem w domowym teatrze lub sprawdzi się w roli aktora. Zapewnia doskonałą rozrywkę na długi czas – nie tylko maluchowi, ale również innym osobom uczestniczącym w spełnia walory edukacyjne – podczas odgrywanych scenek rozwija wyobraźnię i pobudza została wykonana z miękkiego i przyjemnego w dotyku poliestru. Dzięki temu może służyć nie tylko jako pacynka, ale również wyłącznie szyte elementy, dlatego jest bezpieczna dla dzieci. Teraz już wiesz, jakie cechy powinien mieć sprzedażowy opis produktu. Masz świadomość, jakich błędów nie popełniać. Czas przystąpić do pracy, zmieniając w pierwszej kolejności treści do tych produktów, które mają dla Ciebie największe znaczenie. Sprawdź, czy opis produktu ma sprzedażową moc [checklista] Załóżmy, że udało ci się stworzyć kilka pierwszych opisów produktów. Wydaje ci się, że uwzględniłeś wszystkie najważniejsze zasady. Liczysz więc, że już niebawem opisy wygenerują znacznie większą sprzedaż. Jeżeli chcesz mieć większą pewność, że wykonana przez ciebie praca nie pójdzie na marne, sprawdź poprawność opisów. Odpowiedz na poniższe pytania – dzięki temu dowiesz się, czy za pomocą opisów zwiększysz szanse na lepsze zyski. Czy opis jest skierowany do odpowiedniej grupy odbiorców?Czy opis współgra z komunikatem marki?Czy w opisie zwracasz się bezpośrednio do odbiorcy?Czy opis zawiera wyłącznie konkretne informacje?Czy nie nadużywasz przymiotników, które stanowią pozamerytoryczne określenia?Czy w opisie zalety nie są wyolbrzymione?Czy opis przedstawia cechy poparte korzyściami dla klienta?Czy opis jest napisany prostym językiem?Czy opis zawiera zrozumiałe dla odbiorcy słowa?Czy w opisie używasz strony czynnej?Czy opis nie zawiera literówek?Czy w opisie nie ma błędów ortograficznych?Czy opis zawiera kluczowe cechy produktu wyróżniające na tle innych modeli?Czy w opisie pojawia się konkretna informacja o przeznaczeniu produktu?Czy opis zawiera odpowiednie słowa kluczowe?Czy opis nie jest przesycony frazami?Czy opis nie jest zbyt oficjalny?Czy w opisie nie stosujesz niezrozumiałych skrótów?Czy w opisie pojawia się „call to action”?Czy opis rozwiewa wątpliwości?Czy opis jest przyjemny i lekki w czytaniu?Czy forma opisu jest czytelna?Czy dodatkowe akcesoria zwiększające funkcjonalność produktu są widoczne?Czy opis zawiera odpowiednio wyeksponowaną informację o dodatkowych usługach?Czy czcionka tekstu ma odpowiedni rozmiar? Czy opis produktu ma sprzedażową moc – checklista Jeżeli na któreś z wyżej wymienionych pytań odpowiedziałeś „NIE”, nanieś poprawki. Udoskonalanie opisów nigdy nie jest stratą czasu, dlatego zaangażuj się na 100%. Szybko przekonasz się, że w odpowiednio skonstruowanej treści tkwi ogromna sprzedażowa moc. Chcesz uzyskać wsparcie w tworzeniu opisów produktów? Zaufaj nam – skontaktuj się, by uzyskać więcej szczegółów.
Jednak, sprzedaż produktów przez internet wymaga również rzetelnego planowania przyszłych działań i zaprojektowania wydajnej strategii. Aby zagwarantować popularność produktów, konkurencyjne ceny, a w efekcie wzrost sprzedaży- konieczna jest analiza aktualnej sytuacji oraz wdrożenie odpowiednich kroków. Właśnie dlatego
O mnie Sklep 0 Jak sprzedawać w Internecie używane przedmioty – poradnik Sprzedaż używanych przedmiotów jest jednym ze skutecznych sposób na pozbycie się ich z naszego otoczenia. Często też najbardziej pożądanym, bo jednym z powodów, dla których trudno nam się z nimi rozstać są pieniądze, które za nie zapłaciliśmy. Nie zawsze jednak się udaje, a wystawione przedmioty nie schodzą kilka miesięcy. Dlatego przygotowałam krótki poradnik o tym jak skutecznie sprzedawać w Internecie używane rzeczy i mam nadzieję, że będzie dla Was przydatny. Sprzedaż jest sposobem, z którego korzystam często, szczególnie gdy chodzi o małe AGD, książki, czy planszówki. Równie często sprzedaję, ale i kupuję używane rzeczy. Gdy przeglądam niektóre oferty, nie dziwi mnie, że dane rzeczy nie mogą się sprzedać. Zdjęcia, na których nie widać szczegółów, często nieostre, lakoniczny opis aukcji – sama nie skuszę się na tak wystawiony przedmiot. A przygotowanie oferty sprzedaży na przyzwoitym poziomie wcale nie jest angażujące. Osobiście nie sprzedaję też wszystkiego, bo czasem zwyczajnie mi się nie chce. Nie mam oporów przed wystawieniem czegoś za darmo z odbiorem osobistym czy zwyczajnie obok śmietnika (wtedy znikają zdecydowanie najszybciej). Bywa, że czas, który miałabym spędzić na przygotowaniu, pakowaniu oraz w kolejce na poczcie, nie jest wart zarobionych kilku złotych ze sprzedaży jakiejś pierdółki. Są jednak takie rzeczy, gdzie sprzedaż jest konieczna i wtedy warto się przyłożyć. Jak sprzedawać w Internecie używane przedmioty? Dla mnie najważniejszą zasadą jest: sprzedawaj to, co sam byś kupił, choć oczywiście czasem robię wyjątki, ale tylko wtedy gdy dana rzecz jest nowa. Sama raczej nie kupiłabym używanych butów, dlatego też ich nigdy nie sprzedaję. Podobnie z różnymi dekoracjami do domu. Jakoś nigdy nie zdażyło mi się ich kupić używanych, spróbowałam raz wystawić i nie było wielkiego zainteresowania. Teraz już nie wystawiam, ale przede wszystkim nie kupuję ;). Zdjęcia Bardzo ważną sprawą w sprzedaży są zdjęcia. To pierwsze wrażenie decyduje czy ktoś zainteresuje się danym produktem, czy też nie. I nie namawiam Was do robienia cudownych, pięknych i wystylizowanych zdjęć, bo to nie jest konieczne, a zdjęcie dobre do sprzedaży zrobicie chociażby telefonem. Warto zwrócić uwagę na to by zdjęcia były: ostre – zdjęcia nieostre, na którym nie widać szczegółów przedmiotu, nie zachęcają do kupna, zrobione na jasnym lub kontrastowym tle – idealnie sprawdzi się ściana, podłoga lub stół. Najlepiej, żeby nie było widać innych domowych szpargałów, mebli i sprzętów kuchennych, albo zminimalizować ich ilość do minimum. Wtedy klient skupia wzrok tylko na danym przedmiocie. zrobione w uprzątniętym miejscu – szczególnie, gdy chcecie sprzedać meble (albo wynająć mieszkanie!). Mebel, na którym jest mnóstwo nieuporządkowanych przydasi i bałagan w tle, nie wygląda dobrze, choćby był najpiękniejszy na świecie. w dziennym, naturalnym świetle – sztuczne światło tworzy nieestetyczne cienie, zmienia kolorystykę i jeśli nie mamy doświadczenia w robieniu zdjęć, to lepiej sobie odpuścić późną porę. jeśli jest widoczne zużycie, koniecznie zbliżenie na te fragmenty – to, że dana rzecz ma jakąś wadę, to wcale nie znaczy, że jej nie sprzedacie – najważniejsze to jej nie ukrywać. obróbka zdjęć – jeśli już to tylko lekkie rozjaśnienie i poprawienie kontrastu, tak by nic nie przekłamać, a takie możliwości edycji stwarza, np. telefon. Opis przedmiotu możliwie dokładny i szczegółowy opis – im więcej szczegółów tym lepiej, budujemy tym zaufanie. Nie musimy skupiać się na technicznych aspektach, może to być opis „od serca”, często mi się to sprawdza. opis wykorzystania przedmiotu – dobrym wytrychem jest napisanie jak dany przedmiot można wykorzystać, w jakim otoczeniu. Dobrze działają hasła w stylu „Idealny do domku kempingowego”, „Sprawdzi się w pokoju dziecka”, „Jeśli masz panele to jest to produkt dla Ciebie” itd. wymiary – przy ubraniach i rzeczach do domu podanie wymiarów to absolutny obowiązek, łatwiej od razu podjąć decyzję i sprawdzić czy dana rzecz pasuje. rzeczywisty stan – tak jak napisałam wyżej przy fotografowaniu różnych wad – to, że coś jest zużyte to nie znaczy, że nie nadaje się na sprzedaż. Ukrywanie wad może przynieść tylko problem. Nie oszukujmy też, że dana rzecz jest nowa, jeśli nie jest. To zawsze wyjdzie. Ostatnio kupowałam książki opisane jako nowe, ale nie dotarły do mnie nowe egzemplarze. W bardzo dobrym stanie, ale nie nowe. Nie zależało mi na jakości, ale mimo wszystko poczułam się oszukana i więcej u tego sprzedawcy nic nie kupię. Proste. Cena Ustalenie ceny jest najtrudniejszym elementem, bo z jednej strony chcielibyśmy zarobić jak najwięcej, a z drugiej zależy na szybkiej sprzedaży. Nie zawsze też najniższa cena jest gwarancją sprzedaży, wszystko zależy od przedmiotu jaki chcemy sprzedać. Jak ustalić cenę? Najlepiej porównać oferty sprzedaży podobnych przedmiotów w podobnej jakości i obniżyć cenę o kilka, kilkanaście procent. Trzeba też pamiętać, że do ceny doliczony zostanie koszt przesyłki, więc automatycznie klient płaci więcej. Nie kierujmy się sentymentem, tylko ustalmy cenę, którą sami bylibyśmy gotowi zapłacić za używaną rzecz tego rodzaju. Gdzie sprzedawać? OLX – obecnie miejsce, gdzie sprzedaję najczęściej z najlepszym skutkiem. Przede wszystkim książki i małe AGD. Allegro – rzadko wystawiam coś na Allegro, ale swego czasu był to dla mnie portal zakupowy numer jeden. Grupy na Facebooku – tutaj działa mój mąż, szczególnie gdy chodzi o sprzedaż gier planszowych i zawsze jestem w szoku jak to szybko idzie. To tyle, jeśli chodzi o moje rady, czekam na Wasze sprawdzone sposoby na skuteczną sprzedaż. Dodalibyście coś do moich punktów? Róbcie przegląd rzeczy, z których już nie korzystacie, bo niedługo na blogu rusza „wyprzedaż garażowa”, w której też będziecie mogli wziąć udział :).
Sprzedaż przez internet a opodatkowanie ryczałtem ewidencjonowanym. Sprzedaż przez internet wykorzystuje tradycyjne metody sprzedaży, ale też ma swoją odrębną specyfikę. Dowiedz się, jak skutecznie handlować w sieci!
29752 좋은 평가 이 답변 질문에 대한: "właśnie udało ci się sprzedać jakiś przedmiot przez internet - Plusie macie dostępne zegarki za 10 zł zachęcam was żebyście obserwowali tą stronę"? 자세한 답변을 보려면 이 웹사이트를 방문하세요. 2861 보는 사람들
rozwiązane. 130-140 słów: Właśnie udało Ci się sprzedać jakiś przedmiot przez Internet. Napisz list do znajomego. z Anglii. Wyjaśnij, co postanowiłeś (-aś) sprzedać i dlaczego się na to zdecydowałeś (-aś). Wspomnij, jak zachęciłeś (-aś) do kupna tego przedmiotu i o co pytały osoby. zainteresowane kupnem.
. 1vnssh27y7.pages.dev/3481vnssh27y7.pages.dev/3691vnssh27y7.pages.dev/9361vnssh27y7.pages.dev/2141vnssh27y7.pages.dev/2481vnssh27y7.pages.dev/141vnssh27y7.pages.dev/3341vnssh27y7.pages.dev/481vnssh27y7.pages.dev/6601vnssh27y7.pages.dev/6851vnssh27y7.pages.dev/7541vnssh27y7.pages.dev/5091vnssh27y7.pages.dev/8301vnssh27y7.pages.dev/5101vnssh27y7.pages.dev/721
właśnie udało ci się sprzedać jakiś przedmiot przez internet